Ah, ostatnie dni, tygodnie, były zakręcone. Wyraźnie zaniedbałam bloga i tylko czasem updatowałam Berkowego facebooka. Czasem muszą pojawić się „przerwy w nadawaniu” choć zupełnie mi się to nie podobało. Teraz jednak myślę, że powoli wszystko zacznie wracać do normy i poprzedniego trybu.
Był ślub, było zamieszanie :). Wiadomo; niby nic wielkiego się nie dzieje, ale masa planowania i miotania to ślubny pewniak. Berek raczej niczego nie zauważył, bo w dniu ślubu został rano zabrany do „dziadków”, gdzie fruwał po ogródku aż do ostatniej chwili. Potem niestety wylądował na kilka godzin w zamknięciu, ale nie za bardzo mu to przeszkadzało, bo odsypiał całodzienne ogródkowe szaleństwo. Mój Tata wpadał do niego co kilka godzin, a potem niańczyła go moja ciocia.
A ja? A ja ślubowałam, świętowałam i tańczyłam całą noc. O godzinie 4.00 rano, gdy wesele się skończyło i ostatni goście pojechali do domów, udało mi się na chwile przysiąść w ciszy i spokoju i pomyśleć na spokojnie o wszystkim. Przytuliłam się do (już) męża i co wystękałam mu w ramie?
– „Chyba chcę teraz do Berka… Pewnie śpi”.
I może nie powinnam się przyznawać, że właśnie o tym myślałam po swoim ślubie, ale cóż mogę na to poradzić? Berek tworzy mój dom, a gdzie zmęczony człowiek chce? Gdzieś gdzie jest zawsze tak samo i znajomo – do domu, do psiaka…. Więc chyba ze mną wszystko ok … 🙂 🙂 🙂
Gratulacje! 🙂
Cudny jest ten Twój psiak! Ma w sobie dużo uroku 🙂
Fajne zdjęcie!
pozdrawiam,
emka
Ah, dziękuję :). Berek m duzo psiego uroku osobistego 🙂
Gratulacje!!
az mi sie lezka zakrecila na te ostanie slowa…
tez tak mam z mym czarnuszkiem…