Po niefortunnej przygodzie parę tygodni temu, byłam zmuszona ograniczyć Berkowi spacery do krótkich wyjść za potrzebą i to jeszcze w dodatku na smyczy. Staraliśmy się oszczędzać psią łapę, ale tak czy inaczej gojenie rany przedłużało się. Na szczęście w tym tygodniu nareszcie mogłam zabrać Berka na pola i pozwolić mu biegać luzem. Znów mógł robić to co kocha czyli gonić wiatr, powiewać uszami i opluwać sobie czubek głowy.
Dwa tygodnie bez spacerów bez smyczy były dla nas ciężkie. Mi też bardzo ich brakowało, bo nie ma nic przyjemniejszego od spokojnego spaceru z psem. Psiemu Ryjowi nic się nie stało przez te dwa tygodnie łażenia na smyczy – przebolał to jakoś, mimo iż już ostatnie dni spacerował koło mnie bokiem, bo chciał być grzeczny, nie ciągnąć, ale było mu trudno się opanowywać. Kilka dni temu zatrzymał się koło nas samochód i starszy, przemiły pan zaczął komplementować Barka, że ma tyle energii, jest taki wesoły i idzie jak na sprężynkach… O tak!- szedł jak na sprężynkach. Wyglądał jakby brał udział w jakiś zawodach, chciał zaprezentować całego siebie, pokazać jaki jest nieprawdopodobny. Każdy jego nabuzowany krok w truchciku na smyczy był spektakularny… Bo ledwo powstrzymywał się od biegu :(… Tylko ja wiedziałam skąd bierze się ta Berkowa werwa i wcale mnie to nie cieszyło. Ale musiał przetrzymać, bo przecież było to dla jego dobra. Nie jest to aż takie nieszczęście ;).
Przez te dwa tygodnie bez seterowych spacerów ćwiczyłam z Berkiem klikanie różnych sztuczek. Miałam plan ćwiczyć tyle, żeby po wyleczeniu ranki można było go zapisać do MENSy… Mroziłam smaczki w zabawkach typu Kong. Zabierałam go gdzie mogłam, starałam się jakoś urozmaicić mu czas. Wędrowaliśmy po mieście, ale niedużo, trzeba było oszczędzać łapę. Psi Ryj czasem wędrował bokiem. Co kto lubi, nie? 🙂 Ogólnie jednak mogę stwierdzić, że mam bardzo dzielnego psa, grzecznego i wyrozumiałego. Jest przyzwyczajony do codziennych szaleństw na łąkach, a jednak szybko dostosował się i widziałam, że stara się panować nad sobą.
Ku mojemu zaskoczeniu podczas pierwszego spaceru luzem po polach Berek wcale nie szalał. Biegał jak zwykle, węszył, zaczepiał mnie przynosząc patyk. Zachowywał się tak jak zwykle. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że u Psiego Ryja nie do końca chodzi o samo bieganie, ale o poczucie wolności i niezależności. On po prostu musi czuć, że może biec jeśli tylko o tym zamarzy. Ta myśl go uspokaja i psychicznie relaksuje. Każdy pies tak ma, nie tylko Psi Ryj, nie tylko seter. Najprawdopodobniej nie objawia się to zawsze sprężystym truchtem przy nodze czy chodzeniem na smyczy bokiem. Być może pies, który za mało ma okazji do decydowania o sobie, staje się apatyczny, agresywny, uparty, nie chce współpracować. Jest to zapewne kwestia indywidualna i psiaka i właściciela. Natomiast ja już wiem, że po dwóch tygodniach ciągłego łażenia na sznurku, Berek robi „dog show” na sprężynach.
