Oj jak długo czekałam na taki naprawdę słoneczny dzień! Ostatni weekend był bardzo ładny, ale w sobotę musieliśmy podrzucić Berka rodzicom a sami spędziliśmy cały prawie dzień w samochodzie. Niestety tak wyszło – według mojej definicji był to piękny dzień ale okazje do „berkowania” zmarnowane. Jednak niedziela… cudnie było! Rano przed 7.00 spacerek w trójkę. Nie ma nic lepszego! Berek już nie jest słodkim szczeniaczkiem: biega i „łapie smrodki” jak prawdziwy pies myśliwski. Nadal jednak dajemy radę odwołać go od pogoni za zającem bądź sarną, ale do czasu…. Po spacerku pojechaliśmy na psi i koci piknik przed kawiarnia Kafka na Powiślu. Impreza dopiero się rozkręcała, tłumów nie było więc z łatwością znaleźliśmy wolne leżaki i zalegliśmy na trawce z kawusią. Berek oglądał, wąchał, ciężko pracował. Oblizał paluszki synka mojej przyjaciółki, a Berkowy ogonek merdał intensywnie za każdym razem jak Mały Człowiek wyciągał do niego rączki.
Dzień skończyliśmy wizytą u moich Rodziców i harcami po ogródku. Nie miałam wątpliwości, że Berek padnie w domu. Ale okazało się, że pies może uśmiechać się przez sen :D. Więcej takich weekendów!! 🙂