Pierwsze miesiące po przeprowadzce żyliśmy jak w malignie. Tak trochę nieprzytomnie przewalaliśmy dzień za dniem, aż przyszły Święta i udało się choć trochę psychicznie odpocząć. Wcześniej człowiek „walczył” z drobnymi rzeczami tj. gdzie zrobić zakupy, do której jest otwarty warzywniak, gdzie jest apteka i gdzie można zabrać psa na spacer. Dopiero po paru miesiącach zaczęliśmy analizować pewne sprawy trochę dokładniej, choć nadal walczymy, bo mamy mało znajomych Holendrów, którzy mogą służyć radą. Nie znamy bliżej żadnego miejscowego psiarza. Teraz jest trochę lepiej, bo chociaż wiemy, gdzie jest lekarz, wiemy gdzie można kupić kawę, mleko i bilet na autobus. 🙂 Ubezpieczyliśmy też psa i na czas przedłużyliśmy nasze karty EKUZ. Żyjemy 🙂
Uaktualnione dane w bazie chip i adresówka
Berek ma chip zarejestrowany w bazie Safe-animal. eu i dane tam są zaktualizowane. Podane są tam numery nasze, holenderskie, dwa polskie numery – jeden należący do A. i drugi do mojego Taty (przecież odwiedzamy Polskę i Berek tam lata też luzem) i nazwa hodowli z którą można się skontaktować. Na obroży Berek ma adresówkę z dwoma numerami telefonu (polskimi z czego jeden jest niestety nieaktualny) i z nazwą bazy gdzie jest zarejestrowany Berkowy chip. Dodatkowo, Berek ma na obroży ogromne nakładki z naszymi holenderskimi numerami. Gdy jedzie do Polski, zmieniamy nakładki na te z Polskimi numerami. Najważniejsze, żeby numery były widoczne, a samo skontaktowanie z nami PROSTE. Jeśli coś wydaje się trudne ludzie tego nie chcą robić i… puszczają psa. Nie mówię o psiarzach, którzy wyjątkowo się starają pomóc bo nie jest im obojętny los psa. Mówię o ludziach przypadkowych, którzy są dobrzy, uczciwi, ale też nie maja czasu, energii, gdzieś biegną. To dla nich jest ten świecący numer telefonu do mnie i A. I oni z niego skorzystają.
Karta Właściciela Psa
Projekt Karty Właściciela Psa (w linku PDF do wydrukowania) bardzo mi się podoba. Ostrożności nigdy nie za wiele. Założeniem takiej karty jest poinformowanie osób postronnych, że jeśli coś nam się stało, ulegliśmy wypadkowi czy jesteśmy chorzy, w naszym domu znajduje się pies, być może sam, któremu trzeba w tej sytuacji pomóc. W kartę wpisuje się imię i kontakt do osoby, która wie co ze zwierzakiem zrobić takiej sytuacji. Jednak będąc za granicą trzeba zastanowić się co powinno być wpisane w taką kartę. Jest wiele czynników, które mogą sprawić, że informacje tam zawarte staną się bezużyteczne.
My mieliśmy kilka problemów związanych z kartą, odpowiednio dostosowana do naszej sytuacji. Pierwsze to bariera językowa. W Polsce naszym alarmowym kontaktem w sprawie psa zawsze był mój Tata. Jest osobą, którą Berek świetnie zna, zawsze opanowany i zorganizowany i porusza się autem. No i ma doświadczenie z psami. Niestety w Holandii jeśli ktoś do niego zadzwoni to może pojawić się problem porozumienia się. Zakładam, że w końcu by się to udało, ale jak pisałam wcześniej – takie sytuacje wymagają by komunikacja była łatwe i szybka.
Kolejny problem to to, że wynajmujemy mieszkanie. Właściciel powinien być informowany o tym co tu się dzieje, czy są wywalane drzwi z zawiasów, czy pies wyje już druga dobę w kennelu, czy unosi się na całej klatce schodowej smród psiej kupy, bo nikt nie zjawił się by go wyprowadzić.
Więc co zrobić?
Można zaprojektować swoją własną Kartę Właściciela Psa i dostosować ją do swoich potrzeb. My nie zrobiliśmy niczego kosmicznego – ot wydrukowałam podstawowe dane w odpowiednio sformatowanej tabelce w Word. Informacje są zapisane po angielsku i są widoczne. Poza swoimi własnymi numerami telefonu podaliśmy za zgodą właściciela też jego numer telefonu (ma klucze), a także numer telefonu bliskiego członka rodziny, który płynnie mówi po angielsku i zawsze odbiera swoją komórkę (to ważne 🙂 ). Można kartę dodatkowo laminować.
Zaskakujące jest jak mało weterynarzy w Polsce (i chyba za granicą również) nie sprawdza kontrolnie chipów, aby zweryfikować czy pies z którym przyszliśmy nie jest kradziony, aby też sprawdzić czy pies jest zarejestrowany. Czemu weterynarze nie pytają w jakiej bazie psiak ma wpisane swoje dane? Czy są uaktualnione? Naprawdę nie każdy jest zaangażowanym psiarzem, czyta blogi i psią prasę, co nie znaczy że nie ma dobrej woli i nie chce dla swojego pupila tego co najlepsze. Tylko trzeba wyciągnąć pomocną dłoń, służyć czasem radą.
Dać z siebie 100%
Należy zrobić co w naszej mocy by zapewnić psu bezpieczeństwo. To obowiązek każdego właściciela czworonoga. Jednak trzeba pamiętać, że nie da się przewidzieć wszystkich sytuacji i przysłowiowo „będzie co ma być”. Możemy zabezpieczać psa, starać się, myśleć i planować, a jeśli ktoś nie będzie nam chciał oddać psa, którego perfidnie zwabi i ukradnie, to nie odda. Są przecież historie takie jak historia Korby – psa który znalazł się po 3,5 roku. Jest to tak samo piękne jak i dramatyczne i zapewne nigdy właścicielka nie dowie się co działo się z jej psem przez te wszystkie lata. A pies miał chipa i obroże z numerem telefonu. Jeśli sunia była w tym czasie u weterynarza, czemu nikt nie zwrócił uwagi, że nie ma dokumentów, lub że z bazie chipów jest przypisana do kogoś zupełnie innego? Czy nie ma odpowiednich procedur? Historia Korby bardzo mnie zszokowała, bo usłyszałam o niej, gdy Berek był szczylem i nigdy nie zapomniałam.
Tak więc robię co mogę, cały czas z ta myślą, że to mało.
Świetny post! Jako opiekunowie psów, musimy troszczyć się o ich bezpieczeństwo. Zaraz przygotuję sobie informację do portfela 🙂
Dzięki 🙂 Cieszę się że wpis był inspirujący 🙂
Hej, wpis bardzo ciekawy – Legion jest zaczipowana i zarejestrowana w kilku bazach, ale nie ukrywam, że ciągle nie ma adresówki… Mógłbym zrzucać na mało czasu,zabieganie, ale wiem, że to nie usprawiedliwienie. Trzeba to w końcu załatwić…
Oj trzeba trzeba 🙂 Trzymam kciuki za samodyscyplinę 🙂 Warto, bo ludziom ma być łatwo znaleźć wlaściciela, inaczej wielu się podda i puści psa. Nie kazdy jest zaangażowany i nie mozna tego od ludzi oczekiwać.