Wypij kawę pod chmurką

Dobra kawa to dla mnie jedna z najlepszych rzeczy na świecie. Jadąc w nowe miejsce zwiedzanie zaczynam od kawiarni. Kawę regularnie pijam od 14 lat i choć moje smaki bardzo, ale to bardzo, przez lata zmieniały się, to jednak praktycznie każde miejsce, które odwiedziłam lub gdzie mieszkałam potrafię wspominać przez pryzmat lokalnych kawiarni, które tam znalazłam.  Czytaj dalej

Reklama

Mazurski glamping

Naszą Majówkę zrobiliśmy sobie wcześniej. Naprawdę z utęsknieniem czekaliśmy na tych kilka dni razem w ciszy i spokoju, z dala od domowej rzeczywistości. Już parę miesięcy temu zaczęłam przeglądać oferty w internecie aż pewnego dnia trafiłam na zdjęcie chatki koło Kętrzyna. Cudowność tego miejsca przerosła nasze najśmielsze oczekiwania: trafiliśmy do seterzo-ludzkiego raju na Mazurach czyli do Glampingu na Łące w Muławkach (klik).  Czytaj dalej

Wypad na Mazury

Ostatni weekend spędziliśmy na Mazurach. To były superowe dwa dni, ale zdecydowanie za krótkie :(. Oj, nie chcieliśmy wracać do domu!

Wyjazd był dość spontaniczny: zwieliśmy pierwszy lepszy nocleg, który wyglądał OK na zdjęciach w ofercie w internecie i gdzie akceptowano nasz pobyt z psem. Chcieliśmy by było stosunkowo niedaleko Warszawy i z łatwym dostępem do jakiegoś jeziorka, ale bez tłumu ludzi. Nie było czasu na większe planowanie. Szczęśliwie udało nam się znaleźć bardzo sympatyczne miejsce, w Warchałach, około 13 km od Szczytna, w gminie Jedwabno. Postanowiliśmy wynająć domek letniskowy, z ogrodzonym terenem, na obrzeżu lasu. Okolica Szczytna jest naprawdę przepiękna; zakochiwałam się w widokach dosłownie co chwilka :).

A Berek? Berek zakochał się w wodzie :). Myślę, że psiak jest już dostatecznie duży i pewny siebie by naprawdę cieszyć się z pluskania w jeziorze. Wyraźnie ciągnęło go do wody. Czasem miałam wrażenie, że z tej wody wystaje uśmiechnięta w Disney’owski sposób psia morda :). Berek dzielnie wbiegał do wody i dopływał do wrzucanych przez nas patyków. Wybiegał z jeziora galopem, wpadał na nas i prosił by wrzucać mu znów patyk do wody. Bał się jednak wskakiwać z pomostu, choć wydaje mi się, że gdybyśmy spędzili nad wodą jeszcze z jeden dzień to by fruwał z pomostu do wody z rozbiegu 🙂

Bawiliśmy się wspaniale, a odpoczynek wieczorem był jak najbardziej zasłużony i naprawdę słodki. Planujemy w te wakacje jeszcze parę takich wypadów, jeśli tylko czas i finanse nam pozwolą.