Magiczny kliker

Kliker odmienił moje życie. Nie, nie – nie przesadzam. Dzięki metodzie klikerowej udało mi się porozumieć z moim psem. Ale od początku.

Czym jest kliker?
Kliker to małe urządzenie, które przy naciśnięciu wydaje charakterystyczny dzięki-kliknięcie. Metoda szkolenia zwierząt oparta w której wykorzystuje się kliker polega na dźwiękowym wzmocnieniu pozytywnym, odnoszącym się do warunkowania instrumentalnego. Warunkowanie instrumentalne to nic innego jak uzależnienie jednej czynności od wykonania innej czynności. I w tej metodzie chodzi o to żeby pies chciał usłyszeć kliknięcie. A dopiero kliknięcie klikera będzie warunkowało nagrodę. Kliknięcie staje się sposobem w jaki człowiek może porozumieć się z psem. Odpowiednie uwarunkowanie dźwięku klikera sprawi, że pies będzie chciał go usłyszeć.

Ćwiczenie z psem klikerem to wspaniała przygoda. Pies musi sam wymyślić o co nam chodzi, gdy w żaden sposób nie komunikujemy się z nim werbalnie. Jest to także ciekawe dla naszych czworonogów, bo uczą się nas i dzięki kliknięciom, są w stanie wyłapać o co nam chodzi. Jest to bardzo jasny komunikat dla psa, że właśnie zrobił coś prawidłowo. Zwierzak musi sam wyłapać co spowodowało pojawienie się charakterystycznego kliknięcia (czyli czegoś co dobrze kojarzy się naszemu psu).

Jak to działa?
1. Klikamy dokładnie w momencie kiedy pies wykonuje czynność o którą nam chodzi – czyli musimy dokładnie wiedzieć co chcemy wypracować i pracować szybko.
2. Najpierw kliknięcie, a potem nagroda.
3. Praca z klikerem jest dynamiczna. Klikamy szybko, gdyż najważniejszy jest moment kliknięcia, a nie podanie nagrody. Pamiętajmy, że z czasem pies będzie pracował bo będzie bardzo chciał usłyszeć kliknięcie, kojarzące mu się z nagrodą (nagrodą przecież wcale nie musi być smaczek).
4. Pracujemy klikerem w krótkich, paro-minutowych sesjach.
5. Na początku nie wydajemy żadnych komend. Porozumiewamy się z psem tylko za pomocą kliknięć. Komendy wprowadzamy później, gdy pies opanuje komendę. Wprowadzamy komendę słowną, gdy pies wykonuje już dana czynność na kliker. Jednakże komendę słowną także warunkujemy, czyli uczymy psa, że do czynności którą już ma opanowaną dochodzi kolejny uwarunkowany kliknięciem czynnik, czyli słowo: zaczynamy klikać dopiero, gdy pies wykona dana rzecz po naszej komendzie.

A jak to było u nas?
Sięgnęłam po kliker w akcie desperacji. Zaniedbałam uczenie psa samokontroli i, gdy mój niezwykle żywiołowy seter dorósł, zaczęło być ciężko. Ciężko praktycznie wszędzie, przy przeróżnych czynnościach. Z racji tego, że Berek jest sporym psem, przestawałam radzić sobie z nim fizycznie. Pomijam już, że jego rozbrykanie wykańczało mnie również psychicznie. Podróże autobusem były gehenną. Spotkanie z behawiorystką w niczym za bardzo nie pomogło. Natomiast ja miotałam się pomiędzy przeróżnymi teoriami, które rzekomo miały wyjaśnić zachowanie mojego psa i pomóc mi znaleźć powód jego nieprawdopodobnej ekscytacji w autobusie. Nie poddawałam się i walczyłam dalej. Z moich obserwacji wywnioskowałam tylko jedno – Berek nie wie co ze sobą zrobić w autobusie, natomiast doskonale wie co będzie robić jak wreszcie z niego wysiądzie. Z takim stanem umysłu mój zadaniowy, pracujący pies nie był w stanie się uspokoić. Co ciekawe, motywowanie i zajmowanie Berka samymi smakołykami nie sprawdza się, co zresztą jest częste u seterów. I wtedy, gdy ja już byłam bliska załamania, a Berek wariował w komunikacji miejskiej i też nie wyglądał na szczęśliwego – sięgnęłam po kliker.

klikanie
źródło: merlin.pl

Nasze szkolenie
Daleko mi do klikerowego eksperta. Nadal uczę się co może mi zaoferować klikerowe szkolenie. Za wstęp do klikania z psem posłużyła mi książka, która od dawna jest bardzo istotną lektura dla świadomych psiarzy: Kliker – skuteczne szkolenie psa autorstwa Karen Pryor i wydane nakładem wydawnictwa Galaktyka. Do książki dołączona jest płyta DVD z ćwiczeniami (84min.) Książkę polecam, bo jest przystępnie napisana i może być bardzo inspirująca dla osób, które nadal nie są przekonane co do klikera i wątpią czy uda im się opanować podstawy klikania.
Z Berkiem zaczęłam od ćwiczenia samokontroli przy wychodzeniu i wracaniu ze spaceru. Zaopatrzona w smakołyki i kliker, w spacerowym rynsztunku, który jednoznacznie kojarzy się mojemu psu z super imprezą, siedziałam na klatce schodowej i czekałam aż Berek się położy. Wtedy szybkie „klik” i nagroda. Z czasem zaczynałam klikać z opóźnieniem – przez to zmusiłam Berka do dłuższego leżenia. Ćwiczeniem tym uwarunkowałam kliker – Berek sam wymyślił, że ma położyć się, aby usłyszeć kliknięcie i potem dostać nagrodę.
Następnie, już uwarunkowany kliker, wprowadziłam w autobusie: kiedy Berek kładł się – natychmiast klikałam. Potem przedłużałam moment pomiędzy kliknięciami, żeby zmotywować Berka do dłuższego pozostania bez ruchu. Teraz klikam mniej więcej co przystanek.
Berek w autobusie nie jest zrelaksowany, nie zasypia, nie wyłącza się. Jednakże dzięki klikerowi, mój pies przestał się kręcić, szarpać i miotać. Berkowe leżenie w autobusie jest czynnością wykluczającą – tzn że Berek robi coś co wyklucza robienie czegoś innego, czyli kręcenie się w autobusie. Berek leżąć w autobusie cały czas „pracuje” – czyli wykonuje konkretną komendę. Jest to także istotne dla psów, które wydaja się zagubione w niektórych sytuacjach – kliker pozwala im skupić się na czymś konkretnym i wyłączyć na te rzeczy które je przytłaczają. Przykład? Berek nie lubi zamieszania i tłumu na ulicy. Jeśli idziemy z klikerem, mój psiak koncentruje się na mnie i na klikerze i zapomina o tym co dzieje sie naokoło. Oczywiście nie zawsze to nam wychodzi-zależy to też od jego i mojego nastawienia i nastroju.
Obecnie za pomocą klikera ćwiczymy przeróżne rzeczy. Coraz lepiej wychodzi nam chodzenie na luźnej smyczy, co było (i trochę nadal jest) nasza zmorą. Regularnie ćwiczymy także przeróżne sztuczki, które rozwijają koncentrację Berka i wzmacniają samokontrolę (no. Berek potrafi nie ruszyć kiełbasy położonej na jego stopach :)… ). Istotne dla mnie są także ćwiczenia, które robimy przy okazji karmienia Berka. Pisałam już wcześniej, że miałam z Berkiem problem jeśli chodzi o jego zachowanie przy misce. Dzięki klikerowi obecnie jestem w stanie posadzić Berka w salonie, daję mu komendę „zostań!”, stawiam miskę z jedzeniem w przedpokoju, wracam do Berka, obchodzę go dookoła, robię komendę „łapa”, po czym klikam „weź” i Berek dopiero idzie do miski. Chciałabym tutaj zaznaczyć, że w misce jest surowe mięso, a nie sucha karma… ;).

Oczywiście nie zawsze jest aż tak różowo i wspaniale. Berek ma dni, kiedy ćwiczyć nie chce, jazda autobusem znów okazuje się walką (Berek ma problem ze skupieniem się, gdy jest tłoczno), a klikanie nie jest dla niego dostatecznie interesujące. Dodatkowo, zdaję sobie sprawę, że muszę jeszcze dużo dowiedzieć się o samym metodzie szkolenia klikerem, aby urozmaicać polecenia i zarazem rozwijać umiejętności Berka. Mój wpis nie jest przewodnikiem po metodzie szkolenia klikerem. Chciałam Was jednak nią zainteresować i pokazać, że warto zagłębić się w ten temat.

I jeszcze na koniec kilka słów o naszych klikerach:
Kliker ze zdjęcia poniżej kupiłam ponad dwa lata temu w jakimś sklepie internetowym, niestety nie pamiętam w jakim. Cena była przeciętna, około 10zł. Spisuje się super, choć kliknięcia są, moim zdaniem, za ciche.

kliker 1
źródło: http://www.kynologickepotreby.sk/zbozi/ostatne-potreby/kliker-4-tonovy.html

 

Ponieważ klikera używam obecnie bardzo intensywnie, postanowiłam kupić sobie zapasowy. Wybrałam taki jak na zdjęciu poniżej. Niestety zepsuł się po tygodniu – wypadł mu plastykowy guziczek do klikania. Kliker jest stosunkowo drogi – kosztuje od 15 do 18 zł, zależy w jakim sklepie. W zestawie jest spężynowa bransoletka i tasiemka.

kliker 2
źródło: http://www.fun4dog.pl/pl/p/Trixie-Kliker-Glosny-z-Przyciskiem/225

Kolejny kliker jaki kupiłam to był już ten najzwyklejszy, najprostszy i najtańszy. Niestety nie podoba mi się, bo dość ciężko się nim klika. Na kliker idealny będę nadal polować.

kliker 3
żródło: http://fun4dog.pl/pl/p/Trixie-Kliker-/226

 

 

Reklama

Szkolenie klikerem i podróże autobusem

Nigdy nie ukrywałam, że mam problem z zachowaniem Berka w autobusie lub tramwaju. Jest i tak o dużo lepiej niż było jeszcze rok temu, bo jestem w stanie jechać z nim autobusem, a było to dla mnie niemożliwe. Jednakże nadal jest to czynność bardzo uciążliwa, męcząca i mnie i psa.

Po długim czasie doszłam do wniosku, że to nie strach męczy mojego psa w autobusie, więc moje próby umilenia mu podróży nie mają sensu. Berek chce po prostu wysiąść, bo nie wie co ze sobą w tym autobusie robić… Nie nauczyłam go opanowywać się, kontrolować, uspakajać. Moje zaniedbanie w połączeniu z jego charakterem i temperamentem dały mieszankę wybuchową, która reaktywuje się za każdym razem, gdy jesteśmy w autobusie. Zauważyłam również, że Berek ma kłopoty z „wyłączeniem mózgu” za każdym razem, gdy musi po prostu „być”. Berek w domu jest cichy jak myszka, właściwie cały czas śpi. Natomiast w momencie wyjścia na dwór zaczyna pracować. Niestety ja, jako właściciel, powinnam mu pokazać jak wygląda „stand by mode”, bo pies, taki jak Berek, sam nie ma zakodowane, by przestać pracować. Nie po to został wyhodowany.

Berek ma niezwykły temperament i kocham w nim to, że jest tak żywiołowy. Zawsze daje z siebie wszystko. Nigdy nie znałam psa, który zachowywałby się podobnie i, przyznaję, że podziwiam go często z nieukrywaną dumą. Niestety fakt iż zawczasu zaniedbałam naukę samokontroli u Berka daje mi teraz w kość. Jednak nic straconego!

Błąd
Berek w autobusie wykonywał komendę „siad!” i waruj i dostawał za to smaczki. Potrafił skoncentrować się na mnie i ćwiczyć. Jednak jest cwany i błyskawicznie wyłapał, że żeby usiąść i dostać znów smaczek musi wstać… Zaczęło się więc ciągłe „padnij, powstań padnij, powstań” w wykonaniu Berka, żeby tylko wymusić ode mnie smaczek. Nie o to mi chodziło w szkoleniu. Musiałam się zastanowić co robię źle i jak mogę dotrzeć do Berka w inny sposób.

Co robię?
Postanowiłam pominąć komendę, a skupić się bardziej na czynności. Wtedy przyszedł mi do głowy kliker. Zaczęliśmy ćwiczyć na klatce schodowej u mnie w domu, bo tam Berek jest już „w pracy” i tylko czeka, aż wyjdziemy na zewnątrz i zacznie latać. Wychodząc na spacer i z niego wracając siadałam na schodach i czekałam aż Berek wreszcie podda się i połozy. Wtedy klikałam i nagradzałam Berka smaczkiem. Robiliśmy tak przez kilka dni i Berek momentalnie załapał co ma robić. I jeszcze na dodatek patrzył na mnie z zainteresowaniem, a nie z pretensją ;).

W autobusie podobnie: klikałam jak się kładł. Natomiast, gdy wstawał, lub popiskiwał za smaczkiem, ostentacyjnie odwracałam się od niego. I naprawdę robiłam to ostentacyjnie… Wiem, że robiliśmy z Berkiem widowisko, ale trudno – wolę klikać, cmokać i rzucać smaczkami, niż szarpać się z poirytowanym psem… Teraz jesteśmy na etapie wydłużania przerw pomiędzy kliknięciami.

Dużo cierpliwości
Przed nami jeszcze miesiące ćwiczeń. Berek nadal walczy, jest daleki od bycia zrelaksowanym w autobusie. Jednak dzięki klikerowi mój pies wie co ma ze sobą zrobić i nie jest aż tak zagubiony, gdy nagle okazuje się, że ma przestać pracować i po prostu być bierny. Mam nadzieje, że pojmie, że nic-nie-robienie też może być pracą za którą zostanie nagrodzony. Trzymajcie za nas kciuki, bo jeśli to nie pomoże to już nie wiem co …

DSC_0695

DSC_0694

DSC_0700