Podróżowanie z psem to czasem zły pomysł

Podróże z psem są super, aż… nie są. Uwielbiam łazić z Berkiem, ale zawsze staram się pamiętać, że pies patrzy na wszystko inaczej niż człowiek. I tak na przykład piękny miejski rynek może być dla niego nudny lub wręcz przytłaczający z powodu tłumu, ale za to nudny skwerek przy bloku to dla Ryja wielka frajda z czytania smrodowych wiadomości pozostawionych przez inne psy.

Berek nie jest psem z którym mogę iść wszędzie – dość szybko czuje się przytłoczony ilością bodźców, ma skłonności do dramatyzowania swojego „nie podoba mi się już”, jest niezwykle ekspresyjny i ode mnie uzależniony, bo ufa mi, że to właśnie mnie warto prosić o naprawienie sytuacji, która mu nie odpowiada. Gdy zaczyna być na „nie” w jakimś temacie, taki już raczej pozostaje, aż go zresetuję zmieniając to z czym sobie nie chce lub nie potrafi poradzić. Czasem oczywiście jest to dla mnie niemożliwe do zrobienia… np. teraz, gdy jest upał, a ja nic z tym nie zrobię.

Wybraliśmy się spontanicznie na dwa dni do Krakowa. Uwielbiam odwiedzać stolicę małopolski, bo mam do Krakowa niezwykły sentyment. Nie do Rynku (omijam go z daleka) czy Wawelu itp, ale do ludzi, których tu poznałam, najlepszej kawy jaką piłam w najfajniejszej kawiarni jaką kiedykolwiek odwiedziłam i do psich spacerowych miejscówek. Niestety nasz wyjazd okazał się troszkę klapą, bo Polskę zalały upały, których Berek nie wytrzymuje. I to jest właśnie to – podróżowanie z psem jest czasem do niczego, bo nikt rozsądny nie będzie ciągnąć psa w taki skwar i intensywnie łaził po mieście, umawiał się ze spaceru na spacer, sentymentalnie snuł się godzinami po polach w pełnym słońcu.

Efekt? Siedzimy dziś w wynajętym mieszkanku. Plan był, że pójdę z Berkiem do Muzeum Galicja, gdzie czeka na mnie cały asortyment księgarni tematycznej i nowa czasowa wystawa. Niestety, gdy wyruszyliśmy po 9.00 na Kazimierz, Berek szedł tak powoli i tak bez życia, że zawróciłam. Wiem, że nic mu nie jest, mam wodę i wiem, że niedługo wrócimy do domu i nie będziemy się nigdzie smażyć. Ale niestety Psi Ryj tego nie wie i to przybite, lekko ugotowane psie spojrzenie spode łba, plus smucie się z jednej plamy cienia do drugiej, to jasne sygnały, że prosi o zrozumienie i wyrozumiałość. Upał nie dla niego.
Screen Shot 2017-08-11 at 113635

Zawróciliśmy. Może podrzucę Berka do Adama, który spędza dzisiejszy dzień w siedzibie firmy, gdzie kiedyś pracował. Wtedy skorzystam z chwili bez psa i śmignę do Muzeum Galicja, ale to nie będzie to – bo miał to być wyjazd z Berkiem- czas spędzony z psem, aktywnie i fajnie, bo razem jest najlepiej. Jednak nie takim kosztem 😦

Szczęście w nieszczęściu, że rezerwując nocleg w ostatniej chwili, mieliśmy farta, bo okazało się, że z mieszkania mamy wyjście na ogród, gdzie Berek rozlewa się na betonowym tarasiku. Mogło być gorzej 😉

Jadąc gdzieś z psem trzeba brać pod uwagę, że być może plany zwiedzania czy, nawet całego wyjazdu, trzeba będzie z powodu zwierzaka zmienić.

P1370901
Relaks na tarasiku w ogródku wynajętego mieszkanka 🙂

 

Reklama

6 uwag do wpisu “Podróżowanie z psem to czasem zły pomysł

  1. Zawsze dostosowuję wyjazd do potrzeb psa 🙂 tak samo gdy wynajmuję lokum 🙂 no i nigdy nie jeżdzę z psem do miasta …..to nie miejsce dla psa ,a już nie dla setera na pewno !!!!! wracajcie na łąki idzie ładna chłodna pogoda

    1. Łąki tu są, ale przez upał na łąkach tez się nie da wytrzymać, bo nie ma cienia. Seter w miescie sobie poradzi, jeśli dostarczy mu sie równie spacer w polach 🙂

  2. Święte słowa. Ja też czasem rezygnuje z zabierania psa na wyjazd do Warszawy, żeby się nie nudził. Głównie ogranicza nas czas na ciekawy spacerek 😝 dużo bardziej wolę poświęcić cały dzień za wyjazdy poza miasto. Ulubiony kierunek -> Kampinos

  3. Ja wprawdzie mam kundelka ale tak samo kombinuję z wyjazdami żeby jemu było dobrze a tym samym nam komfortowo. Nieraz z sentymentem wspominam beztroskie wyjazdy za granicę ale teraz, odkąd jest Frugo, nie wyobrażam sobie żeby go zostawić pod opieką innych osób bo jest z nami bardzo mocno zżyty i wiem że byłoby to dla niego traumą. Dlatego nasze wakacje zazwyczaj to kilkudniowe pobyty w powiedzmy niezbyt dalekiej odległości od domu (Frugi w samochodzie jest cały czas aktywny i nie chce się położyć, wiec takie 3-4 godziny podróży to dla niego max) i z dala od miejskiego zgiełku. 🙂
    Właśnie myślę nad wyjazdem do Krościenka bądź Szczawnicy i trafiłam na Twój blog i bardzo mi się spodobał. Wiele cennych spostrzeżeń, które w pełni podzielam jako psiara całym sercem 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s