Do trzech razy sztuka

Do trzech razy sztuka, a potem co? Mam nadzieję, że już NIC; że na długi czas wykorzystałam z Berkiem naszego pecha do rozcinania łap i więcej takich „przygód” nie będzie.
W sierpniu Berek rozciął sobie opuszek. Rana była głęboka i goiła się dość długa. Niestety nie udało mi się szybko dotrzeć do weterynarza i nie mogła być szyta. Myślałam wtedy, że trudno – musi tak być, a i tak cud, że biegając jak to Berek potrafi, udawało mu się uniknąc ran łapek jak do tej pory. Potem na przełomie września i października znów Berek skaleczył się w łapę. Tym razem odciął w 3/4 opuszek od nogi (nie mam pojęcia jak to zrobiła, ale gonił jak szalony z psami więc może dlatego). Szczęście w nieszczęściu rana była wysoko na nodze (ten piąty palec) i szybko się goiła bo Berek na tym nie stawał.
A dziś? Berek biegał z psiakami i wyjątkowo szalał. Tylko usłyszałam jak przebiega po jakiś połamanych płytkach od glazury czy terakoty. Potem przybiegł do mnie kuląc tylną nogę z której ciekła krew. Próbowałam zawinąć mu nogę w reklamówkę by nie dostało się tam więcej brudu, ale siatka szybko spadła pod ciężarem krwi. Na spacerze nie miałam przy sobie portfela. Na szczęście dwie przemiłe dziewczyny (jestem Wam bardzo bardzo wdzięczna za pomoc!!) zajęły się nami: podwiozły do weterynarza na Ruczaju i pożyczyły pieniądze na „w razie czego”. Nie wiem co bym bez Nich zrobiła. dzięki pomocy Berek trafił do weterynarza bardzo szybko i mógł mieć szycie rany, co na pewno przyspieszy gojenie. W czasie całego zabiegu miałam czas na sprit do domu po portfel i dokumenty psa.

Okazało się, że rana jest długa i głęboka. Berek dostał głupiego jasia, kroplówkę i miał założonych 6 szwów. Po 2 godzinach wróciłam po niego do przychodni i na szczęście A. podjechał po nas autem i zawiózł do domu. W aucie Psi Ryj jeszcze nie do końca był przytomny i widać było, że już chce znaleźć się w domu i mieć spokój.

Wiem, że Berek potrafi biegać jak szalony, że nie patrzy, rozpędza się do ogromnych prędkości i nie ma czasu na rozglądanie się. Taki jest. Jak spodoba mu się jakiś kompan do zabawy to Psi Ryj szaleje. I nie będę trzymać go na smyczy i zabraniać mu śmigać z kolegami jak mu się podoba, bo po to zwierzę żyje, żeby być szczęśliwe. Boję się tych brudów, śmieci zostawionych przez syfiarzy na polach, w lasach, w parkach – dosłownie wszędzie! Jak można wywalić ciężarówkę połamanych płytek glazury, starych samochodowych wycieraczek, tonę gruzu i stare wyposażenie łazienki, w tym świecący klozet, jak nietknięty??? Czy oni go umyli zanim wywalili na polance?  Ja schylam się po stary bilet autobusowy jeśli wypadnie mi przez przypadek z kieszeni, a celowego wywalenia śmieci nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Wiem, że pies może skaleczyć się o patyk itp, jednak wątpię, żeby patyki były aż tak niebezpieczne… Psy wczoraj szalały – ryje im się śmiały, aż usłyszałyśmy szklano-metaliczny dźwięk, gdy przebiegły po śmieciach, a potem z krzaków wynurzył się Berek pokazując ociekająca krwią ranę :/. Chyba nie patyk…

DSC_1065

 

DSC_1066

10408729_828955630459652_8764123318417606006_n

Reklama

30 uwag do wpisu “Do trzech razy sztuka

  1. Pozycja nr 2 🙂 Biedny Berek. Trzymam kciuki aby już nic mu się nie stało. Pamiętam jak jakoś ponad roku temu Mój wrócił z psiej randki z Bohunem i wielką raną odsłaniającą wnętrzności psiej łapy, zero pisku, zero kulenia, a krew się lała. Była godzina 22, my po drinku i nie dość że musieliśmy tarabanić się taksówką, to jeszcze podwójna opłata za wizytę nocną. Skończyło się na kilku szwach wewnętrznych i zewnętrznych. Mimo że w trawniku czaiło się kilka szkieł, to podejrzewamy jako sprawcę wystające przy ziemi resztki rury, najprawdopodobniej po trzepaku :/ Wracaj do zdrowia Berku 🙂

    1. Tak, pozycja numer 2 rządzi. Potem jeszcze na mnie spojrzał tymi obwisłymi oczami … ;).
      Psy kaleczą się zawsze w dziwnych momentach. Tu na szczęscie pomogły mi dwie pani bo nie wiem co bym zrobiła. To było szczęście w nieszczęściu.

  2. Biedny 😦 Szybkiego powrotu do zdrowia!
    Nie znoszę ludzi-śmieciarzy, u nas na wałach to samo – najpierw skomlą, żeby nie ograniczac picia piwa w tym miejscu, a potem zostawiają góry śmieci. przynieść potrafili , a z powrotem to może nóg dostanie i samo pójdzie. Tym bardziej, że przecież puste zawsze lżejsze. U nas na razie na szczęście obeszło się bez większych ekscesów, ale od razu przypomniało mi się, jak pies znajomej w środku miasta nadział się na wyrzuconą przy śmietniku starą obudowę od TV – psy biegły w trójkę i ona odbiła akurat w stronę tych śmieci i rana się zrobiła paskudna z tego. Wywalają byle gdzie, byle daleko od swojego domu, ach!
    Głaski dla Berka ode mnie i liz w nos od Boniakowej 🙂

  3. Masakra… Biedny Berek..
    Powinno się karać (ale chyba przede wszystkim egzekwować karę, bo przecież prawo jakąś tam karę przewiduje) za takie wywalanie śmieci.. Podobno reforma śmieciowa miała spowodować to, że lasy już nie będą zaśmiecane. Odnoszę jednak wrażenie, ze skutek przyniosła odwrotny do zamierzonego. Sama co i rusz natykam się na zwały gruzu w lasach, o oponach i częściach samochodowych nie wspomnę… A u nas jeszcze jest trend na puste opakowania po tabletkach na katar… Ale to już chyba taki region…
    Puzon łapę miał skaleczoną raz, na dwa dni przed urlopem. Zrobił sobie to na opuszczonym boisku, gdzie zawsze było w miarę czysto i raczej bez obaw go tam puszczaliśmy. Na szczęście skaleczenie nie było głębokie, szybko się zagoiło i nie pokrzyżowało planów urlopowych.
    Zdrówka dla Berka i oby faktycznie na tych trzech razach się skończyło… Żadnych więcej kontuzji, proszę 🙂

    1. Opakowania po lekach na katar? Ciekawe :/. Ludzie są beznadziejni czasem.
      Pamietam jak pisałaś że chwilę przed urlopem Puzon się pokaleczył. My tez już podziękujemy za rozrywki tego typu 🙂

  4. Trzeba po prostu uważać. Wiem, że to trudne, ale nie ma co liczyć na cud, że nagle lidzie przestaną syfić.
    Warto pomyśleć o zakupie i noszeniu przy sobie apteczki pierwszej pomocy – zawsze to jakieś zabezpieczenie na wypadek takich skaleczeń.

    U nas też pełno śmieci, jakieś butelki roztrzaskane na chodniku, ale również pełno żarcia – kości, chleb itd. Ciężka sprawa.
    W okolicach sylwestra to dopiero będzie niefajnie.

  5. Znamy to
    Mollie zraniła łapę i było szycie, i potem znowu szycie, bo gdy zostala sama(niestety taka musowa sytuacja) doktor Mollie postanowiła zdjąć opatrunek, szwy i zajać się tym po swojemu:( zraniła się na boisku przyszkolnym . W naszym mieście osobniki zostawiajace po sobie mnóstwo rozbitych budelek, to jakaś nowa moda, nieważne boisko, aleja przy jeziorze, chodnik w mieście mam butelkę to ją rozwalę. Spacer po nocnych eskapadach tych istot wyglada tak: idziesz z wytrzeszczem w gotowosci odciagnięcia psa gdy ten zboczy kawałek za interesujacym zapachem a jak poluzujesz smycz wygladasz jak terminator przeczesujacy teren . Dzużo zdrówka Berkowi i Wam

  6. Biedny Berek 😦 Seter to seter. Stacjonarny jest raczej mało. Poraniona łapa to w tych okolicznościach nic dziwnego. Do wesela się zagoi. Moja Melka, kiedy miała niecały rok, złamała sobie tylną łapę.Nigdy w życiu nie słyszałam takiego skowytu. Od razu wiedziałam, ze nie robi cyrku (a zdarzało się artystce robić histerię o byle co). No i oczywiście standard- jak coś się dzieje to jest albo święto, albo weekend albo chociaż środek nocy. W każdym razie w „klinice weterynaryjnej” młoda pani zrobiła zdjęcie i powiedziała, ze łapa jest złamana ale… trzeba poczekać ze składaniem kości aż opuchlizna zejdzie. Człowiek w stresie tak durnieje, że aż w takie bzdury wierzy i dopiero mu zdrowy rozsądek wraca w domu. Kiedy wreszcie trafiłyśmy do porządnego lekarza, trzeba było łapę skręcać na śruby. Kilkugodzinna operacja, potem pojawił się stan zapalny a następnie (po prawie pół roku od wypadku!!!) diagnoza, że jeżeli już ten antybiotyk nie pomoże to ostatnia rzecz, którą będzie można jeszcze zrobić to amputować łapę…
    Chyba to zrozumiała bo wreszcie przestała tę biedną ranę memłać na okrągło. Wykurowała się i dość szybko przestała nawet lekko utykać. Biegała potem jak szalona. Żartowaliśmy, że jej kumpel Frodo biegnie goniąc resztkami sił a Melka wrzuca dopiero trzeci bieg (jedno i drugie to gordon). To historia „na pocieszenie” bo ile się takie proste cięcie goi? Raz, dwa i będzie po wszystkim 🙂 A u nas było pół roku z diagnozą „nie biegać, nie chodzić szybko!!!. W domu biega? Uwiązać do czegoś…”. No, bo jeszcze w tak zwanym międzyczasie tak szalała po domu (roczny seter, który nie biega od czterech miesięcy!), ze wpadła na coś i sobie tę łapę, złamała w innym miejscu… Na szczęście w takim pomiędzy śrubami i nie trzeba było żadnej ingerencji, zrosło się szybko. Tak więc życzę Berkowi szybkiego powrotu do zdrowia i spacerów bez takich wątpliwych atrakcji. Pozdrawiam.

    1. Oj jaki to okropne – biedna Melka. I biedni Wy – z rocznym niewybieganym gordonem nie wiem jak mozna wytrzymac. I to niewybiegany nie przez tydzien tylko przez całe miesiące! Cudownie, że się wyleczyła jej noga i że śmiga jak nic 🙂
      pozdrawiam !

  7. A ja myślałam, że tylko my mamy takiego pecha.. Szczerze,to już nie zliczę ile razy Emet miał zranioną opuszkę, ale u nas dochodzi jeszcze nierozwiązany problem z rozwarstwianiem opuszek..także ciągle coś. A buciki mamy dość niskie, wi ęc podczas szaleństw by je gubił. Takie lepsze, wysokie są niestety dość drogie. Przecież nie zabronię psu latać po lesie.
    Niech szybko się goi łapka!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s