W internecie pełno psiarskiego narzekania – sama narzekam i ponarzekam też dziś. Ale trochę inaczej. Może niektórych moje narzekanie nawet trochę podniesie na duchu 🙂
W Polsce
Ah, ciągle czytam lub słyszę jak to psiarz psiarzowi wilkiem w Polsce. Jak to szerzy się chamstwo i ignorancja. Jak to wszędzie głupota, niewiedza, buractwo. Człowiek mógłby odnieść wrażenie, że to jakaś narodowa zmora, tragedia, że lepiej z domu nie wychodzić.
Pewnie, że na trawnikach są niesprzątnięte psie kupy. Oczywiście, że psy są niesocjalizowane, a właściciele niewychowani. Oczywiście, że trafić można na buraka, który opieprzy człowieka za to, że ośmiela się w ogóle żyć i zajmować sobą. Potem wyczarpany i sponiewierany psiarz wraca do domu, zagląda do internetu, a tam wiadomości o próbach trucia psów. I ‚hejt” się leje strumieniami i z sieci w w sieć, narzekanie, płacz i zgrzytanie zębów.
Tymczasem…
Wszędzie jest podobnie. Wszędzie są dziwni ludzie, ich dziwne psy, brud na trawnikach i trutki pochowane w krzakach. Nie jest gorzej, nie jest lepiej – jest inaczej.
Otóż poproszenie Holendra o odwołanie psa jest chyba bardzo często postrzegane jako coś obraźliwego. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie, ponieważ praktycznie za każdym razem, gdy o to proszę, widzę czyjąś oburzoną minę. Holendrzy lubią mieć racje i lubią gdy ich jest na wierzchu. Nie przepadają, gdy ktoś mówi im co maja robić, nawet jeśli to ich czyny przeszkadzają tej drugiej osobie. Jest to bardzo ciekawe zjawisko i cecha, która zaskoczyła mnie, bo jak większość zjawiłam się w tym kraju myśląc, ze tolerancja tutaj jest kosmiczna, a co za tym idzie, popularnością będzie się również cieszyć słowo „przepraszam”. Otóż nie cieszy się. Fakt, że być może Holender nie nawtyka Ci w twarz, ale ja już chyba wolę wrzeszczeć niż patrzeć na czyjeś miny. Tak więc, nie tylko w Polsce nie można się doprosić o odwołanie psa. Berek jest święty – psy, których jest tu pełno, obsiadają go czasem jak muchy. Psi Ryj wysyła milion CSów, czasem warknie, zawsze próbuje odejść. Gdy się nie da i inny pies zaczyna go napastować, interweniuję ja, prosząc o zabranie psa. I wtedy następuje co opisałam wyżej – obraza majestatu.
Druga spawa – kupy. Na trawnikach kupa na kupie. Niedaleko mojego domu jest szkoła podstawowa i jakiś ogromny pies (wnioskuję po kupie) notorycznie wali na chodniku niedaleko wejścia. Nie wiem, może to któryś uczeń… choć, jakkolwiek na dzieciach się nie znam – nie sądzę :P. Czy naprawdę za każdym razem biedny psiarz zapomina woreczka podczas porannego spaceru?
Czym różni się Holandia od Polski w temacie kup? Praktycznie niczym – no może tym, że TU SĄ KOSZE NA ŚMIECI, a w Polsce nie zawsze i trzeba psią kupę czasem ponosić.
Smycz Flexi. Dla mojego psa smycz automatyczna się nie nadaje. Berek jest za energiczny, za ruchliwy, za mało przewidywalny, żebym mogła bezpiecznie używać flexi. To czy inni jej używają mnie nie interesuje, jeśli tylko widzę, że psu nie dzieje się krzywda. Niestety nie tylko w Polsce flexi to zmora. Ili to razy, gdy jechałam z Berkiem rowerem, wyskakiwał na nas jakiś pies na flexi. Mnie to przeraża, bo poza samym faktem, że właściciel ma małą kontrolę nad psem w takie sytuacji, pies skacze do mojego psa przypiętego do roweru, to jeszcze dodatkowo możemy wszyscy zaplątać się w sznurek, wywalić, zagryźć i wtoczyć do kanału.
Flexi jest niezwykle popularne w Holandii. Mój pies wywołuje tu sensację i wśród właścicieli jak i wśród innych psów , bo jest energiczny. Ludzie czasem nie wiedzą co się dzieje i „ucinają” swoje psy, gdy te zainteresują się biegającym Berkiem. I często zamiast normalnie podbiec i się przywitać, psiaki robią salto w tył, bo smycz nagle została zablokowana… Międzynarodowo rozpoznawalny psi dramat :/. A ja z psem na lince jestem sensacją i czasem muszę odpowiadać na pytanie czemu nie mam flexi… Wtedy mam ochotę po prostu pokazać jak mogę odwołać psa od praktycznie każdej zabawy z innym psem i jak mogę ćwiczyć z nim psie sztuczki, gdy inny pies będzie się obok pienić na flexi… (uwaga: powiało moim psim snobizmem)
„Trawa jest zawsze bardziej zielona…”
Może i jest bardziej zielona po drugiej stronie płotu. Sama często łapię się na tym, że zaczynam coś krytykować, a zapominam, że po prostu głupio się czepiam i już. Trawa może i jest bardziej zielona, ale też zdarza się, że jest na niej więcej psich kup 😉 Nic nie jest tylko białe lub czarne.
Mi się ogólnie wydaje, że jeżeli chodzi o psy to wszędzie jest podobnie. Polacy po prostu kochają narzekać i marudzić.
Osobiście nie spotkałem się z mega dziwnymi sytuacjami. W naszej okolicy jest tylko jeden taki koleś, który podchodzi na ok. 20 metrów, sadza swojego psa i tak razem patrzą na inne psy – do niego podejść nie można (po agresywny), ale on nie odejdzie (bo jego pies chce popatrzeć) – to nic, że inne psy się denerwują 😉
Poza tym mało mamy okazji do narzekania.
Luzie są rózni – tylko po prostu niech nie doprowadzają do niebezpiecznych sytuacji a jakos czlowiek sobie poradzi. Zycze by nadal mieli Państwo szansę cieszenia się spokojną okolicą 🙂
Z tym odwoływanie to święte słowa. Ja już kilka osób uraczyłem zapytaniem: „Pani nie boi się o swojego psa ?”, „ja mam na Pani psa uważać ?”. Ludzie podchodzą do tematu „mój pies to taki fajny jest i NA PEWNO nic się nie stanie on chcę się tylko przywitać/pobawić/obwąchać” . Pytanie jak dobrze zna się swojego psa, co może na niego wpłynąć w danej sytuacji i przede wszystkim – co my właściciele wiemy o tym drugim, często obcym psie ? Nie wiemy jaki ma charakter, nie wiemy czy jest np. szczepiony, nie wiemy czy jego właściciel tak po ludzku sobie życzy zabawy choćby z w/wym. powodów.
Tu masz artykuł, który swojego czasu wzbudził jakieś kontrowersje w pl-necie, ale … mnie to spojrzenie odpowiada… ja, podobnie jak Autorka, bym polemizował czy dorosłemu psu jest niezbędne towarzystwo innych psów (o ile ma oczywiście kontakt z „ludzkim” stadem)
http://forum.owczarkopedia.pl/psi-park-jest-jak-zakupy-w-walmart-prawidlowa-socjalizacja-t4730.html?sid=06e8c456b3c6662679b59eef4069fc49
Dzięki za linka. Z moich obserwacji wynika że ludzie myslą że psy maja dwa stany – albo chcą sie bawic i kochają wszystkich i wszystko, albo są agresywne. Nie rozumieją ze pies jako indywidualna jednostka moze po prostu nie chcec, nie czuc potrzeby zadawania się z innymi psami. Porozumie sie z nimi, ale przeciez nie musi chciec sie bawić. Tak jak autork napisala w artykule ktory linkujesz – że przeciez my tez nie gadamy z wszystkimi obcymi ludzmi na ulicy.
Nie lubię takich ludzi którzy są nastawieni anty do innych psów. Takich w stylu proszę zabrać psa. A spadaj na drzewo i już cię tu nie ma
Takich ktorzy proszą o odwołanie psa gdy ten podbiega?