Na co może zachorować pies?

Osoby, które zaglądają na nasz fanpage na FB (klik), lub które czytały ten post (klik) mniej więcej orientują się, że obecnie zmagamy się z Berkowymi nabytymi lękami. Obecnie przebywam w Polsce i w tym wpisie chciałabym pokrótce napisać co u nas słychać.

Liczyłam, że zmiana otoczenia pomoże Berkowi w walce ze strachem, bo problemy zaczęły się na spacerach w Holandii. Często taki „reset” psiej głowy działa. W Holandii Berek po ciężkim zapaleniu pęcherza zraził się do jednego miejsca spacerowego. Założyłam, że być może jego strach przed polami i osiedlowymi uliczkami w holenderskim Hilversum mają szansę zniknąć, gdy zaczniemy chodzić gdzie indziej na spacery. Szybko jednak okazało się, że chociaż na początku, zaraz po przyjeździe do Polski, było zdecydowanie lepiej, to z każdym dniem Berek zapadał się w sobie. Obecnie na pola raczej wchodzi, ale przechodzimy tylko jakieś 50 metrów i Ryj nie wykazuje zainteresowania dalszym spacerem. Obecnie spacer uważam za sukces jeśli Berek nie wraca do domu na krótkich nogach, wystraszony. Stosuję się do podpowiedzi behawiorystki z którą konsultowałam się jeszcze w Holandii. Jednakże na tym etapie zdecydowałam, że i ja i Berek potrzebujemy pomocy i na początku grudnia czeka nas spotkanie z kolejnym psim specjalistą od behawioru. Niestety nie wiem co dalej robić i zdecydowałam, że muszę zwrócić się o pomoc. Psu lękowemu można nie być w stanie pomóc, ale także można bardzo zaszkodzić i pogłębić lęk robiąc jakieś mniej lub bardziej nieskoordynowane rzeczy.

Jak to wygląda?

Znam Berka jak własną kieszeń co nie znaczy, że nie potrafi mnie zaskoczyć. Moja wiedza na jego temat to jedno, a wiedza na temat psów to trochę coś innego. W zachowaniu Psiego Ryja widzę, że coś jest nie tak, ale nie potrafię do końca tego zinterpretować po psiowemu. Psy to bardzo skomplikowane zwierzęta i nie ulegajmy wrażeniu, że już wszystko o nich wiemy, bo to jest zgubne. U Berka widziałam, że coś się dzieje, ale ponieważ nie jestem behawiorystą czy innym psim specem, nie wiedziałam co się szykuje i do czego może jego początkowa niechęć do spacerów i zmiany w zachowaniu w końcu doprowadzić. Zapraszałam go by za mną szedł, zachęcałam, bawiłam się cisnąc by szedł dalej. I szedł, i często koniec końców przełamywał się i potem było latanie i super humor. Czyli metoda niby działała, nie? Aż pewnego dnia Berek nie poszedł za mną tylko usiadł i prosił byśmy odpuścili spacer. Musiałam się cofnąć do domu… Ryj już nigdy więcej nie poszedł na pola w Hilversum. Strach i niepewność którą czuł na spacerze, zapewne z powodu zapalenia pęcherza (ledwo się zaczynającego, szybko wyłapanego, bo mocz nosiłam do badania co 3-4 tygodnie, leczonego) to było za dużo i postanowił, że będzie unikać sytuacji w których tak się czuje, zamiast stawić im czoło.

W Polsce obawy przed spacerami zostały. Pęcherz już dawno wyleczony, wyniki badań rewelacyjne, USG zrobione – pies zdrowy. Fizycznie. Bo psia głowa jest chora…

Berek na spacerze prawie cały czas wygląda jakby czekał, że za chwilę coś się wydarzy. Jest czujny w ten niepozytywny sposób. Poddenerwowany, nerwowy, rozedrgany. Setery to psy niezwykle wrażliwe i, jak wiele razy już wspominałam na blogu, wszystko co robią robią całym sobą. Boją się też całym sobą. Strach w Berku „klika”. A ja, jako chyba jedyna osoba z Berkowego otoczenia, dostrzegam ten moment. To jest zmiana w Berka spojrzeniu, posturze, potem w zachowaniu kiedy do mnie biegnie z tym innym wyrazem pyska i wiem, że na dziś już koniec spaceru i musimy się ewakuować. Co go straszy? Nie wiem. Przestrzeń? Bieganie? Pola? Trawa? Tego raczej nigdy się nie dowiem.
pola

Co teraz robimy?

Na początku grudnia widzimy się z behawiorystką, która podpowie mi co dalej. Obecnie próbuję nie zaszkodzić Berkowi czyli chcę by spacery były tylko pozytywne lub w najgorszym przypadku, neutralne. Wychodzę z nim na krótko i próbuję skończyć spacer zanim pojawi się strach. Krążymy po polu w kółko i nie nalegam by Berek gdziekolwiek szedł, jeśli sam nie pokaże, że jest ok. Jeśli zobaczę, ze nie ma nastroju na spacer to od razu zawracamy. Pomieszkujemy u moich rodziców, gdzie jest ogródek co pozwala mi na spokojnie pobawić się z Ryjem na zewnątrz. Na szczęście w domu i w ogrodzie Berek jest spokojny (jeśli nie słychać petard itp….), więc może bez stresu załatwić swoje potrzeby fizjologiczne i przewietrzyć futro bez narażania się na przytłaczające go bodźce.

Mi chyba jest ciężej niż Berkowi

W Polsce mam kontakt z super weterynarzem, który ma naprawdę wspaniałe podejście do zwierząt. Jest też jedynym znanym mi lekarzem weterynarii, który nie ma w gabinecie szafy bzdetnych karm od sponsora… Gdy czegoś nie wie to odsyła do specjalistów. Zawsze czuję, że chce dla mojego zwierzaka jak najlepiej i to właśnie one są jego pacjentami, a nie właściciel i jego portfel. Cała moja rodzina i rodzina mojego A. właśnie u niego od lat leczy swoje zwierzaki. Właśnie do niego zwracam się o poradę w sprawie Berka prawie zawsze gdy jestem w Polsce. Tak też było i tym razem. Zaczęłam myśleć o psychotropach dla Ryja. Jednak po rozmowie z naszym weterynarzem postanowiłam jeszcze zaczekać, a na pewno ponownie na spokojnie skonsultować się z behawiorystą i podjąć się pracy z psem. Dać mu czas.

Gdy siedziałam u naszego weterynarza w gabinecie, przyznając się do tego jak bardzo załamana, przybita, sfrustrowana i bezradna czuję się patrząc na to co dzieje się z Berkiem, usłyszałam od niego dwie wspaniałe rzeczy:

  • Berek jest szczęśliwy w domu i w ogrodzie gdzie radzi sobie na swój sposób z tym co go przytłoczyło i na co nie był przygotowany. To nie jest złe. Ma prawo do takiej reakcji. W domu i w ogrodzie jest w stanie wypocząć. Nie jest w stanie ciągłego napięcia i stresu.
  • Gdy psa boli noga dla właściciela jest naturalne, że nie ciągnie go na długi spacer. Gdy psu coś dolega w głowę, niech to będzie strach i niepokój, ludzie koniecznie zaczynają z tym inwazyjnie walczyć… Ale czy tędy droga? Czemu dajemy psu czas by zrosła mu się złamana kończyna, ale nie jesteśmy gotowy dać mu czasu by poradził sobie ze złamaną duszą i wymęczoną psychiką? Pies nie powie nam co jest nie tak, a ten brak możliwości skomunikowania się ze zwierzęciem jest kluczowy – nie znaczy to, że mamy więcej praw wobec ich leczenia i tego jak je traktujemy. To tylko znaczy, że musimy być gotowi na to, że się możemy mylić z diagnozą.

Postanowiłam, że dam Berkowi szansę na walkę ze strachem, wspierając go w tym jak tylko mogę. Przez jakiś czas będę to działać więcej na jego niż na swoich zasadach. Dlatego najpierw będzie behawiorysta i moja praca z Ryjem. Jeśli nie będzie poprawy, albo będzie pogorszenie stanu Berka, to zobaczymy co dalej.

Berek zawsze był dla mnie wsparciem. Tworzyliśmy dwuosobową drużynę, która nigdy nie planowała przyjmować innych zawodników. Było nam super we dwoje. A tu nagle z duetu zrobiło się trio – dołączył do nas Berkowy lęk. Niestety ani ja ani Berek nie radzimy sobie z tą nową sytuacją. Staramy się oboje, bo przecież widzę jak Psi Ryj chce biec, ale nagle coś go zatrzymuje, a on sam nie rozumie co się dzieje w jego głowie. A ja staram się nie angażować, nie denerwować, nie wywierać na nim presji… Behawiorysta zdiagnozuje nie tylko Berka, ale także mnie i mam nadzieję, że nas pokieruje w dobrym kierunku 😉

Reklama

15 uwag do wpisu “Na co może zachorować pies?

  1. Tak , przeczytałam z uwagą, jak zwykle zresztą, ten Twój kolejny blog i przyznaję racię Waszemy (😒)wetowi. Trzeba czasu nie tylko by wszystko pozlepiało się w łebku Berka, ale też trzeba czasu by i Tobie się wszystko posklejało. I jeszcze jedno , tak myślę, że psychotropy to w konieczności ostatecznej , bo i u człowieka rzetelny, opowiedzialny, kompetentny fachowiec=psychiatra/psycholog sięga po nie w ostateczności. I mam nadzieję, że traficie, i Berek i Ty na FACHOWCA, a nie na tzw fachowca! Bardzo polubiłam Berka i oczywiście Ciebie ( jako odpowiedzialną Panią) , śledzę Wasze zmagania, trzymam mocno za wyprostowane Waszych ścieżek, bo… mamy też ( pisałam) wrażliwą gordonkę i wiem jak boli COŚ czego nie można szybko usunąć, uspokoić ! Na nią ,tj na Polę, działa pozytywnie, co zauważyliśmy, spotkanie z sympatycznym czworonożnym wariatem, z którym może się wybiegać, pozaczepiać! Jednak nie wszystkie psiaki pasują tej naszej czarnuni, u nas pozostaje wówczas długi spacer po pobliskich polach, łąkach czy lesie! Wymęczona, rozluźniona wraca do domu i bunkrują się (czesto) pod fotelem i odpoczywa. Niestety, jest „zmuszona” być z naszą 14 letnią , walczącą ze zdrowiem, irlandką. Myślę, że nie jest to najlepsza kumpelka, ale żyją zgodnie , choć nie zupełne bezstresowo. Bo… psiaki też czują, że towarzysz jest nie w pełni sprawny życiowo, a Pola przechodzi taką sytuację 2 raz, …. bo 2 lata temu odeszła też nasza 12 letnia irlandka -pokonał ją nowotwór. Czasem patrzymy na tę naszą smutaskę i , tak po ludzku, żal. I kończę z tymi moimi dywagacjami , cały czas trzymając za powrót WASZEGO Najwspanialszego, bezstresowego „samopoczuwania”. I czekam na WIADOMOŚCI! POWODZENIA!!!👯🐕😍

  2. Ciężko mi uwierzyć w to, że zaczęło się od zapalenia pęcherza, że to było powodem… nie mówię, że się mylisz, ale z Donnerem swojego czasu też się bardzo męczyłam z tym, ale jakoś rozeszło się po kościach (na szczęście) Jak sobie pomyślę, ze mogło się podobnie skończyć to aż mnie ciarki przechodzą. Trzymam za Was kciuki!

  3. Jesteś pewna że przyczyną był pęcherz? Ciężko jest mi w to uwierzyć, znaczy nie mówię, że się mylisz, ale jak sobie pomyślę, że mogliśmy tak samo skończyć to aż mnie ciarki przechodzą. Bo też swojego czasu długo męczyłam się z tym u Donnera, ale na szczęście rozeszło się po kościach…

    1. Wiesz, pewnosci nie mogę mieć, ale Berek miał juz bardzo podobną reakcję na kłopoty z pęcherzem czyli nie wchodzil mi do jednego lasu gdzie chodzil na spacery gdy miał zapalenie. Psy róznie reagują. Zresztą slyszałam o kilku psach które własnie z powodu dolegliwości pęcherzowo-siusiających zaczęły unikać spacerów. Wydaje mi się że jest to związane z dolegliwościami fizycznymi w jakiejś postaci, a ostatnio chorował orzewlekle na pęcherz. I jeszcze robił jakiś czas (teraz juz przestał) tańce wokól krzaka by sie wysikać nawet po tym jak juz był wyleczony. Z czasem to akurat mineło.

  4. Ale macie szczęście z tym weterynarzem! My niestety takiego szczęścia nie mieliśmy i odwiedziliśmy wielu behawiorystów i weterynarzy zanim zaczęłam rozumieć, co dzieje się z moim psem. Stan Sumo i brak kompleksowej porady od specjalistów zmusił mnie do poznania wielu punktów widzenia na lęk u psa. Np.: w książce „Z miłości do psa. Jak zrozumieć emocje twoje i twojego psa” autorka pisze, że zwierzęta odczuwają strach znacznie bardziej niż ludzie (a ból fizyczny mniej – podaje również uzasadnienie naukowe tego faktu). Nic dziwnego, że lęk powoduje tak ogromne problemy behawioralne. Obecnie Sumo dostaje leki od pół roku, a od kilku tygodni jego forma psychiczna jest doskonała. Jednak kilka dni temu wychodząc z psem i idąc między blokami dosłownie spodziewałam się masakry – bałam się, że ktoś zrzuci na nas petardę i mimo, że pilnowałam luźnej smyczy, pies kulił ogon i płoszył się. Na szczęście wystarczyło zmienić trasę, żebym poczuła się pewniej, a pies zaczął korzystać ze spaceru. Także u nas pies ogarnięty, a właścicielka nie do końca i to też jest ogromne wyzwanie, którego muszę się podjąć dla dobra zwierzaka. Pozdrawiamy!

    1. Z Berkiem po prostu muszę jeszcze trochę zaczekac z tymi lekami, bo najpierw spróbuję tego uniknąć właśnie pracując z behawiorystą. Istotne u nas jest to że jest teraz ogród gdzie on spokojnie się załatwia i w miarę jest wyluzowany, czyli ma momenty bezstresowe. Inaczej jak pies męczy się cały czas.
      Pozdrawiamy 🙂

  5. to ja opiszę taką sytuację
    pies ze schroniska jest nadpobudliwy, bardzo (BARDZO) związany z jedną osobą! to też jest taki dwu osobowy team i … mam wrażenie, że pies postawił sobie za zadanie ochranianie tej osoby (jakby się czuł odpowiedzialny w jakiś tam psi sposób za tę osobę)…
    no a ta osoba zmieniła pracę, zaczęły się poważne stresy, obniżenie nastroju …
    i właściciel i pies „posypali się” emocjonalnie (pies jest smutny, boi się pozostawania w domu, nie bawi się – kiedyś chętnie to robił, często drży z nerwów)
    może tak jak w tej sytuacji wyżej opisanej … to ten wyjazd do Holandii a raczej związany z nim stres – Twój odbił się na psie

    1. Jak najbardziej jest to możliwe. Przestaliśmy sobie tam radzic, chwilę nam zajęło podjęcie decyzji, ale w końcu „poddaliśmy się” i jestesmy spowrotem w Polsce zbierając się.

  6. Ważne, że pies ma chociaż takie swoje miejsce, gdzie nie jest zestresowany. Mam nadzieję, że traficie do dobrego behawiorysty, który naprawdę zna się na rzeczy i po prostu pomoże.

    Jeżeli chodzi o zapalenie to mogło tak być, że pies był zestresowany i choroba była takim gwoździem – na 100% nie będzie nigdy wiadomo. Dobrze, że macie takiego weterynarza – leczenie psychotropami powinno być ostatecznością i mam nadzieję, że dacie radę bez tego.

    1. Dokładnie! Właśnie ten fakt, że może się jednak wyluzować w domu i w ogrodzie jest kluczowy. I to dla mnie też było decydujące, że na razie behawiorysta a nie leki. Trzymajcie kciuki 🙂
      pozdrawiam 🙂

  7. Ja z moim pieskiem miałam podobny problem, z tym, że chodziło o strach przed innymi pieskami. Zawsze jak mijamy jakiegoś innego pieska na spacerze cały się trzęsie, zaczyna od razu rwać za smycz i uciekać w drugą stronę. Postanowiłam unikać takich miejsc, gdzie są inne psy żeby nie doprowadziło to strachu przed samym spacerem.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s