Nigdy nie byłam osobą zachwycającą się szczeniakami – wolę chyba dorosłe psy. Oczywiście psie maluchy są słodkie, kochane, milutkie i śmieszne i nie da się ich nie lubić. Ale wolę psy dorosłe, bo relacja z nimi jest zupełnie inna i wydaje się pełniejsza. Czytaj dalej →
Poranne godziny w weekend. Jestem na spacerze w Puszczy Kampinoskiej i prowadzę Berka na pasie biodrowym do którego jest przypięty na dwu-metrowej smyczy. Jestem obwieszona sakwami ze smaczkami, bo pracuję z Berkiem nad jego lękami. Nie wiem jeszcze do końca jaki jest według Berka status bycia przypiętym do pasa biodrowego – nie wiem czy traktuje to jako bycie „w pracy” czy nie – tak czy inaczej jest to dla niego spacer aktywny fizycznie jak i mentalnie, bo jest obecnie psem lękowym i wszystko wymaga od niego więcej wysiłku i poświęcenia. Ale akurat w Puszczy powinnam mieć szanse na spokojną pracę z psem, bo jest ciekawie, ale nie ma innych psów latających luzem: w końcu takie są przepisy obowiązujące w Parku Narodowym i psy prowadzać należy na smyczy… Czytaj dalej →
Ostatnio Berek trochę chorował i dlatego było nas mało na blogu. Obecnie jest leczony i mam nadzieję, że teraz będzie już szło tylko ku lepszemu. Z powodu złego samopoczucia Psi Ryj był osowiały, nie chętnie biegał, nawet nie za bardzo chciał wychodzić na spacery. Nie wyglądało to dobrze. Czytaj dalej →
Nareszcie, po wielu rozmowach w sieci, udało nam się poznać osobiście Homera i jego panią. Co tu dużo mówić – spacer był wspaniały: świetne towarzystwo i cudne tereny w Dziekanowie Leśny nad Wisłą pod Warszawą.
Berek i Homer są w podobnym wieku i mają podobny temperament. Z „panią Homerkową” przegadałyśmy o naszych psach prawie dwie godziny i doszłyśmy do wniosku, że nasze czworonogi są bardzo do siebie podobne z charakteru. Podobnie również zachowują się w stosunku do innych psów i ludzi. Podobieństwo jest tak duże, że aż obie byłyśmy tym zaskoczone.
A co na to Homer i Berek? Chłopaki przez większość spaceru udawali, że się nie widzą, ale też nie oddalali się od siebie celowo. Każdy miał tego drugiego na oku gotowy pobiec w jego kierunku i sprawdzić co nowego wywęszył. Nieśmiało poganiali ze sobą przy niewielkiej sadzawce, ale jakoś beż przekonania. Natomiast pod koniec spaceru zaczęło się prawdziwe, seterze szaleństwo – biegali jak szaleni po plaży nad jeziorkiem, wskakiwali do wody, podgryzali sobie uszy. Było na co popatrzeć, bo mimo, iż oba psy były brudne i zaślinione, to nadal uważam, że psie szczęście to najpiękniejszy widok. A to szczęście aż z nich kipiało:). popatrzcie na te dwa wspaniałe cudaki ! 🙂
Berek raczej nie jest wielkim pływakiem. Do wody wchodzi chętnie, ale raczej nie pływa. Zdecydowanie preferuje brodzenie po płyciźnie i zamaczanie tyłka w błocie przy brzegu. aportuje patyki, ale nie zawsze. Szybko stwierdza, że już pływać mu się nie chce i rezygnuje z dalszej zabawy. Berek nie należy też do odważnych i pływania chyba trochę się obawia. Psią wersją Michael’a Phelps’a nie zostanie, ale jestem pewna, że dziś bawił się świetnie pływając 🙂
Podczas ostatniego spaceru z dwoma pięknymi Golden Retrieverami, oczywiście świetnymi pływakami, Berek pokonał swój strach i popłynął za piłeczką daleko od brzegu. Zmotywował go zapewne fakt, że Teodora i Duffel robili to bez zająknięcia, a on zostawał na brzegu. Przecież nie może go ominąć taka świetna impreza 🙂
Natomiast pływające nieopodal kaczki zmotywowały mojego psa do skoczenia z pomostu. Byłam z niego bardzo dumna, bo wiem, że dla niego to wielki wyczyn. Na dole wpisu zdjęcia ze skoku 😉
Jak Wasze psy znoszą gorącą temperaturę? Dla Berka 20C to już dużo i widzę, że ciepła pogoda ma wpływ na jego zachowanie. Tylko w upał Berek tak naprawdę zwalnia. Niezależnie od temperatury zawsze ma ochotę iść na spacer, ale w lato szybko osiąga stan wrzenia i zaczyna biegać trochę wolniej niż zwykle. W upał, oprócz zajmowania się jak zwykle węszeniem za zwierzyną, Berek szuka sposobów na ochłodzenie się. Z moich doświadczeń wynika, że Polska to kraj wybitnie błotnisty … Zawsze, ale to zawsze, Berek wraca ze spaceru brudny, bo udaje mu się znaleźć jakieś bagno, kałużę, albo piach, żeby się wytarzać. Powrót do domu z psem z którego ocieka błoto napawa mnie swoistą dumą 😉
Zdjęcia poniżej zrobiłam podczas jednego, porannego spaceru. Upału nie było, ale Berkowi było oczywiście za ciepło. W drodze powrotnej zagadało mnie czterech chwiejnych, miejscowych gentlemen’ów na rowerach- podryw na mojego własnego psa jest wręcz gwarantowany, gdy Berek odwiedzi psie SPA i ocieka syfem. 🙂
Zdarzają się takie momenty, że dzieje się za dużo rzeczy i za szybko. Czuję się tym przytłoczona. Za szybkie tempo i natłok myśli obezwładniają mnie. Czasem tak po prostu bywa. W trudnych chwilach bardzo często łapię się na tym, że moje zagonione i zmęczone myśli uciekają do Berka. Nagle w ciągu dnia marzy mi się by go przytulic i móc spędzić z nim parę chwil. Albo zobaczyć jego roześmiany ryj ;). Potrzebuję mojego psa, bo jego obecność mi pomaga.
Już dawno stwierdziłam, że poranny spacer z psem to jedna z najmilszych chwil w ciągu dnia. Pies myśli schematycznie, ale też potrafi zaskoczyć swoją bystrością. Doskonale dostrzega schematy w zachowaniu człowieka i szybko się ich uczy. Najprawdopodobniej nikt nie zna równie dobrze Berka jak ja, ale mam też świadomość jak dużo Berek wie o mnie. Razem tworzymy spacerowy duet – jedno potrzebuje drugiego. Berek mnie napędza i mobilizuje. Natomiast ja widzę jak Berek zerka na mnie co chwila, przybiega się „zameldować” co jakiś czas , lub chowa koło mnie, gdy czuje się zagrożony. Uzależniłam się od świadomości, że jestem dla niego ważna na jego psi sposób.
Z Berkiem ciężko jest iść do lokalu, bo jest niecierpliwy i zaraz chce wychodzić. Nawet jeśli jest po spacerze, to i tak znajdzie jeszcze energię na stękanie i poganianie nas żebyśmy szybciej pili kawę. Berek nie ma czasu na siedzenie w kawiarni. Przyznaję, że często po prostu nie mam ochoty wlewać sobie naprędce kawę do gardła i patrzeć jak mój pies cały czas jest gotowy do wyjścia. Poddaję się i nie biorę ze sobą psa, mimo iż bardzo bym chciała, żeby mi wszędzie towarzyszył. Ale cóż 🙂
Pogoda ostatnio zrobiła się piękna, więc postanowiliśmy wziąć Berka do Secret Life Cafe ryzykując ewentualne siedzenie w ogródku kawiarnianym, gdyby pies za bardzo się kręcił. Secret Life Cafe to nieduża knajpka na Warszawskim Żoliborzu. Na swojej stronie na FB lokal chwali się, że ma dobrą kawę i jest psiolubny. Zauroczył mnie osobny album ze zdjęciami psich gości – psiawiarnia.
Secret Life Cafe jest nieduża, ale jasna i bardzo przyjemna. Na Żoliborzu jest mało miejsc gdzie można wypić dobrą kawę, a Secret Life Cafe na pewno jest warta uwagi pod tym względem. Podają tam kawy parzone w ekspresie, ale także alternatywnie. Są naprawdę przepyszne i warto spróbować. Jeśli chodzi o jedzenie to próbowaliśmy tylko wypieków – bardzo, bardzo dobre, bo nie za słodkie. W menu znajdują się różne zdrowe koktajle i potrawy wegetariańskie.
Informacja przydatna dla psiarzy – jest zadaszone i osłonięte od wiatru patio, a w ładną pogodę otwierają ogródek na trawie z leżakami. Przed kawiarnią stoi też kilka stolików, gdzie można przysiąść z psiakiem. Oczywiście w środku zwierzęta też są mile widziane, choć gdy jest dużo gości może być trochę ciasno dla większego psa.
Z racji, że Berek kiepsko zachowuje się w knajpach, usiedliśmy na patio. Trochę zmarzłam, ale co zrobić – Berek kręcił się jak w mrowisku i koniecznie chciał być tam, gdzie smycz już nie starczała. Potem do kawiarni przyszedł drugi piesek i Berek usilnie chciał z patio wejść do środka i powąchać kolegę. Cywilizowane moje zwierze to nie jest… Ale i tak uważam wypad za udany, bo kawa była pyszna, a ja przez chwilę siedziałam z moim wspaniałym psem i nie topiłam się w błocie 🙂
Secret Life Cafe
ul. Słowackiego 15/19 (zaraz przy wejściu głównym do Teatru Komedia)
Warszawa – okolice Placu Wilsona
Dzisiejszy spacer był niesamowity. Berek generował wyjątkowo dużo energii. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek tak szybko i zacięcie biegał. Coś niesamowitego! Berek złapał trop już na samym początku spaceru, jak tylko spuściłam go ze smyczy. Seterowy galop, po czym pełen euforii cwał, zaczął się po minucie. Berek biegł, dla samej radości biegania. Gdy oddalał się ode mnie za daleko, wołałam, a on łukiem do mnie wracał, nie zmniejszając tempa. Już po paru minutach musiał ostudzić się w błocie, a potem wytarzać w śniegu. Przez cały dwugodzinny spacer Berek krążył z nosem przy ziemie i węszył. Stwierdzam, że nie ma nic cudowniejszego niż spacer z Berkiem, ale tylko po bezpiecznej okolicy, gdzie nie muszę się denerwować, że coś się stanie.
Popatrzcie na to psie szczęście na zdjęciach poniżej. Cudowny widok, prawda? 🙂
W ostatni weekend znów udało mi się umówić na seterkowy spacer w cudownym gronie. Już wcześniej pisałam o świetnej Vegusi i Suzance z którymi Berek szaleje po nadwiślańskich łąkach pod Warszawą. Szkoda, że nie bywam w stolicy częściej, bo takie spacery to dla mnie terapia i zastrzyk energii na cały tydzień.
Psy wyjątkowo dobrze się bawiły. Zresztą popatrzcie sami na to szaleństwo. Dla seterowych szajbusów zapewnia, że zdjęcia poniżej będą mieć moc uzdrawiającą 🙂
Berek podziwia swoje kobietki 🙂Widzicie psy? Pełen galop 🙂