Stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, że Berek kiepsko znosi jazdę komunikacją miejską. Często o tym wspominam, ponieważ jest to istotna część mojego życia z psem. Musimy korzystać z komunikacji, bo nie mamy auta. Berek ma lepsze i gorsze dni jeśli chodzi o podróżowanie i często zastanawiam się co wpływa na jego zachowanie: to podekscytowanie wyprawą czy strach. Nie wiem. Potrafi „zapomnieć”, że ma się denerwować i siedzi spokojnie, żeby następnym razem dać mi tak popalić, że wysiadam z autobusu skatowana. Ale nie chciałam o tym…
Otóż ostatnio zauważyłam, że dużo psów nadal podróżuje bez kagańca. I nie są to małe psy, trzymane na rekach. Jeśli chodzi o kaganiec to jestem bardzo zasadnicza – pies w komunikacji miejskiej, jeśli nie podróżuje na rękach cały czas, ma mieć założony kaganiec. Nie trafiają do mnie argumenty w stylu, że pies jest łagodny, nigdy nikomu nic nie zrobił, albo że lubi podróżować autobusem itp. Moje podejście być może jest związane z tym, że mam psa który zrelaksowany w komunikacji nie jest i przez to patrzę na inne psy tylko przez pryzmat Berka. Nie wiem jak to jest, gdy pies siedzi spokojnie w autobusie. Jednak co niby do tego ma kaganiec? Kaganiec moim zdaniem ma być na pysku psa i już. Poniżej wymieniłam argumenty, które przekonują mnie, że nie zdejmę nigdy Berkowi kagańca w autobusie.
Po pierwsze – pies może ZAWSZE czegoś się przestraszyć. Ludzie są dziwni, może wsiąść człowiek, który kopnie lub popchnie naszego psa, tylko dlatego, że nie lubi zwierząt. Może zdarzyć się wszystko, a my powinniśmy starać się być na wszystko przygotowani. Pies nie myśli w taki sposób jak człowiek – może przestraszyć się rzeczy, którą widział już milion razy, tylko dlatego że ma inną fakturę, albo porusza się w innym tempie, jak np wózek dziecięcy, albo hałasująca walizka na kółkach. Przestraszony pies może i ma prawa zareagować kłapnięciem zębami – to jest naturalne i instynktowne! Ani mu tego nie wytłumaczymy, ani go nie nauczymy by tego nie robił.
Po drugie – na psa ktoś może nadepnąć. Pies najprawdopodobniej przerazi się i może odwrócić się i kłapnąć odruchowo zębami. Ma to związek z moim pierwszym punktem, jednakże w ogóle nie zależy od psa i jego charakteru. Na Berka kiedyś wlazła pani mimo iż autobus był pusty – nie ma znaczenia czy jedziemy w tłoku czy nie – to może zdarzyć się zawsze. Ludzie nie widzą psa, nie myślą o tym, że on się rusza, ma ogon, łapy. Zawsze może się tak zdarzyć, że na niego wejdą, a my musimy być przygotowani na to, że pies na ból zareaguje w dziwny sposób.
Po trzecie – do autobusu czy tramwaju może w każdej chwili wsiąść inny pies z którym nasz pies się nie dogada. Nawet jeśli będzie to „z winy” tego drugiego psa, czyli nasz będzie przez niego agresywnie zaczepiony, to nie ma to znaczenia. Nie chcemy przecież, żeby psy zaczęły się gryźć w autobusie. Jeśli oba będą mieć kagańce to do niczego nie dojdzie. Mogę warczeć i wyraźnie się nie akceptować, ale nie zaczną się gryźć. Wiele razy jechałam z Berkiem i wsiadali ludzie z drugim psem bez kagańca. Nigdy nie działo się nic dziwnego i psy tylko się wąchały. Jednak dla mnie była to stresująca sytuacja i dziwię się, że ludzie potrafią aż tak nie mieć wyobraźni i w autobusie, w tłumie pozwalają na kontakty z psem, którego nie znają, nie wiedzą co zrobi i nie mają pojęcia co się wydarzy. Będąc w autobusie mamy przecież bardzo ograniczoną możliwość reakcji. Ale mój pies był w kagańcu więc nie mógł nic zrobić ich psiakowi, a ich podopieczny jest przecież słodki i łagodny jak aniołek… (ironia).
Po czwarte – współpasażerowie mogę bać się lub nie lubić psów. Być może to, iż pies podróżuje w kagańcu daje im poczucie, że nic się nie stanie i pomaga im znieść obecność psa w autobusie. Naprawdę my, właściciele psów, musimy pamiętać, że są osoby które reagują na psa strachem. Oczywiście, że mogą się odsunąć od naszego psa i spróbować uspokoić, jednak to nie zawsze jest możliwe. Jeśli nasz pies ma na sobie kaganiec, to dla przerażonego współpasażera może często być jedyny argument, ze to zwierzę nic mu nie zrobi, bo…. po prostu fizycznie nie może. Nie ma powodów do tego, aby przerażony człowiek wierzył w to, że nasz piesek jest łagodny i kocha ludzi. Kaganiec to argument – my nie musimy więcej nic robić, obiecywać i zarzekać się, że będzie dobrze. To jest minimum które możemy dla takiego człowieka zrobić, a też on nie może chcieć od nas więcej. Uczciwe, prawda?
I ostatnie moje uwagi: jeśli jest upał i kaganiec przeszkadza psu oddychać to znaczy że pies ma niedobrze dobrany kaganiec. Są dostępne kagańce fizjologiczne w których zwierze może swobodnie dyszeć. Kolejny argument na upalną pogodę to …. niewsiadanie z psem do komunikacji. W autobusie jest okropnie w upał, więc jeśli mamy możliwość uniknąć jazdy z psem, to z tego zrezygnujmy. Podobnie – nie pchajmy się z psem do środków transportu w których jest tłok, bo tam zawsze będzie i gorąco i niebezpiecznie dla naszego psa. Tłumaczenie zdjęcia kagańca tym „że jest gorąco”, pojawia się zdecydowanie za często i wynika raczej tylko z nieprzygotowania się do podróży.
Ostatnio, gdy wracałam z Berkiem do domu autobusem, byłam świadkiem, gdy chłopak wniósł do autobusu na rękach swojego przerażonego, młodego dobermana. Pies był młodziutki, ale już większy od Berka. Zapierał się i nie chciał wsiąść, więc chłopak wziął go na ręce. pies się szamotał i … oczywiście nie miał kagańca. Dawno nie widziałam czegoś tak nieodpowiedzialnego i głupiego. Nie wiem jak skończyła się ta historia, czy wyproszono go z autobusu, czy pies spanikował czy nie. Zostaliśmy z Berkiem na przystanku w stanie wielkiego szoku i oboje patrzyliśmy tylko za odjeżdżającym autobusem i dobermanem. Nawet Berek oniemiał … 🙂 I przyznam szczerze, mam nadzieję, że ktoś nawrzeszczał na tego człowieka, powiedział mu co robi źle i jak ma wyglądać podróżowanie z psem komunikacją miejską. Dla dobra tego psa…



