Frustracje, frustracyjki cz. II

Miało „części II” wpisu o frustracjach nie być. Naprawdę wierzyłam, że takiego wpisu nie będzie. No ale muszę się wygadać, wystękać, wyżalić bo mi ciężko.

Berek poszedł do psiego przedszkola. Dawał nam w kość i decyzja zapadła by jednak zapytać specjalisty. Okazało się, że dość często naprawdę robiłam dobrze większość ćwiczeń z Berkiem. Moje założenia i ich uzasadnienia były prawidłowe, nie wymagam od psa za mało ani za dużo. Moim problemem jest brak cierpliwości. Staram się nie okazywać tego psu, ale zdaję sobie sprawę, że Berek doskonale wie, że zaczynam się wewnątrz gotować. Najgorsze, że brak cierpliwości nie tylko spowalnia efekt ćwiczeń z psem, ale najzwyczajniej w świecie mnie męczy moja słabość… Przykład? Daleko nie muszę szukać: uczę Berka grzecznego chodzenia na smyczy. Stosując się do rad pana instruktora w psim przedszkolu, gry psiak pociągnie (napręży smycz) to zatrzymuję się i czekam jak ją sam poluzuje. Na razie Berek nic nie łapie. Powroty ze spacerów zajmują nam całe wieki… Berek ciągnie, a ja stoję i czekam. Nie odzywam się, nie patrzę na niego. Sterczę tak jak głupek. Berek zaczyna się oczywiście irytować, ale właśnie tego chcę go oduczyć: pies nie może mi dyktować co mam robić i w jakim tempie, nie może się irytować, że nie dostaje tego co chce i okazywać swojego niezadowolenia. To ja mam rządzić i decydować co robimy. Takie jest założenie…. moje. Berek jak na razie myśli inaczej… Wiem, że uczenie psa posłuszeństwa to długotrwały proces i wiem, że dam radę. Potrzebuję czasem trochę się wyżalić…

Dziś wracając ze spaceru gdy mijała 30 minuta „idziemy-stoimy, idziemy-stoimy” mała łezka bezsilności spłynęła mi po twarzy. Berek jej nie widział.

7 uwag do wpisu “Frustracje, frustracyjki cz. II

  1. Oj, znam te trudne pierwsze kroki w luźnym chodzeniu. Zauważyłam że u nas najważniejszy był timing – jak tylko poluzował smycz choćby odwracając się do mnie to już szłam do przodu. Psiarze sobie nieźle refleks wyrabiają z psiurami 🙂
    Trzymam kciuki za udane nauki

    1. dziękuje za kciuki :). jakoś to idzie. Czekam jak poluzuje i ruszam. Problem z nim jest taki że jak idziemy DO lasu czy zaczynamy spacer to on wie że czego go frajda i idzie wzorowa, pięknie na smyczy. Ale jak wracamy i jest zmeczony i wie ze nic super juz nie bedzie to chce szybko do domu i wtedy przyśpiesza i leciiii…. Dzis natomiast wracal cudnie więc wiem ze praca z nim popłaca. Czasem jednak i ja i on mamy chyba gorszy dzien 🙂

  2. O, to ciekawe że jak wraca to jeszcze ma siłę żeby ciągnąć do domu, do tej pory sądziłam że jak pies zmęczony to spowolniony. Co pies to obyczaj 🙂 Ah, widziałam na fejsie że jechaliście komunikacją i zachodzę teraz w głowę jak setera zmieścić na kolanach 😀

    1. takiego co ma niecale 5 miesiecy na kalanach, podtrzymując rękoma od doly z obu stron 🙂 Zajmowaliśmy podwójne siedzenia. Berek jest bobasem więc go nie obchodzi jak bedzie leżał i zaśnie w każdej pozycji 🙂 Wygodnie mi nie bylo LOL

  3. Hahaha, wyobrażam sobie już 😀 Mam wizję nieprzytomnego, zwisającego faflo-płaza rozłożonego na kolanach, o długości dwóch siedzeń, którego podtrzymujesz omdlewającymi rękami 😀

    1. Tak było :D. I jeszcze mu te białka w oczach wyszły bo spał nieprzytomnie :). Nie wyglądaliśmy normalnie LOL. Ale przynajmniej się nie ruszał :D.

  4. Potwierdzam, że metoda na „drzewo” działa! Z początku też miałam wątpliwości i chciałam się poddać, ale jednak w końcu zaczęło odnosić zamierzony skutek. Niestety niektóre spacery miały minimalny dystans, ale czasem trzeba je poświęcić dla osiągnięcia sukcesu! Czasem gdy przystanki na mojej suni nie robiły wrażenia, robiłam parę kroków w tył, wtedy się zaczynała lekko frustrować i łapała o co mi chodzi.

Dodaj odpowiedź do piesberek Anuluj pisanie odpowiedzi