Tak, tak – my z Berkiem trenujemy chodzenie po mieście. I to tylko z własnej „winy”. Pies zna tylko to co mu pokażemy, a Berek miasta widział za mało. Niestety przegapiłam moment w którym miejskich spacerów powinno być więcej w psim życiu i potem miałam problem za każdym razem, gdy jechałam z Berkiem do cywilizacji. Berek ciągnął na smyczy (a raczej szarpał, bo chciał galopować, a nie iść), nadmiernie się stresował i ekscytował bez powodu, aż po pewnym czasie wyłączał system i zapalał „koguta” z opcją szybkiego powrotu do domu – cokolwiek byleby ewakuować się z miejskiego zamieszania.
Tak samo my jak i Berek nie lubiliśmy wspólnych wypraw do miasta, bo to po prostu zaczęła być męczarnia. Ciężko też było patrzeć jak Psi Ryj przeżywa wszystko i, po prostu, denerwuje się. Musiałam coś zrobić i to szybko, bo sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli. Stwierdziłam, że muszę ogarnąć psa, bo posiadanie totalnie nieprzystosowanego do życia w mieście zwierzaka odpada w naszym przypadku. Obecnie mieszkamy w bardzo zielonej części miasta, ale nie wiadomo gdzie nas poniesie i musimy być na wszystko przygotowani, chociaż w minimalnym stopniu. Zaczęłam pracować z Berkiem, tak jak umiałam, we własnym tempie, sama. Jako że Berek uspakaja się, gdy wie co ma robić, ze spacerów po mieście zrobiłam zadanie – coś na kształt treningu. Oczywiście z klikerem.
O naszej walce z jazdą autobusem pisałam już wiele razy. Pomogło nam ćwiczenie samokontroli z klikerem. Idealnie nie jest, bo po jakiś 20-30 minutach w środkach komunikacji publicznej (poza PKP) Berek zaczyna się niecierpliwić. Ale da się ogarnąć i jechać dalej 🙂 Nie doprowadza mnie już do załamania nerwowego i łez. Ale nadal trzeba było coś zrobić z samokontrolą podczas spacerów po hałaśliwym, zabetonowanym mieście, wizytach w kawiarniach, czy okazjonalnym odpoczynku w parku.
Zaczęłam od częstych, ale stosunkowo krótkich wizyt w centrum. Zwykle taki wypad do centrum zastępował wieczorny spacer. Wieczorem dało się spokojnie dojechać do miasta komunikacją miejską. Dodatkowo Berek wieczorami jest mniej aktywny, często już o 20.30 głęboko śpi. Nie generował tyle entuzjazmu, był nawet trochę zaskoczony, że gdzieś idziemy o takiej godzinie. Spacery systematycznie wydłużałam. Zaczęliśmy też jeździć do centrum w dzień w weekendy. Podczas naszym miejskich spacerów treningowych było trochę swobodnego biegania po wybiegu, wizyta na Błoniach, lub długi i męczący spacer po ulicach co mogło stosunkowo zmęczyć Berka fizycznie jak i psychicznie. Potem była wizyta w kawiarni i siedzenie w miejscu. Nasze wypady do miasta czasem trwały kilka godzin. Na początku do większości tych czynności musiałam podchodzić z Berkiem zadaniowo – czyli klikałam ładne chodzenie na smyczy, klikałam siedzenie na tyłku w lokalu. Było ciężko, ale walczyłam dalej.
Z czasem okazało się, że nie muszę już tyle klikać. Berek przestał ciągnąć na smyczy, a jeśli mu się to zdarza ( oczywiście, że czasem mu się zdarza!), to nie klikam, ale zawracam kawałek, aż psi Ryj się ocknie z węszenia i wyrówna ze mną. W kawiarniach też już nie klikamy – Berek siedzi w miarę spokojnie, choć miewa gorsze dni i trzeba się na nim skoncentrować. Nie jest idealnie, bo jednak nigdy nie mam pewności czy Berek da mi się zrelaksować przy kawie czy będzie stękał i spacerował wokół stolika okręcając wszystko smyczą. Z ciągnięciem na smyczy też bywa różnie, bo Berek to Berek i przy silniejszym zapachu potrafi się wyłączyć. Jest też tak duży, ze jeśli pociągnie to frunę i spacer zaczyna być męczący i irytujący.
Podczas naszych miejskich spacerów, poza ćwiczeniem samokontroli, robię z Berkiem różne zwykłe sztuczki tj. wskakiwanie na różne murki, warowanie, czy podawanie łapy – cokolwiek, aby urozmaicić nam czas. Nasze miejskie spacery treningowe to nie jest czas dla Berka – on wie, że na mieście to ja mówię co robimy i to ja, nie on, wiem co się dzieje. Berek realizuje swoje pasje podczas spacerów po polach. Nasze wędrówki po mieście bywają męczące i nużące, ale opłaciło mi się i nadal opłaca, poświęcić ten czas Berkowi. Obcy ludzie czasem komentują, że Berek taki zapatrzony we mnie, albo, uroczy bo grzeczny – hmmm… 🙂 Prawda leży gdzieś po środku, bo może i jest grzeczny, ale czasem też ma takie jazdy, że mi ręce opadają i mam ochotę walić głową w ścianę. I często ludzie też nie wiedzą, że właśnie mija 20.00 i jednocześnie np. czwarta godzina spaceru z Berkiem i ani ja ani pies nie mamy już siły na nic innego jak tylko na patrzenie na siebie :P.
Ostatnio korzystając z tego, że podczas naszych miejskich wędrówek towarzyszył mi A. postanowiłam nakręcić parę filmików z naszymi sztuczkami. Do uwiecznienia naszych spacerowych wygibasów zainspirowała mnie autorka bloga Trend z Seterem, gdzie można obejrzeć jej profesjonalny trening na ulicach Warszawy. Ja z Berkiem robię raczej freestyle ;). Nie mam aspiracji by wymyślać więcej i trenować dodatkowe rzeczy z Berkiem. Uważam, że przyzwyczajenie go do funkcjonowanie w mieście, ćwiczenie od czasu do czasu jakiś komend w najwyższym rozproszeniu, Berkowi wystarczy. Wiem ile to kosztuje mojego psa, wiem jak bardzo intensywnie pracuje za każdym razem, gdy tak ze mną wędruje. Będę dalej ćwiczyć z nim samokontrolę w mieście, ale nigdy nie zapomnę, że jego żywiołem jest latanie po polach. A poziom master w naszych relacjach to będzie skupienie jego uwagi na mnie podczas spaceru w polu wśród tropów, a nie tam na betonie ;).
Filmiki poniżej nakręciłam w centrum Krakowa. Oczywiście wybrałam miejsca, gdzie puściłam go ze smyczy i nie zagrażało to jego bezpieczeństwu, czyli auta były daleko, a Berek chciał pracować i wiedziałam, że będzie dobrze na mnie reagował. Na pierwszym ćwiczymy na Rynku Głównym, w sobotę w piękną pogodę, kiedy jest tam ogromne zamieszanie. Wokół nas jest wszystko – ludzie, dorożki, wózek widłowy (?), i stado dziwnych panów, którzy prawie nas zdeptali i nie wiem o co im chodziło (akcja zaczyna się w 0:50 sekundzie filmu).
Na kolejnym filmiku jesteśmy na Rynku Małym. Nagle pojawiły się dzieci na hulaj nodze. Berek – relaks, a ja trochę chyba się zestresowałam, bo Beruś hulajnogi nigdy nie widział, nie wąchał, nie poznał. A był spuszczony ze smyczy… Nic się jednak nie stało 😀
Na ostatnim filmiku biegamy po Placu Wolnica. Tu jest znacznie spokojniej i jedynie po bokach chodzą gołębie i jeżdżą auta. Berek świetnie pracował. Pewnie robię około miliona błędów ćwicząc z nim różne komendy, ale najważniejsze, że i mi i psu się podoba 😀
Tak więc wyglądają nasze psie treningi, żeby z dzikusa zrobić miejską bestię. Idzie powoli i nie sądzę, aby Berek kiedykolwiek czuł się zupełnie komfortowo podczas miejskich spacerów. Ale próbować trzeba, uczyć, pokazywać i w taki sposób tłumaczyć zwierzakowi, że się da i może być fajnie nawet jeśli nie tropi i nie lata po polach jak wariat.
o ojjjjjj przeczytałam i siedzę … dochodzę do wniosku, że mam zaniedbane intelektualnie dzikusy
Jesteście świetni! Podziwiam szczególnie, że Berek jest spuszczony ze smyczy – ja jednak nie odważyłabym się na to w publicznym, zatłoczonym miejscu. 🙂
Berek rewelacyjnie sobie radzi, stąd pytanie – nie myślałaś o tym, aby zacząć nieco wyżej stawiać mu poprzeczkę i na przykład nagradzać jedynie poprawne wykonanie ćwiczenia?
A wiesz nie wiem. Nigdy mi nikt nie mowił jak ma to robić wiec jestem zupełną amatorką w temacie i nawet nie wiem jak własnie podniesc sobie poprzeczkę. Jakbys kiedys mogla wiecej o tym napisać – bede wdzieczna. My te spacery traktujemy jako socjalizację bo Berek niestety zdzicał przez moje zaniedbanie. Teraz jest lepiej ale to było bardzo dużo pracy 😦 Nieopisanie dużo.
A co do puszczenia – puszczam go tu jak najbardziej bo on wtedy inaczej cwiczy. Ale nigdy przy ulicy bo tego sie bardzo boję. Jednak czasem ma pomysly godne swojej rasy :D.
Berek naprawdę pięknie pracuje, jest na Tobie fantastycznie skoncentrowany i sporo umie. Mam jednak wrażenie, że może się troszkę rozleniwić za jakiś czas, bo zdobywanie nagród przychodzi mi łatwo – na filmach widać, że klikasz i nagradzasz zawsze, kiedy pies coś zrobić, bez względu na to, czy rzeczywiście wykonał ćwiczenie poprawnie, czy wykonał fuszerkę. Tu odnoszę się szczególnie do widocznego na jednym z filmów dostawienia do nogi, gdzie Berek usiadł bardzo z tyłu (moim zdaniem – niepoprawnie), ale mimo to był klik. Oczywiście, klikanie i nagradzanie wszystkich zachowań przypominających to docelowe to pierwszy etap, ale moim zdaniem Ty i Berek już dawno pierwszy etap minęliście. Dlatego proponowałabym Ci nagradzać od teraz tylko te ćwiczenia, które Berek wykona dobrze w 100%. Wprowadź komendę sygnalizującą psu „fajnie, że się starasz, ale to nie to, spróbuj znowu”. U nas to „e-e, jeszcze raz”, które pada zawsze, gdy pies wykona ćwiczenie niedokładnie – zerwie kontakt wzrokowy przy chodzeniu przy nodze, dostawi się do nogi w nieodpowiedniej odległości, etc. W takiej sytuacji mówię „ee, jeszcze raz” i wracam do punktu wyjścia – staję przed psem, by ponownie mógł się dostawić lub prowadzę go z powrotem na to miejsce, gdzie zaczęłam ćwiczyć chodzenie przy nodze, etc. Dzięki temu pies wie, że aby dostać nagrodę musi faktycznie zrobić dokładnie to, o co proszę. W przypadku Berka wyglądałoby to tak, że za to dostawienie mocno z tyłu nie byłoby klika i smakołyka, tylko komenda na powtórzenie ćwiczenia i ponowne poproszenie psa o dostawienie. Druga sprawa, to uczenie psa aby Cię aktywnie słuchał. Masz bardzo rozbudowaną, niesamowicie wyraźną gestykulację, kiedy wydajesz komendy. Spróbuj nieco ją przyhamować. Nie zupełnie zrezygnować z gestów, ale uczynić je mniej wyraźnymi – psy są wzrokowcami, więc Berek pewnie reaguje raczej na gest niż na komendę słowną. Rzuciło mi się w oczy, że na przykład kiedy wołasz Berka pochylasz się tak, że dotykasz dłonią ziemi. Spróbuj pochylić się tylko trochę, a z czasem zupełnie wyeliminować gest. Lepsza koncentracja na Tobie i Twoich słowach – gwarantowana. 🙂
Mam nadzieję, że pomogłam. Nie chcę się absolutnie mądrzyć, czy kogokolwiek pouczać. Doskonale wiem, ile pracy wymagało doprowadzenie Berka do takiego stanu, bo sama przeżywam i przeżywałam to z T. Góry i doliny (bo dołki, to mało powiedziane) szkoleniowe, walka o skupienie i motywację. Naprawdę, myślę, że możesz być z siebie bardzo dumna. 🙂
Dziękuję za ten komentarz. Masz rację z tym klikaniem tylko dobrze wykonanej komendy – musze jakos sie skoncentrować i popracowac nad tym. Głownie to praca którą ja musze wykonać,a potem pies :).
Co do gestow to fakt , że macham rękoma. Chyba tak mam ;). Nachylam się bo Berek ma tam podejsc do mojego pajca i dotknąc go palcem, gdziekolwiek go nie poloze. Tam akurat polozylam go na ziemi. Wiem ze berek reaguje na moje gesty chyba bardziej niz na komenty, szczegolnie przy niektorych. Tez musze sie skupic :). Dzięki za uwagi i podpowiedzi !