Nigdy nie byłam osobą zachwycającą się szczeniakami – wolę chyba dorosłe psy. Oczywiście psie maluchy są słodkie, kochane, milutkie i śmieszne i nie da się ich nie lubić. Ale wolę psy dorosłe, bo relacja z nimi jest zupełnie inna i wydaje się pełniejsza.
Przyznam, że nie pamiętam za bardzo tego jak Berek był takim psim maluchem. Pamiętam natomiast jak był podrostkiem… O mamusiu! – czego ten pies nie robił?! Ogólnie Berek był i jest bardzo grzeczny, ale jak był młodszy, a szczególnie w tym mega trudnym wieku czyli od około 8 miesiąca do 1,5 roku (plus minus kilka miesięcy), energia jaką potrafił wygenerować przerastała moje wszelkie oczekiwania. Wiem też, że popełniłam bardzo dużo błędów, gdyż brałam jego „występki” do siebie, jakby Berek robił „mi” te rzeczy z premedytacją i świadomie. Byłam po prostu zmęczona fizycznie, a on wręcz przeciwnie, bo młodego zdrowego psa w tym wieku fizycznie nie raczej nie zmęczysz.
Z Grandą jest zupełnie inaczej, bo moje podejście jest inne. Ryjówka właśnie weszła w ten beznadziejny wiek, bo niedługo będzie mieć rok. Jest już dojrzała i bardzo sprawna fizycznie, czuje się często niezależna, ale w tym samym czasie potrzebuje wsparcia, bo powracają różne lęki i niepewności. Osobiście uważam, że jest to najtrudniejszy wiek u psa – jest tak samo ciężki dla samego psa jak i dla jego opiekuna.
Grandę obserwuję. Nie zacietrzewiam się jak głupia, że w poniedziałek mnie posłuchała, a we wtorek wypięła się na to co do niej mówię. Widzę, że ma cięższe dni i wtedy zupełnie odpuszczam i dla jej i swojego dobra. Wiem, że się stara, ale czasem po prostu sobie sama ze sobą nie radzi. Zalewa ją milion kretyńskich pomysłów, ciało reaguje na emocje w sposób wręcz kosmiczny. Wtedy po prostu zwalniam i staram się pomóc jej rozwiązać sytuację w którą wrzuca ją jej psia, młodzieńcza główka.
Co mogę poradzić? Pozwalajcie psom odreagować czy wyładować energię i emocje jaka się w nich kumuluje, ale wyznaczcie granice w jakich psy to mogą robić. I koniecznie kontrolujcie czy swoim zachowaniem nie podbijacie ich młodzieńczego szaleństwa do stanu kiedy psu po prostu zaczyna być niefajnie. Nakręcony bez opamiętania pies wcale nie czuje się dobrze. Niech zabawy będą intensywne, ale niech będą krótkie. Jeśli na spacerze widzicie, że pies traci kontakt z rzeczywistością i lata jak opętany i goni, nawet jeśli jest to reakcją na wielką radość czy spuszczenie ze smyczy, zatrzymajcie się, zawołajcie, rzućcie kilka smaczków na ziemie, by zając psa, spróbujcie go trochę wyciszyć. Unikajcie przebodźcowania, bo to tylko podbije emocje, a z tymi pies jeszcze nie potrafi sobie rodzić w tym wieku. I co najważniejsze – obserwujcie swojego psa – to, że jakiś psi młodziak był jakiś tam (tu wstaw: lepszy, spokojniejszy, grzeczniejszy itd) według opisu jego opiekuna, nie znaczy, że Wasz też musi czy powinien taki być. Psy tak samo jak ludzie – są różne.
Uważam, że wiek młodzieńczy u psów trzeba przetrzymać na spokojnie, bez paniki, ale z uśmiechem na twarzy. Jeden pies będzie szatanem, inny po prostu zacznie być osobnikiem dojrzałym i statecznym. A my, opiekunowie psów, po prostu dbajmy w tym czasie o spokój swój i psów 🙂
Piękne zdjęcia!