Klasy komunikacji z Talking Dogs

U nas ostatnio cisza na blogu, co nie znaczy, że nic się nie dzieje. Trochę się dzieje i działo: dokształcam się na kursie na trenera psów, pracuję i łapię każdą wolną chwilę by odsapnąć w sposób kontrolowany. W międzyczasie też przeziębiałam się przewlekle, potem hodowałam półpasiec (ah, to jest menda!), bo mój organizm nie dał rady. Do tej pory odczuwam osłabienie i trochę czołgam się przez dni. Myślę o wakacjach, nawet takich króciótkich, byle wakacjach z moim A. i Psim Ryjem.

I tak w ramach trochę urlopowego szaleństwa, chęci spędzenia czasu z mężem i psem i na fali pasji uczenia się czegoś interesującego, wyciągnęłam naszą trójkę na Klasy Komunikacji organizowane przez Talking Dogs (klik).

Na Klasy Komunikacji planowałam wybrać się już dawno, ale zawsze, koniec końców, nie udawało mi wygospodarować czasu lub finansów. Ale wreszcie się udało! I nie żałuję, bo było to niezwykłe doświadczenie.

Czym są klasy komunikacji?

Na wydarzeniu na FB Talking Dogs podają, że:

Głównym celem warsztatów jest umożliwienie psom rozwijania umiejętności społecznych oraz panowania nad swoim stanem emocjonalnym w kontaktach z innymi psami oraz ludźmi. W trakcie zajęć, w sposób nieprzymuszony psy wchodzą w interakcje z innymi czworonogami. Ich uwaga i komunikacja skierowana jest również w stronę właścicieli oraz pozostałych uczestników znajdujących się na placu. Zajęcia mogą być pomocne psom wykazującym „zachowania problemowe”. Pamiętać należy jednak, że sam udział w klasach komunikacji może być niewystarczający w procesie rehabilitacji.
W warsztatach istotną rolę odgrywają psy o dobrych kompetencjach społecznych. Doskonaląc swoje umiejętności jednocześnie pomagają innym, mniej doświadczonym osobnikom.
Właściciele uczą się obserwowania i interpretowania pojedynczych zachowań, rozumienia interakcji, poprawnego wykorzystywania przestrzeni oraz komunikacji niewerbalnej. Nabyte w ten sposób umiejętności wykorzystują w życiu codziennym, pomagając swoim psom w trudnych sytuacjach.

Prowadzący warsztaty – Paulina Ziółkowska i Wojtek Radomiak – wiele razy zaznaczali, że niezwykle istotne jest budowanie zaufania pomiędzy opiekunem a jego psem, bo bardzo często jest podstawą w rozwiązywaniu ewentualnych problemów komunikacyjnych w relacji człowiek – pies i pies – pies. I choć wydawało mi się, że daję Berkowi wsparcie naprawdę w wielu sytuacjach, tak na Klasach zauważyłam, że mogłabym robić to o niebo lepiej.

Na warsztatach dowiedziałam się na jak wiele sposobów można pokazać psu, że akceptuje się tak jego jak i jego zachowania i tak poprawić relacje ze swoim czworonogiem. Jako że psy nastawione są na komunikację niewerbalną (w odróżnieniu do ludzi, którzy głównie komunikują się ze sobą za pomocą głosu), każdy, nawet najmniejszy, nasz gest jest dla psa istotny. To naprawdę niezwykłe. Niby to wiedziałam, ale… na Klasach Komunikacji zobaczyłam to w praktyce.

Jak to wygląda?

Klasy trwały dwa dni. I były to bardzo intensywne dwa dni. Zaczęliśmy w sobotę koło 10.00 rano i skończyliśmy … po 12 godzinach! A i tak materiału byłoby na minimum drugie tyle. Klasy odbywają się na ogrodzonym terenie, w Ośrodku Jeździeckim „Prestige” w Borkach Wielkich (klik), niedaleko Częstochowy. Prowadzący dobierają psy w dwójki, czasem w trójki, i psiaki są wprowadzane na teren, gdzie jest również dostęp do jeziora i gdzie z boku siedzą wszyscy uczestnicy i obserwatorzy. Z psami na terenie gdzie odbywa się interakcja przebywają cały czas opiekunowie. Pozostałe psy pozostają w pokojach w ośrodku lub w autach – generalnie powinny nie przeszkadzać psom na placu. Na początku interakcji jeden pies zwykle znajduje się na oddzielnym, mniejszym, terenie wyznaczonym z boku. Pozwala to psom obserwować się i, oczywiście , komunikować, ale bez możliwości fizycznego kontaktu, co zapewnia czworonogom bezpieczeństwo. Psy na „wybiegu” mogą robić co chcą – biegać, szczekać, jeść lub tarzać się w końskich kupach – opiekunowie nie powinni ingerować w zachowanie psiaków. Jedynie można psa chwalić 🙂

Na początku wszyscy obserwowaliśmy interakcję, a po jej zakończeniu, gdy psy są już odprowadzone do pokoju lub samochodu, analizowaliśmy z pomocą prowadzących co zobaczyliśmy lub co nam się wydaje, że zobaczyliśmy na placu. Każda sytuacja jest inna, bo każdy pies jest inny. Jednak, co wyraźnie powtarzało się, to słowa prowadzących, że warto i trzeba budować zaufanie pomiędzy psem a opiekunem. To jak będziemy nad tym pracować zależy od naszego psa i od nas samych, jednak ta relacja jest niezwykle ważna dla każdego psa.

Berek miał kilka „wejść” na plac i spisał się naprawdę świetnie. Paulina i Wojtek uświadomili mi jak niezwykle ważni jesteśmy dla Berka, nawet gdy wydaje nam się, że „pies radzi sobie sam” i nie ma co się wtrącać. To jak mocno Berek jest do nas przywiązany sprawiło, że raczej nie ma już momentu, kiedy Psi Ryj zadecyduje, że chce być w jakiejś sytuacji sam. Jeśli tak czuje, to zapewne przez nas, bo nie daliśmy mu wsparcia czy poczucia bezpieczeństwa w danym momencie. Po prostu Ryj chce byśmy przy nim byli i tego potrzebuje.

A jaki jest Berek?

Dowiedzieliśmy się, że Berek jest psem niezwykle empatycznym – potrafi uszanować potrzeby innych psów i nie narzuca się. Tego nie wiedziałam. Może powiem inaczej – czułam to, ale nie potrafiłam tego nazwać. Paulina i Wojtek, patrząc na Psiego Ryja, od razu potwierdzili, że jest psem, któremu brakuje pewności siebie i który potrzebuje więcej czasu, by poradzić sobie z niektórymi nowymi sytuacjami. Jest też niepewny w kontaktach z nowymi ludźmi. Berkowi brakuje także doświadczenia w radzeniu sobie w trudnych psich sytuacjach. Było to widać podczas jego ostatniej interakcji, kiedy z mniejszego zamkniętego terenu obszczekiwał Berka reaktywny chart, a mój pies nie miał pojęcia co zrobić – chciał kontaktu, ale gdy strategia którą obrał, czyli pozytywne i pokojowe podejście, nie przyniosło efektu, to po prostu stał i się rozglądał bezradny. Z pomocą przyszedł Berkowi trzeci pies, który był na placu – sunia ze świetnie rozwiniętymi umiejętnościami społecznymi. I to właśnie ona podeszła do charta i  pomogła mu uspokoić się sygnalizując mu swoim zachowaniem, że nie musi się tak denerwować i stresować i że wszystko jest O.K. Berek nie wiedział jak pomóc innemu psu w stresującej sytuacji, bo nie ma opanowanych odpowiednich narzędzi komunikacyjnych.

Gdy jest już po zajęciach …

To był bardzo intensywny weekend. Jak dla nas trochę zbyt intensywny. Na klasach byliśmy pierwszy raz i trochę nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Wstawaliśmy po 6.00, aby zabrać Berka przed zajęciami na dłuższy spokojny spacer, bo w końcu spędzał większość dnia w aucie lub pokoju. Prowadzący zaznaczyli, że każdy może zrobić sobie przerwę w dowolnym momencie i iść do psa, jednak ja miałam ciągle gdzieś z tyłu głowy, że może Berkowi jest źle, ciężko i powinnam z nim spędzać więcej czasu. Ale wtedy traciłam cenny czas na zajęciach, bo przerwa jako taka była tylko jedna – obiadowa. Psi Ryj potrafi wyluzować się praktycznie w każdym miejscu jeśli tylko zaskoczy, że obecnie tu jest nasza „baza”, więc i tak mamy z nim komfortowo jeśli o to chodzi. Jednakże widać było, że Berek słysząc szczekanie czy piszczenie psów w sąsiednich pokojach niepokoił się. Dodatkowo upał był problemem, bo spacer nad jezioro gdzie mogłam schłodzić psa zajmował mi minimum godzinę, a to już sporo czasu, który traciłam nie mogąc obserwować interakcji.

Brakowało mi też asertywniejszej organizacji – osobiście uważam, że należy chociaż wstępnie i szacunkowo poinformować uczestników ile zajęcia będą trwać, bo wiedząc kiedy jest koniec, jaką strukturę ma dzień, można inaczej rozplanować swoje siły i energię czy chociażby przerwy. My niestety do końca właściwie nie wiedzieliśmy ile psich par zostało (czasem niektóre psy wchodziły po kilka razy, więc nie dało się tego obliczyć), ile jeszcze czasu spędzimy na placu, czy warto lecieć do psa i wziąć go na spacer, czy za chwilę skończymy i będzie relaks, a może za sekundę Berek będzie potrzebny do interakcji.

Po sobocie byliśmy wykończeni. I niestety nie udało nam się dotrzymać do końca niedzielnych zajęć. Postanowiliśmy zebrać się po 16.00, bo czekał nas jeszcze powrót do Warszawy. Musieliśmy wiedzieć, że będziemy przytomni, bo prowadzenie auta po dwóch dniach spędzonych w upale to dodatkowy wysiłek.
1.jpg
Osobiście uważam, że na Klasach było trochę za dużo psów. Głównie chyba z tego powodu dwa dni okazały się być tak intensywne. Z jednej strony rozumiem, że potrzebna jest spora ilość psów do zorganizowania interakcji, ale jednak czy aż tyle? Czy zajęcia musiały trwać po 12h? Robiąc sobie przerwę traciłam możliwość oglądania interakcji czy słuchania analiz. I czułam się jak „cienias”, który nie daje rady i chce iść do pieseczka, który tkwi w pokoju sam lub po prostu na chwilę zejść ze słońca. Myślę, że tutaj pomogłoby zakomunikowanie uczestnikom co się dzieje i dziać będzie w najbliższym czasie, jaki jest plan na następne godziny, bo w pewnym momencie zaczęłam czuć się jakbym oglądała i słuchała taśmowego nagrania lub doczepiała się do pędzącego pociągu.

I też ważne jest aby zastanowić się czy psy, które spędziły 10+ godzin w nowym miejscu, poddenerwowane szczekaniem i odgłosami ze stajni, będą miały ochotę i siłę na interakcje z innymi czworonogami. Czy my po długim, stresującym dniu w pracy czy na uczelni mamy ochotę poznawać nowe osoby? Oczywiście zabierając psa na warsztaty czy seminarium sami powinniśmy wiedzieć co robimy i co jest dobre dla naszego psa. Jednak dzień który trwa ponad 12h uważam za zbyt intensywny, szczególnie dla psiaków, któ®e gorzej znoszą zmiany i zamieszanie.

Na Klasach Komunikacji nie dostaje się gotowego rozwiązania na problemy jakie możesz mieć z psem. Klasy jednak podpowiedzą opiekunowi na co zwrócić uwagę w relacji z psem. Prowadzący zaznaczyli, że analiza zachowań dotyczy tylko tego co widzą tu i teraz. Należy pamiętać, że wcześniej przygotowany plac, gdzie odbywają się klasy jest super bezpieczny, ale… właściwie nie do otworzenia w prawdziwym życiu. Uważam, że uczestnicząc w Klasach Komunikacji należy po prostu chłonąć moment, patrzeć na psa, pozwolić mu być sobą na tysiąc procent.

Pozwól psu być wspaniałym. Zakochaj się w swoim czworonogu na nowo, bo każdy pies jest super.

W tym Klasy Komunikacji pomagają. I chociaż normalnie psia komunikacja najczęściej odbywa się z przypadkowymi psami spotykanymi na ulicy czy w parkach, to my – świadomi opiekunowie naszych czworonogów – zawsze możemy próbować być lepszymi psimi przewodnikami. Edukujmy się 🙂

 

 

Reklama

5 uwag do wpisu “Klasy komunikacji z Talking Dogs

  1. Nam by się takie zajęcia bardzo przydały, bo ciągle mamy problem z tą reaktywnością smyczową. Niestety u nas takich rzeczy w pobliżu nigdzie nie ma 😦

    1. Akurat na tych klasach temat smyczy był poruszany ale mało, bo psy prawie zawsze były puszczone luzem lub widziały się przez płot. Ale na pewno można wyciągnąć jakieś wnioski przydatne przy pracy z psem na smyczy.

  2. Od dawna Was czytam i tyle w Was zapału, aby pomóc psu, podziwiam i mocno kibicuję.
    O tych klasach komunikacji wiele czytałam, ale jakoś nie jestem przekonana do końca, choć ciekawi mnie jak to wszystko wygląda.
    Ps. gdzie robisz kurs trenerski?

  3. Nie czuj się cieniasem 😛 Ja sobie na ostatnich klasach na których byłam odpuściłam. Między innymi postrzeganie psa jakie wyniosłam z klas sprawiło że na klasy, w takiej formie w jakiej są oferowane w Polsce, z psem już nie jeżdżę. Cieszę się że namówiła mnie na nie wspaniała osoba, że trafiłam min na Marinę, że uczestniczyliśmy w psich spotkaniach zanim zyskały na popularności, ale własnie przez to patrzenie na psa psimi oczami nie chcę go narażać na dyskomfort. Dziś hipokryzją byłoby dla mnie zamknięcie psa z pokoju w nieznanym miejscu na tyle godzin żeby, no własnie, żeby uczyć się jak zapewnić psu dobrostan? Nikt nie zmusza do siedzenia cały dzień na klasach, ale jesli nieopatrznie wzięło się psa i wydało tysiąc złotych, to po prostu człowiek siedzi żeby się uczyć i wynieść jak najwięcej. Nasza pierwsza klasa to była frustracja, również ekonomiczna. Kupa kasy wydana, wstawanie o 2 w nocy żeby dojechać na zajęcia, siedzenie pół dnia czekając na swoją kolej i okazuje się że nasza pierwsza klasa to był po prostu.. brak klasy, a na całym wyjeździe pies miał tylko dwa czy trzy spotkania, nie tego się spodziewałam. Osoby z psami z większymi zdolnościami społecznymi odczuwają to pewnie trochę inaczej, bo ich psy uczestniczyły w wielu interakcjach, skutkiem czego kompetentne psy nabywały jeszcze lepszych umiejętności. Bardzo się cieszę że napisałaś też o niedoskonałościach schematu wg którego są prowadzone zajęcia. Klasy otwierają oczy, czasem za bardzo 😀 Ale niczego nie żałuję, nie miałabym kudełka takiego jakim jest gdyby nie to że kiedyś ktoś mi powiedział o psich spotkaniach. Nawet jeśli już nie jeździmy na spotkania, to jednak dogadujemy się z psem dużo lepiej i to jest dla mnie najważniejsze. Trzymam kciuki żeby i w innych psich szkołach ta klasowa gałąź lepiej się rozwinęła, a klasy stały się dostępne dla większej ilości psów i ludzi.

Odpowiedz na Kalyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s