Ostatni weekend spędziliśmy w Warszawie. I dzięki temu nareszcie Berek miał okazję poznać piękną, rudą T. – seterką irlandzką. Blog T. śledzę z wielką uwagą właściwie od samego początku jego powstania. T. to młodziutka, czternasto-miesięczna, niezwykle wesoła sunia. Jej niezwykły entuzjazm, energia i żywiołowość to najwspanialsza definicja tego jaki jest seter. Przyznaję, że jestem T. oczarowana! 🙂
Dominika, opiekunka T. zasugerowała spotkanie na Polu Mokotowskim. Mimo iż z domu moich rodziców, gdzie pomieszkujemy w czasie weekendów, to niezły kawałek, ale czego to się nie zrobi dla widoku dwóch szalejących we wspólnej zabawie seterów. Umówiłyśmy się na 8.00, zanim trawniki przykryją miejscy plażowicze. Pole Mokotowskie to wspaniałe miejsce do aktywnego spędzania czasu – obawiałam się dużej ilości rowerzystów i rolkarzy, ale… ku mojemu zaskoczeniu Berek zupełnie nie zwracał na nich uwagi.
Jak już wiele razy wspominałam, Berek nie jest miejskim psem. Nie chodzimy na spacery do parków, a Berek nie rozumie na jakich zasadach oparte jest funkcjonowanie takich miejsc. Zwykle śmigamy po pustych polach i właśnie tam Berek otwiera się i szaleje. W polu mój pies po prostu wie co robić, wie jak wyszukać sobie zajęcie, a otwarta pusta przestrzeń dodaje mu skrzydeł. Miejski park? Wyraźnie uznał, że lepiej trzymać się blisko mnie i w razie czego liczyć na moje wsparcie. Zresztą zauważyłyśmy z Dominiką, że nasze oba psy zachowują się podobnie w nowym miejscu spacerowym – są spokojniejsze i zostają blisko człowieka. To chyba naturalne dla każdego psa. Berek próbował powoli zaobserwować co dzieje się na Polu Mokotowskim i czym można się zająć. Szybko znalazł sobie odpowiednie zajęcia 😉 …
Tak więc było BIEGANIE – setery uwielbiają gonitwy. Ich żywioł do wiatr . Uważam zresztą, że mają długie uszy tylko po to by mogły łopotać na wietrze, gdy seter dziko galopuje. T. biegała dla samej radości biegania. Berek nawet parę razy postanowił do niej dołączyć. Wielki patyk to gadżet używany chyba tylko dla zmylenia obserwatorów – niby gonią się, żeby odzyskać drąg, ale tak naprawdę gonią się, bo bieg jest radością.
Była WODA – Berek uwielbia taplać się w błocie. Co do wody to nie jest to takie oczywiste. Jak już wejdzie, to nie ma problemu, lecz bywa, że waha się przy pierwszym zanurzeniu. Tym razem poszło w miarę szybko, bo w wodzie siedziała T. , kaczki pływały niedaleko i był upał więc chciał się ochłodzić. Berek raz popłynął. Jednak przez resztę czasu tylko brodził. I wyglądał na trochę zagubionego, bo dno takie równe, woda czysta… Takie nie-wiadomo-co i do czego ta fontanna 😀
Były też momenty seterzej REFLEKSJI czyli tzn „ZAWIESZKA”. Berek tak miewa, że czasem szczęścia psa obezwładni i trzeba sobie przysiąść na tym psim zadzie i poczekać na jakąś konkretną myśl i następny bodziec do szaleńczej gonitwy. Berek usiadł na górce i patrzył na hasanie T. Za chwilkę zobaczyłyśmy jak T. przystanęła na sekundę – chyba się dziewczynie już zaczęło kręcić w głowie do tego hopsania 🙂
Były też SPOTKANIA Z INNYMI PSAMI. Pierwszy raz widziałam na żywo hiszpańskiego psa wodnego. Od właściciela suni dowiedziałyśmy się, że psiak został niedawno ostrzyżony dlatego kędziorki są stosunkowo krótkie. Sunia zajmowała się cały czas swoją piłeczką. Berek był wyjątkowo nią zainteresowany i zapraszał sunię do zabawy.
Był też uroczy miks spaniela, który, podobnie jak T. i Berek był zainteresowany gonitwami.

Spacer był wspaniały! Świetnie się bawiłam obserwując zabawę psów, a rozmowa z Dominiką była istnym relaksem. Wymieniłyśmy się naszymi doświadczeniami, a ja powspominałam szczenięce lata Berka. W końcu mogłam głośno powiedzieć, jakie błędy popełniłam wychowując Berka i zobaczyć tą iskierkę zrozumienia w oku właściciela innego setera :). T. jest psem przepięknym i niezwykle wesołym. Samo przebywanie w jej towarzystwie poprawia humor. Mam nadzieje, że spotkamy się znów i to niebawem. Bardzo dziękuję Dominice i T. za wspólny spacer i do zobaczenia ! 🙂
Śliczne zdjęcia! Setery w ruchu są po prostu boskie! I w końcu dowiedziałam się, że psy, które rządziły na plażach w Hiszpanii to właśnie hiszpańskie psy wodne. Było ich mnóstwo, większość właśnie z przyciętymi kędziorkami 🙂
Hiszpańskiego psa wodnego widziałam pierwszy raz… albo po prostu pierwszy raz na niego zwróciłam uwagę. Jak byłam w Barcelonie to tam widziałam mnóstwo buldożków francuskich. Mnóstwo !
Czytalam relacje takze na blogu Trend z seterem. Faktycznie widac roznice miedzy psem biegajacym po polach, a psem biegajacym w parkach. Teraz wiem, ze moj pies nauczony od malego do biegania po polach – nienajlepiej sprawdza sie w parku. Troche sie martwilam, ze moja suczka nie protrafi sie dostosowac, ale teraz wiem, ze jej zywiol to otwarte pola. W parku nie potrafi sie odnalesc, za duzo przeszkod, psow, ludzi – a w polu ploszy dzikie platki i pieknie pracuje. Ten post mnie troche uspokoil 🙂
Po prostu co innego pies zna i co innego jest dla niego „normą”. Berek na 10 spacerow 9 spedza w polu, a ten jeden jest na mniejszym polu 😉 wiec nie mogę oczekiwać ze w parku miejskim bedzie sie czuł jak u siebie. A i tak super sie odnalazł i zachowywał. Tylko szybciej wypalił się psychicznie i chciał do domu, do czegos znajomego 🙂
Trochę mnie to dziwi, bo prawdę mówiąc, mój pies się sprawdza w każdym terenie i każdy spacer bez smyczy, bez względu na to, gdzie by się nie odbywał, traktuje z porównywalnym entuzjazmem. T. nie ma w sobie nieśmiałości na nowym terenie, z rezerwą traktuje natomiast inne psy.
Bardzo dziękuję za to, że zdecydowałaś się z Berkiem przebyć całą tę długą drogę i za wspólny spacer. Było świetnie, zdecydowanie musimy to kiedyś powtórzyć. 🙂
Mam nadzieję że i wy się bawiłyście 😀 Wejdziesz do mnie?
Ooooo, miałam identycznego setera (nazywał się Gordon:)), to był mój pierwszy pies. Tak mi się miło zrobiło, jak zobaczyłam Twojego! Jestem wierną fanką bloga T., cieszę się bardzo, że mogłam trafić i do Ciebie:) Łapa dla Berka!
Miło mi 🙂 Mam nadzieję ze będziesz nas odwiedzać.
Pozdrawiam 🙂
Tak. To naturalne dla każdego psa, w nowym miejscu, gdzie jeszcze nie wszystko jest obniuchane ważne jest wsparcie opiekuna 😉
Cudne uszątka kłapouche i jak widać – psiaki są prze szczęśliwe! 😉
Chciałabym kiedyś taki spacer zapewnić mojemu faflowi, ale u mnie żaden właściciel nie chce się zgodzić… 😦