Daleko mi do tego by być w stanie powiedzieć, że znam Holandię i Holendrów. Poznanie kraju i kultury wymaga naprawdę dużo pracy i zaangażowania. Spędziłam w Holandii rok i po prostu obserwowałam co się dzieje wokół mnie i jak na to reaguję. Czasem można zobaczyć rzeczy, które dla mieszkańców są już niewidoczne lub po prostu są niekwestionowaną normą. To nie znaczy, że się to rozumie, albo, że ma się prawo do krytycznej oceny! Tak więc w tym wpisie mały zestaw moich obserwacji i refleksji na temat Holandii. Subiektywnie – to co mnie zauroczyło i spodobało, a także to co mnie zdziwiło i w czym nie mogłam się odnaleźć.
Holandia to kraj niezwykle specyficzny. Przyznam, że nie zdawałam sobie w ogóle sprawy z tego jak bardzo Holandia jest inna od krajów, które do tej pory poznałam. Wydawała się taka niepozorna, taka w centrum, taka tolerancyjna, więc i niby nieokreślona. Oh, jak ja się myliłam i jak bardzo byłam stereotypowa! 😉 Poniżej zrobiłam krótkie love/hate listy dotyczące Holandii. Nie znajdziecie nic podobnego w przewodniku turystycznym.
To love in Holland
Holendrzy na rowerach, śpiewający na cały głos – na początku dziwiłam się, potem to szczerze pokochałam. Holendrzy często śmigają na rowerach ulicami miast i po prostu śpiewają. I to głośno! Co ciekawe, po jakimś czasie zauważyłam, że również i ja, jadąc rowerem, zaczęłam nucić pod nosem. Robię to cichutko, ale i tak jest to dla mnie nietypowe, bo jestem wybitnie nieśpiewającą osobą. Rowerowi śpiewacy to coś wspaniałego i jak widać jest zaraźliwe.
Ścieżki rowerowe – rowerów w Holandii nie da się nie kochać. Są kwintesencją tego czym jest ten kraj i mieszkający tam ludzie. Infrastruktura dróg jest tak przygotowana, że rower jest najłatwiejszym i najszybszym środkiem transportu, nie tylko w Amsterdamie, ale i w całej właściwie Holandii. Oczywiście Holendrom nie od zawsze chciało się jeździć na rowerach – historia ścieżek rowerowych jest naprawdę fascynująca. Otóż po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej, aż do lat sześćdziesiątych, Holandia bogaciła się w zawrotnym tempie. I właśnie pod koniec lat pięćdziesiątych na wąskich ulicach starych miast pojawiła się ogromna liczba samochodów, na zakup których teraz było stać prawie każdego obywatela. Holendrzy próbowali przebudowywać miasta by zrobić miejsce dla ruchu samochodowego, jednak nie było to takie proste. Brak dobrej infrastruktury przegotowanej na tak duży ruch samochodowy znacznie obniżył bezpieczeństwo na drogach. W wypadkach ginęły tysiące ludzi, w tym dużą część ofiar stanowiły dzieci. Ludzie wyszli na ulice protestować. Dodatkowo, w roku 1973, miał miejsce pierwszy kryzys związany z cenami ropy naftowej. Zmusiło to rząd do wprowadzenia nowego planu dla Holandii – zaczęto promować jazdę na rowerze. Równocześnie przygotowywano nieprawdopodobną infrastrukturę – wybudowano ścieżki rowerowe i stopniowo ograniczono ruch samochodowy. Warto też zaznaczyć, że Holendrzy jako społeczeństwo mają niezwykle silną wiarę we wspólne działanie. Jest to zapewne związane z ich niezwykłą historią, gdzie jedynie kolektywne wprowadzanie różnych projektów pozwalało obronić się przed niszczącymi siłami natury i wyrwać morzu kolejne kawałki lądu czy zorganizować uprawę. Dlatego też tego typu akcje społeczne miały szansę powodzenia w Holandii, a ludzie czuli się odpowiedzialni za powodzenie swojego kraju i walkę o lepsze i bezpieczniejsze jutro. Z biegiem czasu Holendrzy pokochali jazdę na rowerze. Obecnie w Holandii jest więcej rowerów niż mieszkańców.

Tymczasem zachęcam do obejrzenia krótkiego filmiku nakręconego na jednym z dobrze mi znanych rond w Amsterdamie. Rowerzyści mają tutaj pierwszeństwo przejazdu co pokazują znaki namalowane na ulicy. Nie każde rondo daje przywilej rowerzystom i trzeba aktywnie patrzeć na znaki. Ważne też jest by pamiętać, że ruch rowerowy w Holandii jest wyjątkowo płynny i niezwykle dynamiczny – Holendrzy porozumiewają się ze sobą za pomocą dzwonków i pokrzykiwania, ale rzadko naciskają na hamulec ;). Jeśli będziecie odwiedzać kiedyś któreś z miast w Holandii polecam przyjrzeć się ruchowi ulicznemu w godzinach szczytu, tylko koniecznie dotrzyjcie w miejsca gdzie na rowerach poruszają się rdzenni mieszkańcy, a nie turyści :).
Pogoda – to powód do narzekań wielu osób. Osobiście holenderską pogodę bardzo lubię. Przyzwyczajenie się do niej i zakochanie się w tym co czasem było za oknem naszego mieszkania … zajęło mi chwilę, ale teraz wiem, że pogoda w Holandii może być czymś wyjątkowym, wartym poznania. Oczywiście, że tu dużo pada, ale deszcz jest inny. Zwykle, bo oczywiście nie zawsze!, pada z przerwami, a za chwilę wychodzi słońce, które za moment znów chowa się za wielką, ciemną chmurą. Niebo dynamicznie się zmienia, bo jest targane przez silny wiatr wiejący od morza. Bywa lodowato, nawet, gdy temperatura jest dodatnia, bo wilgoć powietrza robi swoje. Ale czasem podmuchu wiatru są dziwnie ciepłe. Ubranie się adekwatnie do pogody jest praktycznie niemożliwe, więc po prostu łatwiej się poddać w tym temacie by niepotrzebnie się nie irytować. Jedno jest pewne – pogoda się zmieni 🙂 .
Czasem słońce daje pokaz wspaniałych kolorów o zachodzie, które odbijają się w prawie niewidzialnym deszczu i w pięknych chmurach. Nigdzie nie widziałam tak cudownych spektakli na niebie jak właśnie w Holandii. A może właśnie dopiero tam zaczęłam to doceniać? Nie wiem. Ale wiem, że kocham holenderskie niebo. I zawsze już tak będzie.

Koty w oknach – jestem psiarą, ale kocham koty. I kota na pewno będę w przyszłości mieć, ale na razie nie mam takiej możliwości. Holandia to raj dla wielbicieli kotów. Mruczków jest zdecydowanie więcej niż psów. Gdy robi się chłodniej lub, gdy pada, koty siedzą w oknach i wyglądają jak piękne rzeźby. Holenderskie domy i mieszkania charakteryzują się dużymi oknami i … kotem na parapecie.

Krowy w lesie – moim marzeniem jest pojechać do Szkocji, ale właściwie czy muszę? Mam już szkockiego psa i też przez ponad rok widywałam regularnie Highlandzkie szkockie włochate krowy… Holendrzy trzymają różne rodzaje krów w lasach i na wrzosowiskach, gdzie służą one za kosiarki. Spacer w krowich plackach? Czemu nie!
Hortensje – tulipan kwiatem Holandii? Może i tak, ale większe na mnie wrażenie zrobiły hortensje. W sierpniu i wrześniu kwitną prawie w każdym ogródku. To jedne z moich ulubionych kwiatów. Nie potrafię przestać ich podziwiać.
Noordpier – „moje” miejsce w Holandii. To plaża, która znajduje się na cypelku za miejscowością Wijk aan Zee. Na Noordpier znajduje się wejście do portu, a na tyłach są ogromne fabryki i elektrownie. Pejzaż jest troszeczkę kosmiczny, ale pokochałam to miejsce od razu. Po prostu jest w nim coś niesamowitego. Pomiędzy drogą dojazdową a szeroką plażą jest spory kawałek porośniętych trawą wydm, gdzie można jeszcze dodatkowo natknąć się na pozostałości po starych bunkrach z czasów wojennych. Na Noordpier rzadko trafiają turyści. Można za to spotkać surferów, kite’owców, psiarzy i masę kolarzy. W weekendy koło godziny 9.00 prawie zawsze trafialiśmy na trening kłusaków.
Ten jeden obraz, którego nigdy nie zapomnisz – zobaczyłam w Rijksmuseum w Amsterdamie. Obraz ma tytuł:”Portrait of a Young Woman with ‚Puck” i namalowała go Therese Schwartze. Pokochałam. Kiedyś, gdy już będę mieć gdzieś w jakimś miejscu swoją własną ścianę, to prostacko wydrukuję sobie reprodukcję „Puck’a” i oprawię w tanie ramki z IKEI. Żeby tylko móc codziennie na niego patrzeć. I za to dziękuję Holandii 🙂
Czerwony pokoik w bibliotece na Universiteit van Amsterdam – właśnie tam odbierało się zamówione wcześniej w bibliotece książki. W mailu student dostawał numer swojej szufladki (tutaj to była plastykowa skrzynka), gdzie czekały na niego książki. Wypożyczało się je skanując swoje studenckie ID i kod książki na czytniku przy komputerze. Uwielbiam to miejsce, bo jest kosmiczne. Kolory wydają mi się absurdalne, agresywne, a zarazem niezwykle nowoczesne i żywe. Bo czemu ma to miejsce nie być wściekle czerwone?

SPUI25 – to centrum akademicko – kulturalne, gdzie odbywają się wspaniałe wykłady i debaty o tematyce społeczne, historyczne i kulturalnej. Łatwo tu trafić, bo SPUI25 znajduje się w samym centrum Amsterdamu, dokładnie na … Placu Spui. Jeśli tylko będziecie kiedyś odwiedzać Holandię, wcześniej sprawdźcie czy akurat w SPUI25 nie odbywa się jakiś ciekawy wykład. Wstęp jest wolny, należy jednak wcześniej się zarejestrować przez stronę internetową: www.spui25.nl
SPUI25 is an academic-cultural centre located on Spui, Amsterdam’s literary square. As a vibrant forum SPUI25 connects the academic world with the cultural sector in the broadest sense, as its events oscillate between science and imagination, fact and fiction. Almost daily, academics, writers, journalists, critics and creatives take the stage to discuss new findings in science and culture. At SPUI25, different perspectives intersect and produce new insights.
To hate in Holland
Przyroda nie pachnie – do Holandii nie przyjeżdża się podziwiać przyrody, bo nie za bardzo jest tam na co patrzeć… Za to architektura i sam koncept stworzenia państwa znajdującego się poniżej poziomu morza może być niezwykle ciekawe. Oczywiście, że przez ten rok znalazłam ciekawe zakątki, jak chociażby wybrzeże Morza Północnego, wrzosowiska, czy wydmy, jednak nic mnie szczerze nie zachwyciło. W Holandii nie ma praktycznie nieużytków – ludzie zagospodarowali każdy skrawek lądu, który wydarli morzu. Przypadkowe krzaczory czy zagajnik? Nie ma. Są małe skrawki lasów, są pola uprawne, ale nieduże, często ogrodzone, na które nie ma dostępu, bo są za płotem lub kanałem, zaraz koło gospodarstwa. Przez prawie każdy park narodowy, czy las, biegną betonowe, ubite ścieżki. Nie ma „dziczy”, bo nie ma na nią miejsca, a wszystko zostało zaplanowane i świadomie zasadzone. Przyroda istniejąca w tak ograniczonym stopniu nie pachnie…
Holenderskie miasta są bardzo zielone, ale jest to zieleń mocno zurbanizowana – drzewa wyrastają z betonowych chodników, trawniki i rabatki są dokładnie zaplanowane, a ich przeznaczenie opisane na znakach (plac dla dzieci, dla psów, do gry, do zabawy, do niedeptania…). Oczywiście, że jest to piękne i godne podziwu, ale mi osobiście, trudno funkcjonować w takich przestrzeniach, szczególnie z takim psem jak Berek. A bez psa nie chcę.
Horyzont – jest blisko. Nie daje mi mocy, nie inspiruje. Holandia jest bardzo małym krajem, ciasnym i gęsto zaludnionym. Zawsze, ale to zawsze, gdy patrzy się w dal, coś po drodze, stoi, coś zasłania horyzont. I nie zawsze jest to malowniczy wiatrak czy pole tulipanów. Częściej jest to zwykła droga, zakład produkcyjny, stado krów lub gospodarstwo rolne.
Psie kupy – wszędzie! Na chodnikach, mikro-trawniczkach, ulicach. Generalnie Holendrzy nie sprzątają po psach, mimo iż nie ma raczej problemu ze znalezieniem kosza na śmieci, czy nawet darmowych woreczków (np. są na plażach, a i tak trzeba uważać, gdy się zdejmie buty i chodzi po piasku… ja raz nie uważałam i myłam nogi w morzu. Ot, takie wspomnienie…). Zawsze, gdy sprzątam po psie, przechodnie patrzą na mnie jakbym robiła coś naprawdę przedziwnego. Biorąc pod uwagę jak mało w Holandii jest miejsca, jak duże jest zagęszczenie ludzi i jak dużo osób ma psy, czasem sytuacja z niesprzątniętymi odchodami jest tragiczna.
Bądź „normalny” – to moja bardzo osobista obserwacja, którą zapewne wiele osób podciągnie pod stereotyp. Holendrzy to bardzo zróżnicowany naród. Utrzymują swoją odrębność i dbają o regionalne różnice. To wymaga wiele pracy i charakteru i naprawdę jest godne podziwu. Jednakże szybko można zauważyć, że w Holandii ciężko być … innym ;). Obowiązuje tu niepisana zasada bycia i zachowywania się „normalnie”, czyli nie odstawania od ogółu. Po prostu warto być taką osobą którą inni ludzie będą mogli minąć obojętnie. W Holandii niewskazane jest obnoszenie się ze swoimi postawami, okazywanie emocji i złości (dlatego, gdy prosiłam o odwołanie psa, nawet takiego, który atakował Berka, pokazywano mi środkowy palec lub wulgarnie to komentowano), zwracania na siebie uwagi, czy nawet bycie oryginalnie ubranym (90% Holenderek ubiera się w tym samym stylu i ma tą samą fryzurę czyli długie włosy). Po prostu doe normaal.
Rozumiem tą postawę, gdyż funkcjonowanie w tak gęsto zaludnionych przestrzeniach wymaga niezwykłej samokontroli. Zakładam, że gdyby mieszkańcy Holandii mieli taki temperament jak ja, to ciągle by na siebie wrzeszczeli i wściekali, lub … lądowali z problemami o podłożu nerwowym, gdzieś daleko na pustkowiu 😉
Truskawki, w cenie 4 euro 500g, w sezonie – fakt, że w Holandii są cudowne sery i pyszne śledzie, ale old habits die hard i w sezonie tęskniłam za truskawkami. Truskawki pojawiły się w sklepach w czerwcu, ale były pakowane w plastykowe kontenerki, miały różowy kolor, nieciekawy smak i … szokującą cenę 4 euro za pół kilograma. Cena ta nie zmieniła się przez cały truskawkowy sezon. Być może nie wiedzieliśmy gdzie szukać dobrych, świeżych truskawek, może gdzieś są jakieś targi czy lokalni farmerzy, ale jakoś wątpię. Nic takiego nie widzieliśmy, a już w tym czasie mieszkaliśmy poza Amsterdamem, za to niedaleko holenderskiej wsi. Skoncentrowałam się więc na serach i rybach 😉

Holandia to zdecydowanie więcej niż wiatraki, tulipany, kanały i tolerancja. Przyznam, że te właśnie elementy, może i wyjątkowe i niespotykane w innych częściach Europy, jakoś umykały mi i nie czułam ich znaczenia, choć było mi to wpajane przez przewodniki, foldery informacyjne czy kolorowe zdjęcia Holandii.
Dziękuję za przybliżenie Holandii widziane oczami „zwykłej” Polki. Ciekawe, zastanawiające, czasem szokujące , a nawet egzotyczne🤗😊
Holandia nie dla nas – Legion by dostała szału z tymi kotami 🙂
Witam! Wspaniały blog i jeszcze wspanialszy pies! W tej chwili rownież rozważam przeprowadzkę do Amsterdamu z moją gordonką. Jak wygląda szukanie mieszkania z tak dużym psem? Obawiam się, że może być trudno znaleźć cokolwiek…
pozdrawiam!
Dzień Dobry 🙂 Dziekuje za mile slowa 🙂
Znaleźć mieszkanie jest niestety trudno 😦 Przez agencje nieruchomosci znaleźlismy pierwsze i z dziesiatek zapytań czy mozna z psem, odezwala sie tylko ta jedna. Szukalismy w Haarlemie pod AMS bo gordon musi biegac gdzies a w Holandii jest z tym wielki problem. Drugie mieszkanie , w Hilversum, znalezlismy przez FB i grupy w stylu apartments for rent itp. Ludzie wlasnie sie wyprowadzali, mieli dwa buldozki wiec wiadomo bylo ze z psem mozna. Mielismy szczescie bo inaczej tez nie moglismy nic znalezc w hilversum.
I zaznacze od razu, choc nie wiem jak i czy duzo biega Twoja gordonka, ze w AMS nie ma gdzie puscic setera. W Hilversum sa pola, grodzone, gdzie moze biegac luzem, ale tez nie wszedzie, tylko te przy ulicy Kolhornseweg. Inne maja zakaz puszcza psow luzem. W AMS ewentualnie slyszalam ze mozna puscic w Amsterdam Bos ale tam są chyba w okolicach ulice itp, nigdy tam nie bylam. Tak wiec szukanie mieszkania z psem w Holandii to nie tylko szukanie mieszkania, ale tez mieszkania w odpowiednim miejscu bo w AMS jest wyjąkowo ciezko wybiegać psa takiego jak seter (hmmm, moim zdaniem się nie da sie, i jeszcze są wszedzie kroliki na trawnikach 😀 )
Jesli jakos mogę pomoc to poroszę pisać 🙂 Trzymam kciuki! i pozdrawiam 🙂