Autorka bloga Trend z Seterem często wspominała, że według niej najważniejszą komendą u psa (nie tylko setera) jest przywołanie. Zgadzam się z tym w pełni. Jest to komenda, która przydaje się w wielu sytuacjach, a może też uratować psu życie.
A jak to wygląda u nas? Ano, różnie. Jak na setera, Berek ma dobre przywołanie. Jednak w tym stwierdzeniu są dwa „ale”…
Pierwsze „ale” co znaczy „jak na setera”? Nie znoszę tak myśleć o moim psie, choć czasem się na tym łapie i chyba jest to nieuniknione. Seter to pies jak każdy inny tylko, że ma silny instynkt myśliwski. Oczywiście nie każdy seter, bo jest to też kwestia indywidualna. Berek kocha tropić, jest temu oddany i doskonale wie, że nie ma nic lepszego. Sądzę, że oddałby duszę diabłu za gonienie po polach za tropem. Biorąc to pod uwagę, nauka przywołania u setera jest dość trudna. Jako amatorowi, wychodzi mi to różnie, ale o tym za chwilę.
Drugie „ale” to próba odpowiedzenia sobie na pytanie co to znaczy, że przywołanie jest na poziomie dobrym… Czy jeśli jest po prostu tylko dobre, a nie jest idealne, to nie znaczy to, że właściwie go w ogóle nie ma? Czy pies, który nie ma wyćwiczonego przywołania na 100% ma wyćwiczone w ogóle przywołanie? To to działa czy nie działa?
Tak więc mając na uwadze co napisałam powyżej – u Berka, jak na setera ;), jest dobrze. Berek w ciągu 3 lat z niknął mi z oczy może 2 razy na około 1-2 minuty (wskoczył w krzako-las wyraźnie idąc za tropem). Raz miał bliskie spotkanie z sarną. Za każdym razem byłam przerażona i reagowałam pewnie histerycznie, ale to już mój problem, a nie psa. Nie sądzę jednak, żebym miała powody do tego by osiąść na laurach. Dla mnie, jako właśnie właściciela setera, przywołanie jest tym samym co odwołanie. A odwołanie to jest przerwanie czegoś co pies już robi. Osobiście uważam, że przywołanie psa, który sobie biega wesoło po znajomym trawniku nic nie znaczy, bo pies właściwie czeka na kontakt z właścicielem i nie jest niczym konkretnym zajęty. Natomiast odwołanie psa, który zaczyna bawić się z innymi psami, lub który zaczyna biec po tropie, robić coś co jest dla niego praktycznie sensem i miłością życia, to zupełnie inna para kaloszy…
Spacer z psem po polach to dla mnie ciężka praca. Ćwiczę z Berkiem przywołanie, cały czas go obserwuję, patrzę co robi, próbuję zgadnąć co będzie robić za chwilę. Po trzech latach z Psim Ryjem wiem, że na jakoś naszego przywołania/odwołania ma wpływ:
– czy jest to zwykłe pole, czy np polanka w parku miejskim (np. na Polu Mokotowskim) – tam gdzie Berek wie, że może być zwierzyna zachowuje się zupełnie inaczej.
– czy wieje wiatr, czy jest wilgotno, zimno, ciepło, itp.
– czy zapachy są świeże – Berek przecież to doskonale wie, ja mogę to zgadywać tylko obserwując jego zachowanie.
– czy wszedł już na trop i nim idzie, czy jeszcze nie. W momencie kiedy ślad jest świeży i Berek go dokładnie zidentyfikował, bywa ciężko. Na szczęście potrafię często dostrzec, że Berek jest danego dnia pobudzony, szuka i że mam z nim kiepski kontakt na spacerze. Zwykle wtedy wracamy do domu, albo zmieniamy miejsce spaceru. Nie ma sensu, abym próbowała zainteresować go czymś innym, biegała z patykiem, czy robiła pajacyki, bo Berek nie będzie tym zainteresowany.
– jeśli widzi zwierzynę istotne jest czy ona się rusza czy stoi nieruchomo i czy jest blisko czy daleko. Od zwierzyny znajdującej się daleko raczej mogę go odwołać, ale wtedy zapewne Berek jej jeszcze nie czuje, bo już wcześniej widziałabym, że węszy i podchodziłby do niej po łuku, więc taka sytuacja się nie liczy. Jeśli zwierzyna jest blisko i się rusza… zachęcam do wpisu, który podlinkowałam wcześniej…
– czy jest zmęczony, bo wtedy, po prostu, mniej tropi.
– od humoru Berka. Czasem ma dni, że po polach spaceruje niby książę, a czasem nie przestaje galopować z nosem przy ziemi.
Na pewno popełniłam mnóstwo błędów ćwicząc przywołanie, ale robiłam co umiałam. I teraz jestem o 3 lata z Berkiem mądrzejsza. „Jak na setera” jest dobrze. Jak na mojego setera to mogłoby być lepiej :(.
Poniżej dwa filmiki z naszego porannego spaceru. Na pierwszym Berek już leciał po śladzie, jednak nie był nim aż tak bardzo zainteresowany i odwołanie go nie było problemem. Na drugim filmiku Berek okładał pole szukając czegoś ciekawego – to dla niego norma i „nudy”, więc odwołałam go od tej czynności w miarę szybko.
(przyciszcie kompy 😉 )
Na filmikach Berek ma świetne powroty, naprawdę. Wiem, że dodawanie „jak na setera” jest często trudne do przełknięcia, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – różne rasy mają różną specyfikę i podczas szkolenia trzeba ją brać pod uwagę. Wyżeł to nie border collie – zresztą, jak widzę ludzi, którzy robią fajne rzeczy z trudnymi rasami to podziwiam ich znacznie bardziej niż kolejne sztuczkujące jak roboty BC. 😉
W kwestii samego wracania. Wydaje mi się, że równie ważne jest też to, aby pies trzymał się przewodnika. Pamiętam, że w najgorszym okresie nauki przywołania fakt, że T. zawsze wie, gdzie jestem i nawet, jeżeli nie przychodzi to bardzo się mnie pilnuje był dla mnie dużym oparciem. Wiem, że mój pies może nie odwołać się od polowania natychmiast, ale wiem też że nie ma takiej opcji, że da w długą i się zgubi idąc za zwierzyną.
Berek jest super i bardzo dużo udało Ci się z nim zrobić, serio! 🙂
Dziękuje za miłe słowa! Naprawdę dzięki.
Masz racje z tym pilnowaniem sie przewodika. Berek gólnie cały czas jest koło mnie i własnie dowodem na to jest to że nie znaka mi z oczu. Cały czas go obserwuje i staram się wiedzieć co się dzieje i interweniować. Zreszta psa który jest w miarę blisko też łatwiej przywołać. W wpisie nie wspomniałam tez o tym że chowam mu się czasem i wiem, że mnie szuka i jestem mu gdzies tam potrzebna na tym spacerze :). Jednak z nim nie da się „odpuścić” – spacer to praca 🙂
Jak wiozłem w pociągu mojego pierwszego setera (irlanda), spotkałem Państwa hodujących pointiery. Rozmawialiśmy wtedy m.in. o komendach i ogólnie zasad według jakich ma żyć pies. Mieli oni odnośnie tego tematu jedno bardzo fajne stwierdzenie, które brzmiało mniej więcej tak:
„Żaden wyżeł, a w szczególności seter nigdy nie stanie się bezduszną maszyną gotową na rozkazy. To zawsze będzie krnąbrny, ale szalenie kochający pies testujący Ciebie i Twoje zasady”
Wtedy nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Teraz biorąc pod skrzydła małego gordona byłem tego świadom. Ale i w tym można znaleźć seterowy urok 😉
„Jak na setera” Berek ma chyba bardzo dobre przywołanie, a może być tylko lepiej. 🙂
Wspaniałe słowa ! Ta pani miała racje w 100%. Berek własnie taki jest i przyznam z jestem z tego dumna. Bo przecież on ma kochać tropienie i mieć pasję i być dynamiczny itp. Dostosowałam miejsca naszych spocerów do moich i jego umiejetnosci (lub ich braku) i jakos sobie radzimy. Oby tylko po prostu był bezpieczny, bo przy nodze nie musi spacerowac w polu 😉
Dziekuję za super komentarz 🙂
Dla każdego właściciela psa prawidłowo przepracowane przywołanie powinno się nadawać do odwołania psa. Tak jak napisałaś nie jest sztuką przywołanie psa, który nie robi nic konkretnego – w tym wypadku to raczej sztuczka (możemy sobie ćwiczyć żeby było szybciej, czy po prostej, ale praktycznie niewiele nam to daje) albo wstęp do nauki.
Jednak z tymi 100% bym nie szalała – pies to żywy organizm a nie maszyna. Możemy zadowolić się 99%, byle bez niebezpiecznych sytuacji 😉
Na filmikach przywołanie jest super – podziwiam i życzę dalszych sukcesów 🙂
Dziekuję 🙂 Tak bede z nim do konca zycia ćwiczyć :).
Na filmikach własnie raczej nic sie ciekawego dla niego nie dzieje, ale tez nie jest znudzony. Trzeba ćwiczyc 🙂
pozdrawiam 🙂
nie używasz gwizdka ?
Uzywam alarmowo. Jestesmy nadal w fazie wyćwiczania tego bo jak wąchał się z sarną (podlinkowany wpis) to okazało się ze gwizdać sobie mogę.
Zgadzam się z tym, że kwestia przywoływania jak również odwoływania psa jest najważniejszą komendą jaką powinien posiąść pies jak również właściciel:).
Chciałam poruszyć kwestię jak to wygląda u mojego azylanta. Napomne tylko, że posiadam psa o bardzo silnym instynkcie łowieckim… nasze spacery to wieczne tropienie.
Dla mnie na dzień dzisiejszy( po roku) od adopcji psa sukcesem nazywam co innego:
– na owartej przestrzeni ciesze się, jak co chwila mam psa przelatującego na oku
– kiedy go zawołam zatrzymuje się i się na mnie ogląda
– kiedy wołam bez rozproszenia, wraca
– kiedy zwietrzy trop, nauczyliśmy się, że każdy czeka w miejscu gdzie się rozstaliśmy nie ważne czy to będzie 5, 10 czy 15 min.
– zbudowanie wspólnego ZAUFANIA że pies wróci a ja bede czekać
Dla niektórych może to co napisałam będzie szokiem jak tak można, ale dla mnie i T. to ogromny sukces – który nie podlega dyskusji. Tylko my wiemy z jakiego punktu wyszliśmy a w jakim jesteśmy.
Wiem ,że nigdy nie oducze psa tropienia ( zresztą dlaczego miałabym to robić) raczej nauczyłam się wykorzystywać jego potencjał do innych rzeczy w których ten instynkt wykorzystam.
Instynkt w naszym przypadku jest pierwszy,dla mnie to juz kwestia odporności psychicznej, kiedy pies znika do 100m to norma. Ufam mu ,że zawsze wróci jak będe czekać.
Co ja wynosze z takich spacerów?
Po roku zrozumiałam tak naprawde czym jest ten instynkt łowiecki. Zmieniłam zdanie w kwestii polowań ( zawsze myślałam, że to okrutne i męczące dla psów). Nauczyłam się, że nie wszystko jest takie jak nam się wydaje. To, że powinnam ciągle pracować ze swoim psem. Ucze się kiedy moge go bezpiecznie spuszczać- bo mam kontrole nad zwierzęciem.
Pozatym nie sztuką jest trzymać psa ciągle na smyczy, ale puścić i sprawić by byliśmy ciekawsi niż przebiegająca sarna 🙂
Mam nadzieje, że mój wpis będzie dla niektórych elementem zaskoczenia. Da do myślenia i…. chwalenia swoich psiaków ‚niezależnie w jakim miejscu jesteście” na dzień dzisiejszy.
Oj ja znam Twojego T. i jego mysliwskie zapędy – niezły z niego agent. Bardzo podziwiam bo dogadaliście sie super i widziałam Was w akcji. I tez podziwiam spokoj jaki czasem u Ciebie widze na spacerach ;).
Praca z psem ze schroniska, ktory ma już swoj „bagaż” to start z innego zupełnie punktu. I czesto nie wiadomo do końca z jakiego.
Zostaliście przez nas nominowani do Liebster Blog Award 😉
http://www.przybijlape.eu/2015/01/liebster-blog-award.html