*FAFIK ZNALAZŁ DOM
Wyprowadzka z Krakowa zbliża się wielkimi krokami. U mnie w życiu od kilku dni trwa seria „ostatnich razów”. Brzmi to dramatycznie, ale jakoś musiałam to nazwać, chociażby na własny użytek. Tak naprawdę rzadko kiedy można powiedzieć, że coś dzieje się w życiu po raz ostatni, ale łatwo znaleźć to co zmienia bezpowrotnie swój charakter i kontekst.
Prawie zawsze można gdzieś wrócić i zrobić coś jeszcze raz, ale wtedy będziemy to inaczej traktować. Nikt nie zabroni mi spacerować po polach w Pychowicach, ale być może już nigdy nie będzie to mój poranny spacer z psem. Nikt nie zabroni mi iść jeszcze raz do krakowskiego schroniska dla zwierząt, ale nigdy nie pójdę tam już jako wolontariuszka… Takich rzeczy jest multum.
I właśnie wczoraj po raz ostatni byłam w schronisku oficjalnie jako wolontariuszka. Myślę, że byłam tam ostatni raz… ever… Sądziła, że dam radę, że będzie ok, bo przecież nie mam co się aż tak smucić – mój nastrój nie pomoże psom i, co jak co, to nawet nie są „moje” psy… Ale człowiek to nie maszyna i nie zawsze da się zapanować nad tym co dzieje się w głowie i sercu. Wyciągnęłam aparat fotograficzny i jeszcze zrobiłam kilka zdjęć Fafikowi – psu, którym się zajmowałam, którego pokochałam i któremu nie zdołałam znaleźć domu przed końcem swojego wolontariatu. Ciężko wytłumaczyć co czuję i chyba nie będę próbować. Każdy wolontariusz czuje inaczej, ale wszystkie te emocje są bardzo silne i one napędzają do walki i nie pozwalają się poddać. Co ja mam w głowie, gdy myślę teraz o Fafciu? Że nie zabiorę na spacer czyniąc jego dzień trochę lepszym. Że nie podrapię go po brzuchu co tak uwielbia. Że nie pocałuję go w czółko…
… Że nigdy go już pewnie nie zobaczę, a odchodząc odbieram mu jakąś tam szansę na znalezienie domu, bo przecież on ma tylko wolontariuszy… Mam złamane serce. Tak, sama sobie lamię serce, bo przecież Fafik nic ode mnie nie chce i niczego nie oczekuje.
Kochani, mój mały apel – Fafik ma wydarzenie na FB, które będzie nadal aktywne i prowadzone przez moją znajomą. Proszę, udostępniajcie je w internecie – wiele psów właśnie tak znajduje dom.
Fafik ma też ogłoszenie na OLX. Też można wysyłać w świat.
Oczywiście maluch jest w schronisku w Krakowie na ul. Rybnej, gdzie można osobiście uzyskać wszelkich informacji.
piszesz jakbyś żegnała się z życiem a nie z miejscem (albo życiem w tym miejscu)
gdziekolwiek będziesz to Twoje życie będzie wyglądało podobnie … WOLONTARIUSZKO 🙂
a Fafika przecież nie zostawiasz samego … i bez szans
Chodzi o to, że JA go zostawiam. I wyprowadzając się z miasta, żegnam się z miejscem i życiem w tym miejscu :). Ciężko być wolontariuszka mieszkając setki kilometrów od schroniska. To moje osobiste odczucia i nie do konca umiem je wyjaśnić.
„Ciężko być wolontariuszka mieszkając setki kilometrów od schroniska.”
Od tego konkretnego czy jakiegokolwiek? ( właśnie wróciłam z Azji centralnej … tam faktycznie nie ma schronisk )…
Sprawa Fafika zostaje sprawą … uwierającą serce …
Właśnie o to chodzi. Schroniska są, ale nie ma tam akurat Fafika, tego Fafika. Czasem trzeba się pożegnać, nie? I nie musi to być łatwe 🙂 Mam nadzieję że psiak szybko znajdzie dom.
Rozumiem Cię aż za dobrze – wyprowadzam się z domu i zostawiam mamie dwie moje starsze suczki, biorę ze sobą dwa młodsze i bardziej wymagające psy. Wiem, że mama o sunie zadba, że one ją kochają, że dla nich wyprowadzka do większego i głośnego miasta to byłby koszmar. Wiem, że będę mieszkać w sumie niedaleko, że będę wpadać na weekend i brać je na spacer… I tak dalej. Mimo to, mam złamane serce – to dobre określenie. Jakby ktoś bardzo kochany wyjechał bardzo daleko. Nie będzie mnie na co dzień, nie będą to już „moje” psy, wszystkie te lata spędzone razem, dzień po dniu… Tak trudno teraz po prostu odłożyć to na półkę z napisem „przeszłość”. Choć wiem, że one o tym nie myślą, przyjmują to, co jest – spacery, kochaną osobę, żarełko. Złamałam sobie serce sama, bo czuję, że je zdradziłam. To nie jest logiczne, bo emocje nie są nigdy logiczne. Cieszę się, że mogę się tym podzielić. Nie ma łatwego pocieszenia. Wniosłaś dużo radości w życie Fafika, tak jak ja poświęciłam dużo czasu na wychowanie moich dziewczyn, dzięki czemu są ogarnięte i łatwiej im się żyje. My, ludzie, też jesteśmy trochę zdani na łaskę losu, działamy tak, jak umiemy najlepiej. I musimy przyjąć, że czasem to „najlepiej” boli… Przepraszam za nadęte słowa i przesadę 😉 Ale myślę, że wiesz, co mam na myśli.
Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Tak jak piszesz to nie jest proste i nie jest logiczne. Siedzi głównie w naszych głowach. Ale te emocje sa prawdziwe i też moga zaboleć. No bo tak troche go zostawiam przeciez choc nie jest nawet moj 😦
To na pewno bardzo trudne, musieć się pożegnać z podopiecznym. I to w pół drogi, bo podczas szukania mu domu. Ale nie zostawiasz go tak całkiem (ani tez całkiem samego)-możesz zachęcać ludzi do zwracania uwagę na ogłoszenia o nim, może akurat tak znajdzie swojego Człowieka :).
Coś się kończy, ale coś nowego się zaczyna :)….
weź go ze sobą!! da się!!
Myslałam o tym, nie ukrywam, ale za dużo zmian na raz dla Berka by było. A znam swojego psa i raczej by mu było cieżko z przeprowadzką i nowym kolegą. No ale o tym myslalam 😀
Sama jestem wolontariuszką i wiem co możesz czuć w takiej sytuacji… Udostępnię na facebooku może pomoże 😉 Powodzenia!
Dziekuję ! 🙂