Poranne godziny w weekend. Jestem na spacerze w Puszczy Kampinoskiej i prowadzę Berka na pasie biodrowym do którego jest przypięty na dwu-metrowej smyczy. Jestem obwieszona sakwami ze smaczkami, bo pracuję z Berkiem nad jego lękami. Nie wiem jeszcze do końca jaki jest według Berka status bycia przypiętym do pasa biodrowego – nie wiem czy traktuje to jako bycie „w pracy” czy nie – tak czy inaczej jest to dla niego spacer aktywny fizycznie jak i mentalnie, bo jest obecnie psem lękowym i wszystko wymaga od niego więcej wysiłku i poświęcenia. Ale akurat w Puszczy powinnam mieć szanse na spokojną pracę z psem, bo jest ciekawie, ale nie ma innych psów latających luzem: w końcu takie są przepisy obowiązujące w Parku Narodowym i psy prowadzać należy na smyczy…
Już na początku spaceru podbiega do nas beagle, oczywiście luzem. Namierzam daleko właścicielkę i wołam prosząc o zabranie od nas psa. W odpowiedzi słyszę „klasyk”: pies jest łagodny, chce się tylko przywitać. Wyciągnęłam ciężki kaliber argumentów i odpowiedziałam, że mój pies nie jest łagodny i nie chce się przywitać. Berek wyraźnie nie był zachwycony bliskością beagle’a, ale nic nie robił. Psy powąchały się oczywiście, a mnie Berek przeciągnął w krzaki by podsikać co podsikał drugi piesek.
Fakt, że właścicielka beagle’a przeprosiła mnie i w końcu zabrała psa, ale co wyszarpane i przeciągnięte za psem to moje. Po tym jak przypomniałam jej, że jesteśmy w parku narodowym, nawet widziałam, że zapięła psa.
Dalej jeszcze spotkaliśmy dwa labradory, gdzie jeden był luzem. Gdy poprosiłam o odwołanie psa, znów usłyszałam, że jest łagodny i chce tylko się powąchać. Powtarzałam 3 razy, że mój pies nie chce się witać, nie życzę sobie by podchodziły do niego inne psy i że właśnie z nim pracuję. Pani właścicielce ciągle spadała obroża z szyi jej psa, więc czekając na to by droga była dla nas wolna, zdążyłam jeszcze jej przypomnieć, że w Puszczy psy spacerują na smyczach, plus, że nie puszcza się luzum psa do drugiego psa, który jest na smyczy. W końcu labek został zapięty, a ja usłyszałam poetyckie: „Może pani przejść” 😀
Ale przypomnijmy fragment regulaminu obowiązującego w Parku Narodowym jakim jest Puszcza Kampinoska:
Użytkownicy przebywający na terenie parku zobowiązani są do przestrzegania zakazów
i nakazów obowiązujących w parku oraz wskazówek pracowników parku, przewodników lub innych osób upoważnionych przez dyrektora parku, a w szczególności zakazów:
[…]
k). wprowadzania psów, za wyjątkiem psów na krótkiej smyczy w miejscach
wyznaczonych w planie ochrony lub zadaniach ochronnych
[…}
I takim sposobem, spacer po parku narodowym, staje się nerwówką. Idąc tam zakładam, że takie sytuacje nie będą mieć miejsca, bo nie pozwala na to regulamin. Ale widocznie nie mam racji 😦
Obecnie Berek średnio ma siłę na kontakty z innymi psami – ma chore kończyny, plus problemy behawioralne. Co jak co, ale spacer po Puszczy, gdzie powinno być spokojnie ale ciekawie, okazuje się kolejnym miejscem wymagającym ode mnie bycia w psim-alercie :/. A tłumaczenia właścicieli psów, że ich pieski są łagodne i chcą się tylko przywitać, gdy ja sobie tego nie życzę, doprowadzają mnie do pasji. Czemu ja mam przestrzegać przepisów i jeszcze dodatkowo tłumaczyć się z tego? Ludzie wyciągają argumenty w dyskusji, gdzie nie mają praktycznie nic do powiedzenia, bo naruszają regulamin miejsca w którym się znajdują, plus naruszają moją przestrzeń osobistą (puszczają na mnie psa, gdy sobie tego nie życzę), plus moje dobro osobiste (roszczą sobie prawo do decydowania o tym co się dzieje z moim psem, gdy proszę o zostawienie go w spokoju). Nie wspomnę tutaj nawet o tym, że warto pamiętać, że jesteśmy w parku narodowym. Bardzo ważnym parku, niczym nie ustępującym każdemu innemu którym się zachwycamy i gdzie jeździmy na wakacje. Tylko ten jest po prostu „pod nosem”.
Czy widzieliście kiedyś reakcję strażnika leśnego na nieprzestrzeganie regulaminu w parku narodowym? Czy oni wystawiają mandaty? Upominają? Osobiście nigdy się z tym nie spotkałam.
źródło: Strona Kampinoskiego Parku Narodowego (klik)
Trzeba się niestety przyzwyczaić, że ludzie nawet takie miejsca jak puszcza kampinoska i jej zasady mają w poważaniu. Też nie lubię jak ćwiczę z psem, a ktoś nagle wychodzi i koniecznie chce na siłę przywitać pieski…
Ale neurotycznie się zrobiło ! 🙂 Nie denerwuj się tak 🙂 To tylko beagle i dwa labki i ich – co najwyżej – lekkomyślni właściciele. Z obserwacji wiem, że postrzeganie psa u nas jest takie: albo się „bawi” albo jest „agresywny” gdzie wg. mnie najlepszym stanem dla dorosłego (nie mówię tu o procesie socjalizacji szczeniaka) psa jest …. błoga obojętność w stosunku do innych psów. Ani agresja, ani ekscytacja („bawi się”).
Trzymanie psa na smyczy – problem jest w tym, że u nas nigdzie w nie wolno puszczać psa luzem. Miasto, park narodowy, las… wszędzie nie wolno. Wybieg dla psów ? Jasne, tylko, że tam nie da się chodzić z psem ze względu na wielkość, nie da się pracować/uczyć się (nie mówię o „podaj łapę”) ze względu na inne psy chyba, że a co najwyżej przebywać. Dlatego ja na terenach odludnych raczej chodzę z psem luzem ACZKOLWIEK nie pozwalam na to aby zbliżał się do innych psów (nie znam ich, ich właścicieli, stanu zdrowia, szczepień etc, poza tym wyżej pisałem jaki stan jest najlepszy).
Raz spotkałem Straż Leśną z psem bez „zachowanych środków ostrożności” i spytali tylko „dlaczego pies nie na smyczy ?”.
Mieszkając na wsi, jest więcej miejsca gdzie pies może się swobodnie wybiegać, w mieście tego nie ma a powinny być tego typu miejsca.
Też prawda. Wybiegi niby są ale to nie to samo co park czy pola. Nic jednak nie tłumaczy puszczania psa luzem w parku narodowym. Mam nadzieję że to sie zmieni w przyszlosci 😦
Bardzo ładnie. Nie należy (spuszczać ze smyczy). Tylko że w KPN nie należy, w Lasku Młocińskim nie należy, w otulinie nie należy i we wszystkich parkach miejskich nie należy. Mam szczeniaka owczarka, który musi: 1. Wybiegiwać się (czyli logiczne, że bez smyczy, linki itd.), 2. Poznawać (swobodnie) inne psy, zwłaszcza większe, silniejsze i dorosłe, bo na razie wszędzie jest największy i najsilniejszy (zalecenie behawiorysty). Wymaganie nr 1 jest prawie nie do spełnienia, bo patrz wyżej, wymaganie nr 2 niestety również, bo z nieznanych mi powodów właściciele tych większych i silniejszych nie godzą się na kontakt ze szczeniakiem. Mam pytanie, zupełnie poważne: Gdzie w okoliach Puszczy można pojechać z psem, żeby można go było spuścić ze smyczy? (o wymaganiu nr 2 już nie śmiem marzyć) :-(.
Z tego co się orientuję jeśli nie ma lokalnego/ miejscowego regulaminu danego miejsca (czyli parku narodowego, miejskiego parku itp) to w Polsce można wszędzie (poza lasami) puszczać psa jeśli sprawuje się nad nim całkowitą kontrolę. Czyli można poza miastem puścić psa na polach czy łąkach jeśli ma się nad nim kontrolę. Są też parki miejskie gdzie można puszczać psy luzem w wyznaczonych miejscach. Polska jest i tak bardzo liberalnym krajem w tym temacie. Sama mieszkam w okolicach Puszczy i Berek biega tylko po pustych polach, w lasach nigdy. Natomiast spotykanie z innymi psami to jeśli robiłabym to teraz (nauczona doświadczeniem ) robić to tylko z psami ktore znam , żeby nie zaszkodzić szczeniakowi. 🙂
Coraz więcej widzę takich samotników. Ja i mój pies a reszta won. Kiedy się idzie to nie wiadomo czy się spotka kogoś w porządku czy właśnie takich negatywnie nastawionych ludzi jak wy. Agresywny właściciel i agresywny pies. Bo skoro właściciel nie lubi innych psów to jego pies też nie lubi.
Dla mnie to lekka przesada. Jeśli nie będzie Pani pozwalać psu poznawać się z innymi, łagodnymi psami (a takie Pani spotkała, sądząc po opisie sytuacji), to będzie tylko coraz bardziej lękliwy. Nie rozumiem ludzi, którzy nie pozwalają swoim psom na interakcje z innymi psami. Sami przecież potrafimy zagadać do obcych ludzi, pytając o drogę czy godzinę czy po prostu wymieniając uprzejmości – dlaczego na siłę desocjalizować swojego pupila? Jeśli pies ma naprawdę poważne problemy behawioralne, a proszę wybaczyć ale mam podejrzenie że te, które Pani opisuje, mogą wynikać z nieprawidłowego wychowania przez Panią i łatwo je bedzie zniwelować przez zmianę swojego nastawienia, to istnieje cos takiego jak żółta kokardka – przyczepiona do smyczy informuje innych właścicieli, że do danego psa nie można się zbliżać.
Moj pies czuje się osaczony jesli jest na smyczy lub na pasie i podbiegają do niego inne psy. W Puszczy potrafi podbiec ich kilka na raz. Pies doskonale wie ze ma ograniczone mozliwosci poruszania się i komunikowania i zaczyna się denerwowac. Wlasnie takie sytuacje sa niedopszczalne. NIe puszcza się luzem psa do drugiego na smyczy lub gdy opiekun sobie tego nie życzy. Jesli psy zaczną się kręcic a ja bede miec swojego na pasie to jest to niebezpieczne bo można się zaplątać i wywrucić. Zresztą psy doskonale komunikują się na odległość i akurat jak są w lesie na smyczy (a muszą byc bo takie są przepisy!) to nie musza się wąchać z bliska. Psa trzeba takze nauczyc ze nie zawsze leci do inne psa na hurra i robi impreze 🙂 Podbiegacze tez doskonale wiedza ze drugi psiak jest na sznurku i czesto zachowują się prowokacyjnie wobec takiego zwierzaka.
Co do kokardki to zgadzam się, jednak gdy jestem w lesie psy powinny byc wszystkie na smyczach. Puszcza to park narodowy.