Naszą Majówkę zrobiliśmy sobie wcześniej. Naprawdę z utęsknieniem czekaliśmy na tych kilka dni razem w ciszy i spokoju, z dala od domowej rzeczywistości. Już parę miesięcy temu zaczęłam przeglądać oferty w internecie aż pewnego dnia trafiłam na zdjęcie chatki koło Kętrzyna. Cudowność tego miejsca przerosła nasze najśmielsze oczekiwania: trafiliśmy do seterzo-ludzkiego raju na Mazurach czyli do Glampingu na Łące w Muławkach (klik).
Dopiero niedawno dowiedziałam się czym jest…
…GLAMPING, czyli połączenie campingowania z konceptem bycia i życia „glamour”. Podróżujący mają szansę doświadczyć bliskości natury charakterystycznej dla campingowania, ale bez wszelkich niewygód związanych właśnie z tą forma turystyki. Glamping to wygoda w głuszy, z dala od miasta.
Oczywiście wielbiciele campingu pod chmurką mogą wyśmiać koncept glampingu, bo niby jak to blisko natury, a w wygodzie, jednak my nie mieliśmy siły na nocleg w namiocie, a jednak zależało nam tylko na ciszy i spokoju, bez żadnych trosk. Glamping wydał nam się idealnym rozwiązanim.
Glamping na Łące znajduje się w miejscowości Muławki, około 3 kilometrów od Kętrzyna. Okolica jest piękna i spokojna, bo z dala od atrakcyjnych turystycznie jezior, a więc i od zgiełku turystów. Chatka glampingowa znajduje się na tyłach XIX-wiecznego Dworu w Muławkach, w którym są także pokoje do wynajęcia, a zaraz koło dworu jest prywatne Muzeum Znaczków i Historii Poczty i nowo-otwarta Galeria Sztuki prezentująca dzieła lokalnych artystów.
Zglampusiowana chatka z zewnątrz wygląda bajkowo, jednak nadal trochę przypomina szopę na narzędzia. Natomiast w środku znaleźć można w niej wszystko – trochę jak w urządzonym już apartamencie hotelowym. Jest mała, ale w pełni wyposażona kuchnia, mały pokój sypialny i łazienka z prysznicem. Wszystko urządzone stylowo i ze smakiem – właśnie w taki sposób by dodać chatce stylu glamour :).
W kuchni wszystko co potrzebne by wypić kawę, ugotować sobie posiłek, a potem zjeść pięknie podany na tarasie.
Decydując się na Glamping na Łące najbardziej zależało nam na spokoju i swobodzie w spędzaniu czasu z psem. Berek ostatnimi czasy dużo chorował i dużo przeszedł, więc chcieliśmy by ten urlop był również relaksujący dla niego. I przyznam, że Glamping na Łące przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania w tym temacie – Berek spędził tam chyba jedne z najwspanialszych dni w swoim życiu. Konkurencyjne może mogły być warsztaty tropieniowe … 😉 W Glampingu przez cztery dni Psi Ryj robił właściwie co chciał biegając luzem wokół chatki.
Oczywiście pilnowaliśmy go, bo zawsze pilnujemy, jednak Ryj wyjątkowo szybko łapie, gdzie jest baza, czyli gdzie zostały rozpakowane walizy, gdzie stoi miska, leży posłanie i gdzie my zakotwiczyliśmy mentalnie. Berek to po prostu wie i momentalnie zaczyna w tym miejscu mieszkać. Takim oto sposobem już po chwili siedział na werandzie i pilnował łąki pod „domem” i nie oddalał się, choć teren (łąka) jest nieogrodzony. Natomiast już drugiego dnia czuł się zupełnie jak u siebie – witał się z okolicznymi psami, pędzał koty mieszkające w dworku obok, odwiedzał Panią Sąsiadkę, a na widok Pana Gospodarza dostawał z radości głupawki.
Wieczorami po łące spacerowały sarny, a w ciągu dnia stadko stało prawie cały czas na pagórku na polu obok. Na szczęście wiatr wiał w dobrą stronę i Berek ich nie czuł, a widzieć za bardzo nie mógł, bo były jednak daleko. Obserwował za to bociany i węszył za zającami.
Glamping na Łące to dla mnie synonim relaksu i swobody. Niestety pogoda była nieciekawa i przez brak słońca i zimny wiatr nie mogliśmy w pełni skorzystać z uroków chatki – wypicie porannej kawy na werandzie było praktycznie niemożliwe, bo człowiek zamarzał. Tak czy inaczej, walczyliśmy dzielnie, i poubierani warstwowo spędzaliśmy większość czasu na zewnątrz: były spacery po okolicy, siedzenie na leżakach (w czapkach) i łapanie pojedynczych promieni słońca. Padać zaczęło dopiero w dniu naszego wyjazdu, więc tak naprawdę mieliśmy szczęście.
Niestety nie może być aż tak idealnie i Glamping także ma parę wad. I choć one nikną na tle wspaniałości jakie to miejsce oferuje, to jednak postanowiłam o nich wspomnieć. Otóż zapewne elementem „camping” w glampingu było niezbyt wygodne łóżko z wielkiem dołkiem do którego wpadaliśmy i ciężko było się z niego wytoczyć. Także nie za fajny był mały bojler, a więc i konieczność brania minutowego tylko prysznica. A że cena noclegu w zglampisiowanej chatce nie jest niska, te elementy trochę rażą i drażnią, bo w końcu nie jest to nocowanie w namiocie i cena też za namiot nie jest.
Same Muławki, wieś gdzie znajduje się Glamping na Łące, to świetne miejsce wypadowe dla większych wypraw – Kętrzyn jest zaraz obok, a tam oczywiście Wilczy Szaniec, stado ogierów i zamek krzyżacki z XIV wieku, który można zwiedzać z psem. Około 15 kilometrów od Muławek jest przepiękny Reszel, gdzie także jest czternastowieczny zamek, również dostępny dla psiarzy. A na Mazurach można znaleźć wiele skarbów o których będzie jeszcze kilka słów na blogu.
A wieczorami grzaliśmy się przy ognisku, ale o tym następnym razem… 🙂
Dzień dobry, fajne miejsce i … pomyślimy🤔 nad Twoją reklamą😊. Spokój , natura, okoliczności, cóż, CUDNIE! I fajnie, że Berek zresetował swoje słabości! Pozdrawiamy zachwyceni😍
Polecam, bo nigdzie tak nie wypoczęłam jak własnie w Muławkach. Nawet brzydkawa pogoda nie popsuła wypoczynku 🙂
a jak pieski zniosły podróż? czy mieliście dla nich transporter, czy jechały ,,luzem” na tylnym siedzeniu? czy dawaliście im coś na uspokojenie?
Podróżujemy tylko z Berkiem i jeździ na tylnej kanapie przypięty pasami. Bardzo dobrze znosi podróz, zwykle po prostu zasypia więc nie potrzebuje nic na uspokojenie. A transportera akurat do auta nie mamy , bo też i miejsca w naszym modelu samochodu nie ma na nic takiego 😦