Musiało minąć kilka dni, żebym się uspokoiła i stwierdziła, że jednak opiszę naszą przygodę na blogu. Ostatnie święta przejdą u mnie do historii i to oczywiście dzięki Berkowi. Niestety wcale mnie to nie cieszy aż tak bardzo…
Na święta pojechaliśmy do rodziców, którzy mieszkają pod Warszawą. Zaraz koło domu są ogromne nadwiślańskie łąki. Wprost uwielbiam te tereny – jest tam ładnie, teren jest duży, Berek ma gdzie śmigać. Jest rzeka, jezioro, drzewa. Korzystając z okazji w Wigilię śmignęłam rano na spacer. Tego dnia był silny wiatr i Berek biegał w kółko ganiając podmuchy. W pewnym momencie wręcz wbiegł na sarnę siedzącą w wysokiej trawie. Ona chyba też nas nie czuła i nie słyszała (mimo iż idąc po polach ciągle ćwiczę przywołanie gwizdkiem…). Wyskoczyła na zaorane, błotniste pole i zaczęła biec. Berek niestety za nią. Ja stałam i czekałam, żeby Berek odpuścił, co robi po iluś-dziesięciu metrach jak widzi, że sarna zwiewa. Jednak tym razem sarenka miała inny pomysł: zaczęła zwalniać, po czym … zatrzymała się. Ja zamarłam, bo Berek do niej podszedł i zaczęli beztrosko kicać wokół siebie. Zaczełam biec w ich kierunku, bo nie widziałam co się dzieje i dlaczego to zwierze nie ucieka. Gdy zbliżyłam się do nich, sarna przebiegła przez wysoki gąszcz na sąsiednie pole, a Berek oczywiście za nią. Wypadłam z krzaków za nimi i nie mogłam uwierzyć własnym oczom: znów stali obok siebie i się nie ruszali. Berek był w pozie zapraszającej do zabawy i gapił się raz na sarnę, raz na mnie. Nie miałam pojęcia co zrobić. Zaczęłam wołać Berka, jednak ten nie do końca chciał odejść od „koleżanki”. W końcu odpuścił i zaczął do mnie biec. Niechętnie, bo niechętnie, ale do mnie przybiegł, a sarna schowała się w trawie, bo wyraźnie moja obecność i wołanie ją niepokoiły.
Gdy wreszcie zapięłam Berka na smycz, opadły mi emocje. Wpadłam w panikę. Tysiące myśli przelatywało mi przez głowę. Berek był cały w błocie, opluty, roztrzęsiony z emocji i podniecenia. Chciał biec do niej znowu, przeszukać krzaki i imprezować dalej. Ja byłam w stanie tylko dowlec się do domu i to też nie do końca, bo musiał przyjechać do mnie A. i mi pomóc się pozbierać, bo wypełzanie z błota jakoś mi nie wychodziło i dzwoniłam do niego wygadując rzeczy, których on nie rozumiał. Moje przerażenie pewnie było przesadzone, ale w całej historii było kilka elementów, które mnie totalnie zbiły z tropu. Po pierwsze dość długo zwierzaki były daleko ode mnie, a widziałam już, że sarna nie biegnie. Nie wiedziałam dlaczego i spodziewałam się najgorszego. Po drugie, pomyślałam, że dzikie zwierze będzie się desperacko bronić i może zrobić Berkowi krzywdę. Po trzecie, gdy już mogłam całą akcję obserwować z bliska, nie miałam pomysłu jak to wszystko się skończy, bo nie wydawało mi się możliwe, żeby mój super myśliwski pies tak po prostu odszedł od sarny i do mnie wrócił ( co jednak zrobił!). Koniec końców, niby nic się nie stało, ale jednak…
Następnego dnia A. poszedł razem z nami na pola. Berek latał jak szalony i szukał tropów. Przez 1,5h biegał bez przerwy, zagotował się, para z niego buchała i musiał ochłodzić się w jeziorze. Poziom podekscytowania ? Maksymalny. Wieczorem wzięłam go na spacer po mieście, żeby trochę ochłonął z tych sarnich emocji. Kolejne spacery? Tym razem dołączyła do nas moja koleżanka z jej psem. Berek przegonił kolegę, wyraźnie dał mu znać, że nie ma ochoty na nic innego jak tropienie i kumpel ma spadać. Latał może mniej, ale wyraźnie szukał zapachów i był nastawiony tylko na węszenie. Natomiast dziś na polach nie spuściłam go ze smyczy, bo widziałam, że nie miał ze mną kontaktu. I również dziś wróciliśmy do Krakowa, czyli teraz spacery będą już odbywać się w innym miejscu, na innych polach, więc jest nadzieja, że będzie „po staremu” i Berek będzie spokojniejszy i nie będzie tak nakręcony.
Berek ma silny instynkt łowiecki. Nie jest to dla mnie zaskoczenie, bo taki sam był seter gordon moich rodziców, ale… przestraszyłam się opisanej powyżej sytuacji i boję się do tej pory. Berek okazał się i tak super, bo sarnie nic nie zrobił i po paru minutach (które wydawały się wiecznością) wrócił do mnie po prostu odchodząc od niej (jak dla mnie-kosmos)… Jednak, biegnąc blisko za sarną, nie posłuchał się i nie zatrzymał co jest moją porażką. Nie potrafię wypracować przywołania do tego stopnia, żeby Berek mając tuż przed sobą truchtający coraz wolniej sarni tyłek, zawracał na komendę. Nie wiem jak to zdarzenie wpłynie na zachowanie Berka. Czy będzie tak „odfruwać” na każdym spacerze, a ja stresować? Jutro spacer i zobaczymy jak kontaktuje na polach w Krakowie.
A poniżej filmik… taki w temacie 😉
Myślę, że jesteś dla siebie zdecydowanie zbyt surowa – Berek do Ciebie wrócił i to jest wielki szkoleniowy sukces. Nie zapominaj, że są takie psy, które na sam zapach sarny kompletnie głuchną i są gotowe dać w długą, ani myśląc o powrocie.
Dziękuję za dodanie otuchy. Są pozytywy tej calej sytuacji, ale jednak dało mi to do myslenia i przypomniało metodą szokową jaki jest Berek.
Zgadzamy się z przedmówcą. Taki urok myśliwców – trzeba tropić, gnić, złapać dziczyznę, a to, że wrócił to na prawdę ogromny sukces i z pewnością jest to dowód na to, że przewołanie mimo wszystko nie jest złe.
Pozdrawiamy my – wyżłowate 😉
Dzieki za miłe słowa. Przywołanie mamy super, jak nic sie nie dzieje …czyli nie jest dobrze 😦 Ale zgadzam sie ze to ze odszedl od tej sarny i do mnie podszedl to troche cud :/. Szczescie w nieszczesciu.
dobrze, że Cię ta sytuacja tak ruszyła !!!
znam wiele osób, które w takiej sytuacji stwierdziłyby, że ich pisaki są łagodnie i na pewno nic złego nie zrobią !!!
Masz racje – jak opowiadam ta historie to spotykam się z reakcją, że fajnie… Fajnie bo rzeczywiscie nic nie rozbił, ale jak bedzie następnym razem to nie mam pojecia. Nie ma się z czego cieszyć.
Myślę, że Berek wcześniejszego wołania po prostu nie słyszał, tak był zaabsorbowany sarną. Powinnaś być z niego dumna, ale na pewno będzie teraz bardziej nakręcony na sarenki, skoro wie,że można je dogonić. Sarny są teraz przyzwyczajone do ludzi i podchodzą bardzo blisko, szczególnie zimą. U nas co roku na zimę wprowadza się jedna sarnia rodzinka do sąsiada, mimo że ma ogrodzoną dużą posesję. Rudi jest wtedy bardzo nakręcony. Mimo ,że to już kolejna zima on dalej żywo na nie reaguje.
Taką samą sytuację mieliśmy z Rudim, kiedy miał niecałe dwa lata. Dogonił koziołka i zaczął na niego szczekać. Koziołek chyba nie miał siły uciekać, a pies ogłuchł. Był tak podniecony,że nie patrzył na nic, kozioł odwrócił się i chyba chciał się bronić. Na szczęście nikomu nic się nie stało. U nas niestety instynkt myśliwski(Rudi upolował kilka kur) trochę ograniczył nam beztroskie spacery. Pozdrawiam Berka i oby sarny trzymały się z daleka.
Ta sarna chyba musiała być jakas troche oswojona bo było to bardzo dziwne ze sie zatrzymała, choc swobodnie mogla zwiać, bo Berek goniąc ja jeszcze sie wywalił na ryj i sarna miała dużą przewagę jesli chodzi o odległośc. A ona zwolniała po czym staneła. Berek kiedys zagonił jakos bażanta w krzaki tak ze nie mogł wystartować i stał nad nim i go wąchał. Sarny nigdy nie dogonił, nawet nie był blisko, choć gonił. Az do teraz… Oby ucikały szybciej 😉
Tak. Sarny są teraz przyzwyczajone do psów, ludzi, samochodów. Mój Rudi niestety nie poprzestaje na wąchaniu. W poprzednie święta po wypuszczeniu do ogrodu zobaczyliśmy go po chwili z bażantem w pysku. Przyniósł go bardzo dumny z siebie, taki prezent na święta, zostawił pod drzwiami ,nie był zainteresowany konsumpcją. Dla mnie to nie było przyjemne.Mam nadzieję, że wasze spacery nadal będą przyjemnością, a sarny w Krakowie będą szybko znikać. Pozdrawiam.
Jestem w szoku, jak zareagowała sarna. Zabawa z nią to coś niecodziennego. Powinnaś się cieszyć, że Berek w końcu Ciebie wybrał. No nie każdy pies wróciłby. Ba nie każdy pies bawiłby się z sarną… Także trzeba cieszyć się z tych małych sukcesików, bo inaczej nie zobaczysz tych dużych postępów.
pozdrawiam
Cieszę się ze nic jej nie zorbił i do mnie przybiegł, odchodząc od stojącej obok sarny. Myslę o tym za kazdym razem gdy zaczynam sie dobijac ze jednak nie zatrzymał się, tylko leciał za jej kuprem… Jest jak jest 😉
moje gordonisko pognalo za 15 jeleniami w Szkocji… zniknal daleko z oczu, tak szybko, ze nie slychal gwizdka… wrocil po 20 min albo dluzej nie pamietam. myslalam,ze juz go nie znajdziemy nigdy… uwielbia gonic sie z innymi psami, czasem goni kota czy owce i to wiem,ze tez z checia wlasnie zabawy! bo jak owca podchodzi go powachac to sie jej boi wrecz! i dokladnie jak piszesz,ze to sa mega emocje, nie do pisania i dla nas nie do zrozumienia… to instynkt=mysliwski zeby gonic ale z drugiej strony jak w Twym przypadku tez zeby sie bawic!
Niby chciał się bawić, ale co by mu się „włączyło” z czasem to nie wiadomo. Ma zęby, jest drapieżnikiem. Berek ogolnie tez jest strachliwy, ale nie powiem na 100% co bedzie dalej.
Pamiętajmy też , że mocno przestraszona i osaczona sarna może niestety dostać zawału i zginąć, poza tym długa ucieczka też może ją zabić. Sarna nie wie, że goniący ją pies chce się z nią bawić. Marzeniem byłoby odwołanie psa zanim zacznie gonić sarnę, ale to nie jest łatwe szczególnie dla psów myśliwskich.
Zgadzam się w 100%.
Faktycznie niezła sytuacja… Wiem, że Puzona odwołam od sarny.. Ale nie wiem co bym zrobiła, gdyby Puz zapraszał sarnę do zabawy..
No tak, jak sarna zatrzymuje się i odwraca w strone psa, po czym zaczyna krecic osemki z nim biegajac truchciekiem i podskakując… pies głupieje, a wlasciciel dostaje zawału ….
Już się boję co będzie się działo u nas …. praktycznie podczas każdego spaceru sarna murowana, chodzą po lesie jak krowy po pastwisku
My w lesie nie puszczamy Berka (zresztą nie można) – tak intensywnie tropi, że to naprawdę jest niebezpieczne. Nie każdy seter az tak tropi ,ale polecam przygotować się ze tak będzie, żeby nie być zaskoczonym :). Można go naprawdę nauczyć super wracania na komendę – ja po prostu mam trudnego psa plus niewystarczające umiejętnosci jak się okazuje. Wiele sie nauczyłam „na Berku” i wem mniej wiecej co mogłąm zrobic lepiej. Ale i tak jest rewelacyjnie bo jednak pilnuje sie , a ciąge zlysze jakto setery zupelnie odfruwają na spacerach. NIestety instynkt czesto u niego zwycięża i musze mysleć za niego by zapewnic mu bezpieczeństwo.
A co do zwierzyny – w PL jest jej pełno i były okresy że ciągle coś spotykaliśmy. Stresujące 😦
Na szczęście nasz las jest prawie osiedlowy więc nie ma żadnych narwanych mysliwych ale z sarnami jest ten problem że to wbrew pozorem nie jest leśne zwierze. Jej naturalnym siedliskiem są łąki i pola w okolicach lasu 🙂 Tak więc mamy ich pełno. Co masz na myśli że tak intensywnie tropi że jest to niebezpieczne ?
Głównie mi chodzi o to ze moze sie oddalic i po prostu zginąć. Seter nie zabija zwierzyny (no ale tez nie powinien jej gonić). A w lasach nie wolno puszczać psów generalnie. Na polach psa widzisz, tak samo jak zwierzyne wiec mniej wiecej mozna powiedziec ze jest to bezpieczniejsze dla niego. Niestety bardzo dużo psów zapędza się daleko od opiekuna. Kłusownicy tez ustawiają wnyki w które pies moze wpaśc, a jesli jest daleko od nas to trudno nawet namierzyć moment kiedy to sie stało. Tak wiec ogolnie to silnie tropiący seter jest tez dużym zagrożeniem dla samego siebie :(. Osobiscie właśnie tego sie obawiam najbardziej.
Ale ja też czesto ten temat widze w czarnych barwach bo Berek jest dość ekstremalny w swojej pasji.
Przepraszam że tak cię męczę pytaniami ale ponieważ zdecydowałem się na Gordona głównie po przeczytaniu całego Twojego bloga to jesteś trochę za to odpowiedzialna :)))) Co prawda po analizie zachowania Psiego Ryja poprosiłem hodowce o suczkę – czyli Psią Mordę – i to najspokojniejszą w miocie 🙂 natomiast chciałbym się ciebie zapytać co Psi Ryj sądzi o stójce na widok zwierzyny. teoretycznie wg wszelkich opisów rasy powinien ją wystawić i czekać na myśliwego ? Pozdrawiam
Psia Morda? Pięknie 😀 Gordona moge byc winna 😉 – cieszę się i mowię szczerze. A czy suczki są spokojniejsze? Hmmm- znam takie dwie gordonki… no nic nie powiem 😛
Co do stock to Berek ją robe choc nigdy nie byl uczony. Wystawia bażanty i zwykle czeka jak ja podejdę. Po prostu one to mają lub powinny miec w genach 🙂 Czego nie maja w genach to odwylywanie od zwierzyny i mi sie nie udalo w 100% tego nauczyc Berka ale juz o tym wspominałam.
Ponizej linki do tego co Berek potrafi zrobic w polu:
Berek w stójce wygląda super ale i tak najlepsze jest co robi z uszami jak biega 🙂 jest to jedna z tych rzeczy które w gordonach mnie najbardziej urzekły.
mówisz o machaniu uszami? nie tylko uszy latają – lata cały ryj ! 😉