Post ironiczny, zgryźliwy, pełen jadu i żalu, bo psa mam ponad 4 lata, co daje ponad 3500 kup, które razem z A. zebraliśmy przez całe Berkowe życie. Plus ja jeszcze milion kup z tyłków schroniskowych psów podczas wolontariatu, a tam produkcja jest ostra, bo i żarcie odpowiednie… Mam więc prawo wściekać się, bo i mi i mojemu psu, obrywa się za wiecznie usyfione trawniki. Post jest oparty tylko na moich i A. obserwacjach.
Kupa kupą. Nikt nie lubi sprzątać kup, bo tego nie da się lubić. Zawsze jest to ohydne, bo to jest przecież kupa! Ale gdy ma się psa to trzeba po nim sprzątać, bo takie są zasady i tak jest rozsądnie. Psia kupa nie nawozi trawnika, nie przyozdabia rabatki. Pewnie, że można dyskutować czy foliowe torebki nie są bardziej szkodliwe dla środowiska niż psia kupa, ale to inny temat. Niestety w kupę można wdepnąć, cuchnie, a inni użytkownicy przestrzeni publicznej nie chcą jej na trawniku. I trzeba sprzątać.
Obecnie obserwuję czy holenderscy psiarze sprzątają po swoich pupilach. Otóż nie sprzątają. W Polsce też wygląda to źle i wszędzie są niesprzątnięte psie odchody. Tylko w Polsce często nie ma koszy ani worków (to nadal nikogo nie tłumaczy!), a w Holandii są, ale ludzie nadal nie są w stanie schylić się po klocek swojego psa i zanieść go 10 metrów dalej do śmietnika.
Czemu więc ludzie nie sprzątają po swoich psach? Jakie najczęściej wymyślają wymówki?
1. Małej kupy nie trzeba sprzątać
Wiadomo – mała kupa nie brudzi, jest wręcz śliczna. Nie trzeba jej sprzątać, bo jest prawie niewidoczna. Niewinna mała kupka, niech sobie leży pod źdźbłem trawki, listkiem, koło kamyczka…
2. Zapomniałem worków
To jest klasyk. Wszyscy tacy zapominalscy, zaskoczeni swoim brakiem zorganizowania. A ilu choćby przeszukuje w panice kieszenie? Może się czasem zdarzyć, że wybiegamy z domu i nie weźmiemy woreczka, pewnie, ale patrząc na ilości kup na trawnikach, to całe społeczeństwa cierpią na sklerozę. Jeśli człowiek wie, że często zapomina worków, to czemu nie przymocuje ich do psiej smyczy, lub szelek? Da się uporać z tym problemem jeśli tylko człowiek będzie chciał.
3. Brak kosza
Również klasyk – „przecież nie będę chodzić z kupą przez cały spacer!”. Prawda, nie jest to przyjemne. Ale jak kupa przyklei się do buta to też będzie się z nią człowiek musiał przespacerować.
4. Ślepota nabyta
Taka magia, że nagle pies wypina zadek, a właściciel traci wzrok. Nie widzi ani psa, ani kupy. Ale widzi to co dzieje się wokoło, bo rozgląda się intensywnie po okolicy jakby tam nie wiadomo jakie cuda były: zielone korony drzew, piękny budynek 300m metrów dalej, ptaszek śpiewa, motylek przeleciał…
5. Jest tak brudno, że nie ma różnicy
Czy jedna więcej kupa zrobi różnice, gdy wszystko już jest i tak brudne i tyle kup niesprzątniętych? Prawdziwie przyszłościowe myślenie, nie ma co.
6. Tak blisko kosza, że nie ma co podnosić
Piesek zrobił tak blisko śmietnika, że to prawie jakby zrobił do śmietnika. Prawie jakby się załatwił do toalety i spuścił po sobie wodę. A panowie sprzątający miasto to pewnie tak z rozpędu zgarnął te wszystkie kupy leżące zaraz przy koszu, bo przecież powinni, nic ich to nie kosztuje… Rosnące gęściej kupy przy śmietnikach zaobserwowałam w Holandii. Nie wiem z czego to wynika, ale tak to tutaj wygląda.
7. Maskowanie
Najczęściej liśćmi jesienią. Nie pojmuję, bo przecież ta kupa nadal tam jest i już jej wtedy w ogóle nie widać, więc szanse, że się w nią nawet samemu wdepnie podnoszą się z każdym liściem który się do niej dolepi.
Do maskowania można też zaliczyć nastepny punkt, ale uznałam, że jest tak wyrafinowany, że warto wspomnieć o nim oddzielnie.
8. Kopanie na bok
Zaobserwowane dopiero w Holandii, ale zapewne występuje wszędzie. Jak kupa ma dobrą konsystencję to można kopnąć ją trochę na bok, gdzie widocznie przestaje być tym czym jest – czyli kupą. Kopnięta w większą kępę trawy lub liści, ewentualnie przeturlana z chodnika na klombik, zaczyna być … kolorową piłeczką (?).
9. Deszcz umyje, będzie nawóz
W Holandii gdy zaczyna mocniej padać, na trawnikach nagle jest więcej psich kup. Być może ludziom tak psuje się humor w brzydką pogodę, że nie chcą się jeszcze dołować sprzątaniem odchodów. A może wierzą, że deszczyk to umyje i kupka zniknie w ciągu 5 minut. Śladu po niej nie będzie. Well, that’s not the case Kupa potrafi być niezniszczalna.
10. Nie wejdę w trawę po kupę, bo jeszcze w coś wdepnę
To takie błędne koło – ludzie nie sprzątną, bo się brzydzą i też nie widzą problemu, żeby sobie kupa leżała, bo przecież nie wejdą po nią na ten brudny trawnik…
11. Udawanie
Osobiście mój faworyt. Zaobserwowałam to dopiero w Holandii choć pewnie występuje również w innych krajach. Otóż okazało się, że można pozorować sprzątanie kupy. Chociażby scenka sprzed dosłownie paru dni – spaceruję z Berkiem po parku i wyłaniamy się powoli zza krzaka. Na wielkim trawniku, przy chodniku, piesek średniej wielkości już wygięty w kangura robi co trzeba. Pani właścicielka, dostrzegając mnie z daleko, powoli sięga po woreczek i podchodzi do swojego psa. Piesek ciśnie i ciśnie, my mijamy go gdy już skończył. Pani właścicielka stoi nad kupą i nic nie robi, ale jakby w pełnej gotowości do akcji. Pomyślałam sobie, że pewnie czeka, żebym szybko przeszła z Berkiem, a psy skomunikowały się w spokoju, a ona mogła mieć to pod kontrolą… Wszystko ok. Niestety okazało się, że jak tylko przeszłam, ona po prostu szybciutko zwinęła woreczek do kieszeni i nic nie zrobiła. Kupa została! Potem rozmawiała przez telefon, skarbu w foliowym woreczku było brak… Żałosne, naprawdę.
Poniżej przykład świetnej kampanii społecznej promującej sprzątanie po swoim psie. Przygotowana przez władze Belgradu.
Słyszeliście jeszcze o jakiś wymówka stosowanych przez psiarzy, którzy nie sprzątają po swoich czworonogach?
Tak, mój „kolega”małżonek mówi, że zbierając kupę (my mamy dwie🐕🐕)wymiotowałby przy każdym nachyleniu!😧Gdy nasza córka była niemowlakiem i przyszło mu ogarnąć to co wydaliła okręcał twarz ręcznikiem zostawiając szpary na oczy! Taki z niego „wraźliwiec”😥😤😫😝Więc on sam z psami nie wychodzi!
Przyjemne to nie jest, ale jak trzeba to trzeba – sprzątamy 🙂
spryciarz 🙂
U mnie faktycznie jest problem z koszami na osiedlu. Jedyna opcja to iść kilkanaście minut w miasto, gdzie się zaczynają, a tam nie chodzę na spacery, tylko w przeciwną stronę, albo zabierać do domu 😛 Fakt jest opcja zostawiania w osiedlowym wspólnym śmietniku, ale wiąże się to z noszeniem kluczy do furtki, i kładzenia kupy na stercie wypadających śmieci, bo zawsze są przepełnione, że się wysypuje. To żadne usprawiedliwienie, ale po prostu jak się nie zorganizuje wszystkiego, wcześniej nie ma jak, ale i tak zazwyczaj jeżdżę na dłuższy spacer z grubszą potrzebą za miasto do lasu, więc problemu nie ma. Natomiast przyznaję się baz bicia, nie zbieram jak ma rozwolnienie – bo i nie ma czego i jak zebrać, chyba że bym z łopatką jakąś chodziła, albo z wiaderkiem bo ciężko z płyną sobie poradzić…
Ja kiedyś próbowałam zebrać taką przy rozwolnieniu 😀 myślałam, że pójdzie jakoś łatwiej, a tylko ją rozmazałam 🙂
Mnie akurat brak koszy bardzo wkurza i nie motywuję do sprzątania. Już wolę chodzić z kupą przyczepioną do buta (wiadomo do przyjemnych to to nie należy, ale zawsze można o trawkę wytrzeć 😉 ) niż z workiem z kupą w środku w ręku 😛 Na osiedlach sprzątam, nawet jak kosza nie mam w zasięgu wzroku, bo zawsze się jakiś trafi w miarę szybko, ale już gdzieś na polach, w lesie gdzie najbliższy kosz będę miała jak wrócę na osiedlę to już nie sprzątam.
Niestety brak koszy jest problematyczny- sama nosiłam kupe po polach czasem, albo ustawiałam tak trase spaceru by jeszcze minąć kosz zanim wejdę w pola z Berkiem. W Holandii natomiast kosze są wszędzie a ludzie i tak zostawiają kupy …
Świetny artykuł. Mogę tylko pogratulować trafnych spostrzeżeń. Sama czasem korzystam z dwóch wymienionych tu wymówek, ale mam dwie psice i w 95% przypadków sprzątam po nich.
Dzięki za miłe słowa. Tak jak wspomniałam, czasem sie zdarzy i kupa zostaje, ale to naprawdę sa sporadyczne przypadki. U niektórych, natomiast, to codzienność.
„Bo inni też nie sprzątają”
oooo – widzisz o tym zapomniałam, a to takie oczywiste. Dzięki!
– moja ulubiona wymówka, którą sprzedała mi pewna właścicielka joreczka….”ja nie sprzątam po swoim psie bo to mnie brzydzi” o.O
– i jeszcze jedna sytuacja mistrz: mikropies robi co robi (na chodnik), pańcia szuka czegoś w torebce, myślę sobię, że worka, ale nie, wyciąga chusteczkę (nawilżaną), podciera zadek piesiowi i… wyrzuca chusteczkę w najbliższe krzaki… (To naprawdę autentyk).
no tak – podcieranie psu tyłka… Też sama czasem musze wytrzeć Berka ale jakimś cudem na chusteczkę znajduje sie kolejny worek… Eh, ludzie wymyślają przedziwne rzeczy.
Ale warto dopisać to wymówkę do listy!
Ja słyszałam opinię, że jak się płaci podatki to miasto powinno sprzątać… no bo w końcu za co się płaci te podatki? :>
Prawda! Też takie rzeczy słyszałam i zapomniałam, a to taki klasyk 🙂 Dziękuję za komentarz.
no tak … wymówka … przecież na osiedlu jest sprzątaczka
u mnie jest tak, że na terenie grodzonego osiedla większość ludzi sprząta
a poza nim …. metr za bramką … już nie
ja też w 95% sprzątam … ale brak koszy czasami wymusza te 5 %
chociaż tak patrząc szerzej, to faktycznie w Polsce często psa kupa … nie jest najgorsza rzecz którą można znaleźć na trawniku
Wiem, że ciężko to zrozumieć, ale niektórych naprawdę brzydzi tak, że nie są w stanie.
Ja tak mam – nie jestem w stanie sprzątnąć ani kupy, ani wymiotów ani innych tego typu rzeczy, niezależnie czy należą do psa czy do dziecka. Nie mogę nawet patrzeć na inne osoby sprzątające blisko mnie kupę ani na kupę w woreczku.
Jedyny ratunek to zarzucić taką kupę toną papieru, żeby nie było jej widać ani czuć, a i tak mnie naciąga.. Więc wybaczcie, ale nie, nie sprzątam po psie jak z nim chodzę sama.
Zdaję sobie sprawę, że tak się zdarza (też znam taką osobę), ale myslę, że są to sporadyczne przypadki, a kup na trawnikach i chodnikach mnóstwo. 🙂
No kurde, nie. Jak nie jesteś w stanie podołać obowiązkom psiarza to nie bierzesz psa. Jak się pochoruje i zesra w domu to się przeprowadzisz, bo nie jesteś w stanie?
Ja sprzątam. Zawsze. Woreczki mam w każdej kurtce. Kilka razy zdarzyło mi się zawstydzić osobę, która pozorowała „szukanie woreczka”….
Osoby nadwrażliwe – czyli takie, które twierdzą, że nie dałyby rady na kupę nawet spojrzeć – nie powinny mieć psa. Ani dziecka. Bo dziecko też wydala, wymiotuje. Co wtedy? Czekacie z odparzona pupą na powrót drugiego rodzica?? Pitolenie! Co (z)robicie delikatni ludkowie, kiedy pies załatwi się w domu z jakiegoś powodu? Co robiliście kiedy pies by l malutkim szczeniakiem i dopiero uczył się czystości i załatwiania na spacerach? Co robicie ze swoją własną kupą? Nie spuszczacie wody, nie czyścicie muszli klozetowej, Wasza kupa pacnie fiołkami, a może nie wydalacie w ogóle? Pitolenie. I na koniec – tak, ja też znam fajniejsze zajęcia, ale wyznaję zasadę, że po sobie, swoich dzieciach i psie sprzątam sama.
Zgadzam się: niesprzątanie po swoim psie to nie sprzątanie po sobie. I rzeczywiście nie pomyslałam, że przecież pies może miec biegunkę, zrobić w domu itp i co wtedy jak nie można sobie poradzić z kupą? Lubie takie zasadnicze podejście jak Twoje 🙂
W domu rozwolnienie psie jest łatwiej posprzątać niż na trawniku mnie denerwuje że wszyscy krzyczą sprzątać po psie ale tak po prawdzie to na te psie odchody powinny być specjalne pojemniki tak jak w innych europejskich krajach u nas się nauczyli wszyscy wymagać aby ludzie sprzątali po psach ale nie robi się nic , aby stworzyć do tego warunki . Ja słyszałam że w Niemczech się wykorzystuje psie odchody do produkcji nawozów
Uważam że jednak od czegoś mozna zacząć i nie widzę powodów dla których to właśnie psiarze nie mieliby wykazać inicjatywy – pokazać, że sprzątaja i chcą sprzątać i że robić to będą wiec warto im pomóc, zaoferować może woreczki i postawić specjalne kosze. Jak na razie gdy pojawią się woreczki to znikają w ciągu minuty bo są brane garściami, a do koszy jest wrzucane wszystko :(.
Z tymi woreczkami to prawda, to takie dziwne przyzwyczajenie do chomikowania chyba z czasów PRL jak to nigdzie nic nie było a jak sie pojawiło to trzeba było brać ile się uniesie bo nie wiadomo kiedy znowu będzie 😝
Sama zachowałam sie w ten idiotyczny sposób jakieś 25 lat temu, gdy będąc na wycieczce w Szwajcarii gdzie na każdym kroku były kosze z woreczkami na psie odchody nazbierałam tyle woreczków, że ojciec przez kolejny rok do nich drugie śniadanie do roboty pakował 😶😂
Sprzątam zawsze, nieważne czy kosz jest za 5m czy 5km. I to jest takie smutne, gdy w odwiedzinach w Katowicach byłam z psem na osiedlowym wewnętrznym podwórku (gdzie kupsk tyle, że można by było ślizgawkę urządzić, koszy oczywiście brak), jakaś rezydentka zaczęła mi dziękować za sprzątanie, bo jestem PIERWSZA…
A ja mimo tego, że wiem jak to brzmi – nie sprzątam. Nie sprzątam pod swoim blokiem – wszędzie poza okolicą bloku już tak.
9 lat sprzątania… powiedziałam dość po przeprowadzce i tym jak wigilię spędziłam na kroplówkach z psem bo raz w życiu mi coś zjadł i akurat, źle trafił…
Na każdy spacer zabieram worek na śmieci i rękawiczki i sprzątam kilogramy (serio, średnio worek 40l) jedzenia z trawników. Starczy…
W Poznaniu w niektórych miejscach aż nie da się przejść. Niestety problem z psimi kupami jest duży.
Koło mojego bloku jest śmietnik przeznaczony na tego typu przyjemności z pieskim i słowem „WC” naklejonym i niestety praktycznie same tam śmieci po batonikach i worki po naszym psie, a dookoła pełno „trufli”. Też tego nie rozumiem… Tym bardziej, że rodzice, z tego co u nas zaobserwowałam, nie uczą sprzątania swoich dzieci więc te w przyszłości, jeśli zdecydują się na psa, też będą zostawiać posągi z brązu swoich pupili na trawnikach i nie tylko.
Zgadzam się – ludzi mozna nauczyć, ale gdzieś trzeba zacząć i to wszystko trwa. Mam nadzieję że z czasem bedzie lepiej. Przyznaję że byłam zaskoczona ile kup jest na trawnikach w Holandii ale jak widać wszedzie ludzie mają podobne „problemy”
Teraz prawie wszędzie są specjalne kosze i nie trzeba wcale dużo wysiłku żeby po swoim psie posprzątać. Z tego co zauważyłam młodzi ludzie raczej zwracają na to uwagę i często to robią, natomiast starsi prawie wcale. Moim zdaniem to kwestia nawyków i przyzwyczajeń, kiedyś nikt tego nie robił, dopiero teraz się to promuje. Myślę, że z biegiem czasu będzie lepiej 🙂
Tak,zgadzam się! Psie kupy należy sprzątać,a zwłaszcza, gdy pies zrobi kupę na chodniku.Mam psy od 25 lat i sprzątam kupy psie z trawnika w mieście,jak i u siebie na działce.Nie mam z tym problemu. Problem leży w workach na kupy.Są plastikowe,czyli w miastach problem przenosi się z jednego miejsca w inne.Nawet worki biodegradowalne rozkładają się kilkanaście lat.Nie jestem pewna czy nie lepiej zostawiać te kupy na trawie,ewentualnie zakopać.Kupa szybko się rozłoży jak inne związki organiczne i nie pozostanie po niej ślad.Dodam,że na zakupy chodzę z własnymi siatkami by nie namnażać reklamówek.