Bajorko

Wiadomo, że nie ma nic wspanialszego dla psa niż możliwość schłodzenia się w upalny dzień w chłodnej wodzie. Berek praktykuje również kąpiele błotne, praktycznie niezależnie od pogody. Uważam, że mój pies czerpie przyjemność nie z ochłody jaką oferuje błocko, ale z samego faktu moczenie w nim psiego kupra. Na szczęście nie samym błotem pies żyje – są jeszcze leśno-polne bajorka. I dzisiaj będzie trochę o nich, a także o naszych nowych znajomych 🙂

Magdę i Tahira poznałam niedawno. Dziś udało nam się wreszcie spotkać na poranny długi spacer po polach. Jako stała bywalczyni pychowickich pól postanowiłam oczywiście pokazać ich największy walor czyli bajorka. Ku mojemu zaskoczeniu nie tylko Tahir był nimi zachwycony… Magda niby nie wskoczyła w błoto dla ochłody ale jako wzorowa psiara widząc radość swojego czworonoga od razu zaczęła zachwycać się bajorami.

Psy raczej nie ganiały się, ani nie bawiły, choć Berek w pewnym momencie dostał głupawki i zaczął zaczepiać Tahira zapraszając do wspólnych szaleństw. Niestety nie udało się. Między Tahirem a Berkiem pojawiła się kumpelska nić porozumienia pozwalająca każdemu z nich zajmować się swoimi sprawami, albo pilnować co robi ten drugi. Biegały dwie godziny bez żadnych konfliktowych sytuacji. Osobiście byłam zachwycona, bo nawet wspólna podróż autobusem czy spacer wzdłuż ulicy na smyczach nie był w ogóle żadnym problemem dla naszych psów.

Niestety ciężko było zrobić psom statyczne zdjęcie – Berek był cały czas Berkiem, a Tahir zajmował się tropieniem. Ale udało się uwiecznić kąpiele w bajorkach. Na tych błotnych zdjęciach nie widać do końca jak piękny jest Tahir – ma nieprawdopodobną czekoladową barwę i orzechowe oczy. I co najważniejsze – ma super charakterek, bo to indywidualista z pasją :).

setter gordon

DSC_0818
Tahir

seter gordon

DSC_0831

DSC_0846
Tahirowy uśmiech 🙂

DSC_0855

DSC_0860
A berek przecedza … 😉

DSC_0857


DSC_0877

DSC_0873

DSC_0882

DSC_0893

DSC_0902

DSC_0910
Berkowa głupawka

DSC_0911

DSC_0922

DSC_0923

DSC_0927

DSC_0936

Entuzjazm setera – spacer z T.

Ostatni weekend spędziliśmy w Warszawie. I dzięki temu nareszcie Berek miał okazję poznać piękną, rudą T. – seterką irlandzką. Blog T. śledzę z wielką uwagą właściwie od samego początku jego powstania. T. to młodziutka, czternasto-miesięczna, niezwykle wesoła sunia. Jej niezwykły entuzjazm, energia i żywiołowość to najwspanialsza definicja tego jaki jest seter. Przyznaję, że jestem T. oczarowana! 🙂

Dominika, opiekunka T. zasugerowała spotkanie na Polu Mokotowskim. Mimo iż z domu moich rodziców, gdzie pomieszkujemy w czasie weekendów, to niezły kawałek, ale czego to się nie zrobi dla widoku dwóch szalejących we wspólnej zabawie seterów. Umówiłyśmy się na 8.00, zanim trawniki przykryją miejscy plażowicze. Pole Mokotowskie to wspaniałe miejsce do aktywnego spędzania czasu – obawiałam się dużej ilości rowerzystów i rolkarzy, ale… ku mojemu zaskoczeniu Berek zupełnie nie zwracał na nich uwagi.

Jak już wiele razy wspominałam, Berek nie jest miejskim psem. Nie chodzimy na spacery do parków, a Berek nie rozumie na jakich zasadach oparte jest funkcjonowanie takich miejsc. Zwykle śmigamy po pustych polach i właśnie tam Berek otwiera się i szaleje. W polu mój pies po prostu wie co robić, wie jak wyszukać sobie zajęcie, a otwarta pusta przestrzeń dodaje mu skrzydeł. Miejski park? Wyraźnie uznał, że lepiej trzymać się blisko mnie i w razie czego liczyć na moje wsparcie. Zresztą zauważyłyśmy z Dominiką, że nasze oba psy zachowują się podobnie w nowym miejscu spacerowym – są spokojniejsze i zostają blisko człowieka. To chyba naturalne dla każdego psa. Berek próbował powoli zaobserwować co dzieje się na Polu Mokotowskim i czym można się zająć. Szybko znalazł sobie odpowiednie zajęcia 😉 …

Tak więc było BIEGANIE – setery uwielbiają gonitwy. Ich żywioł do wiatr . Uważam zresztą, że mają długie uszy tylko po to by mogły łopotać na wietrze, gdy seter dziko galopuje. T. biegała dla samej radości biegania. Berek nawet parę razy postanowił do niej dołączyć. Wielki patyk to gadżet używany chyba tylko dla zmylenia obserwatorów – niby gonią się, żeby odzyskać drąg, ale tak naprawdę gonią się, bo bieg jest radością.

seter szkocki

DSC_0836

DSC_0850

DSC_0852

DSC_0857

DSC_0863

DSC_0867

 

seter szkocki

Była WODA – Berek uwielbia taplać się w błocie. Co do wody to nie jest to takie oczywiste. Jak już wejdzie, to nie ma problemu, lecz bywa, że waha się przy pierwszym zanurzeniu. Tym razem poszło w miarę szybko, bo w wodzie siedziała T. , kaczki pływały niedaleko i był upał więc chciał się ochłodzić. Berek raz popłynął. Jednak przez resztę czasu tylko brodził. I wyglądał na trochę zagubionego, bo dno takie równe, woda czysta… Takie nie-wiadomo-co i do czego ta fontanna 😀

DSC_0872

DSC_0870

DSC_0876

 

Były też momenty seterzej REFLEKSJI czyli tzn „ZAWIESZKA”. Berek tak miewa, że czasem szczęścia psa obezwładni i trzeba sobie przysiąść na tym psim zadzie i poczekać na jakąś konkretną myśl i następny bodziec do szaleńczej gonitwy. Berek usiadł na górce i patrzył na hasanie T. Za chwilkę zobaczyłyśmy jak T. przystanęła na sekundę – chyba się dziewczynie już zaczęło kręcić w głowie do tego hopsania 🙂

DSC_0895

DSC_0902

Były też SPOTKANIA Z INNYMI PSAMI. Pierwszy raz widziałam na żywo hiszpańskiego psa wodnego. Od właściciela suni dowiedziałyśmy się, że psiak został niedawno ostrzyżony dlatego kędziorki są stosunkowo krótkie. Sunia zajmowała się cały czas swoją piłeczką. Berek był wyjątkowo nią zainteresowany i zapraszał sunię do zabawy.
Był też uroczy miks spaniela, który, podobnie jak T. i Berek był zainteresowany gonitwami.

DSC_0903
hiszpański pies wodny

DSC_0910

DSC_0813

DSC_0818

DSC_0814

DSC_0819

DSC_0826

Spacer był wspaniały! Świetnie się bawiłam obserwując zabawę psów, a rozmowa z Dominiką była istnym relaksem. Wymieniłyśmy się naszymi doświadczeniami, a ja powspominałam szczenięce lata Berka. W końcu mogłam głośno powiedzieć, jakie błędy popełniłam wychowując Berka i zobaczyć tą iskierkę zrozumienia w oku właściciela innego setera :). T. jest psem przepięknym i niezwykle wesołym. Samo przebywanie w jej towarzystwie poprawia humor. Mam nadzieje, że spotkamy się znów i to niebawem. Bardzo dziękuję Dominice i T. za wspólny spacer i do zobaczenia ! 🙂

SPACER: z ulicy Orlej na Bielanach nad zalew w Kryspinowie

W lato jest to jedna z naszych codziennych tras. Spacer nie jest długi, bo w jedną stronę to tylko około 3 km, ale pies ma możliwość pobiegać. Ja natomiast dodatkowo cenię fakt, iż na tej trasie spacerowej mam również okazję poćwiczyć z Berkiem grzeczne chodzenie na smyczy i relaksowanie się przy ujadających przez płot psach. A na koniec? Zabawa na plaży 🙂

Kiedy warto?
Oficjalnie do zalewu w Kryspinowie psy wchodzić nie mogą. Podobno jednak bardzo dużo właścicieli czworonogów zjawia się tam wieczorami ze swoimi psiakami. Z Berkiem chodzę na długi spacer zwykle wczesnym rankiem, więc spotykam tylko „zestaw psiarzy porannych”. Od właściciela pięknego retrievera, który bywa tam niemal codziennie, dowiedziałam się, że wczesnym rankiem i wieczorem można wejść nad zalew nie płacąc, bo „bramkarze” zjawiają się na swoich stanowiskach trochę później w ciągu dnia.

Zwykle do Kryspinowa docieram z Berkiem po 7.00, co jest dobrą porą, szczególnie w upalne letnie dni. Pies ma okazje schłodzić się w zalewie, a na plaży nie ma jeszcze nikogo. Kryspinów jest oblegany przez mieszkańców Krakowa, więc wybierając się tam z psem warto brać pod uwagę innych użytkowników plaży.

mapa na spacer

Na mapce powyżej pozaznaczałam kolorowymi punktami miejsca które znajdują się na zdjęcia w tym wpisie. Być może taka mapka przyda się tym osobom, które chcą zorientować się jak wygląda dany fragment proponowanej trasy.

DSC_0793
punkt NIEBIESKI
DSC_0797
punkt ZIELONY
DSC_0807
punkt BRĄZOWY
DSC_0808
punkt RÓŻOWY
DSC_0809
punkt ŻÓŁTY

DSC_0869

DSC_0814
punkt CZARNY

DSC_0817

DSC_0821

DSC_0822

DSC_0828

DSC_0831

DSC_0858

 

A na koniec filmik , gdzie udało mi się uchwycić jak Berek okłada pole…. no może nie pole, ale raczej polankę koło naszego domu (okolice niebieskiego punktu na mapce). Piękny widok! 🙂

 

Nowa Huta i o tym co woli mój pies

Tego, że nie jesteśmy z Krakowa nie da się ukryć i też nie mamy po co udawać. Jako totalni przyjezdni mamy w swojej przeszłości takie występki jak, m.in: zrobienie sobie testu Czy jesteś prawdziwym krakusem?  , notoryczne mówienie „na dwór”, a nie „na pole” i ….. świadomą wycieczkę na Nową Hutę w celu jej zwiedzania.

Nowa Huta to architektoniczny i historyczny ewenement w skali światowej. Oceniać jej nie będę, a nawet nie ośmielę się mieć na jej temat swoje zdanie, bo jej nie znam. Jednak ze względów historycznych należy jej się szacunek i, na pewno, warta jest uwagi. Nie byłabym sobą, gdybym zwiedzania nie połączyła z psim spacerem. Padło więc na testowanie nowohuckiego wybiegu dla psów.

Wybieg znajduje się u zbiegu Alei Jana Pawła II i ulicy Biskupa Piotra Tomickiego, zaraz obok Nowohuckiego Centrum Kultury (NCK). Jest to kawałek parku ogrodzony siatką, dlatego ciężko go dostrzec z odległości.  Wybieg jest całkiem duży, zadrzewiony (jest cień!) i porośnięty w większości trawą, która jest wydeptana tylko przy ławkach. Jeśli chodzi o zaprojektowanie wybiegu… chyba nie miało w ogóle miejsca, bo jak już wspomniałam, jest to po prostu ogrodzona część parku – są trzy ławki, parę koszy na psie odchody, nie ma śluz przy furtce, nie ma żadnych przeszkód do agility, ani zadaszenia.

DSC_0767

DSC_0766

DSC_0765

Na wybiegu spotkaliśmy raptem parę osób z psami, ale byliśmy o dość nietypowej porze dnia. Ogólnie ciężko mi obiektywnie ocenić ten obiekt, bo mimo iż krótko tam byliśmy z Berkiem, i tak zdążyłam zostać opierdzielona przez inna właścicielkę psa – tym razem dostało mi się za to, że Berek ma przy obroży dzwoneczki….No cóż.

Z wybiegu przeszliśmy na Plac Centralny. To był ten moment kiedy mogłam poćwiczyć z Berkiem nieciągnięcie na smyczy. Plac Centralny trochę rozkopany, bo właśnie są remonty, ale udało nam się „zrobić kółeczko”.

DSC_0768

DSC_0770

 

Na Placu Centralnym już zauważyłam, że Berek jest zagotowany a pojenie go nie pomagało. Upału może i nie było tego dnia, jednak Psi Ryj ciepłą pogodę wyjątkowo źle znosi. Dalsze plątanie się po ulicach i ciąganie psa po rozgrzanym betonie nie miało sensu. Postanowiliśmy przejść na Nowohuckie Łąki i puścić Berka w wysoką trawę, żeby się schłodził.

I co zauważyłam – Berek cały spacer, cały pobyt na wybiegu był nijaki. Łaził, gapił się wąchał, ale widać było, że to nie jest dla niego „to”. Jednak jak tylko zobaczył przestrzeń łąk, krzaczory, połacie skoszonej trawy – odżył i zaczął biegać. Mój pies po prostu to kocha i nic innego. Miastowy nie jest i nie będzie, nigdy nic mu nie zastąpi biegania po polach. Jak bym się nie starała i nie zabierała go w nowe miejsca, gdzie , moim zdaniem, mogą być dla niego rozrywki, Berek będzie wolał puste pole i nieposkromione bieganie. Kontakty z innymi psami? Owszem, ale nie za dużo i zawsze z możliwością ewakuacji. Berek nie wykorzystuje do końca wszystkiego co daje psu obecność na wybiegu. Jemu zdecydowanie wystarczą kontakty z psami spotkanymi na spacerach, bo są naturalne i Berek ma kontrole nad tym co, kiedy, z którym psem i dlaczego. I jak obserwuje tą jego cechę to uwielbiam go jeszcze bardziej, bo chyba podejrzał to u mnie 😉

DSC_0780

DSC_0789

DSC_0793

DSC_0795

DSC_0791

DSC_0812

DSC_0814

DSC_0808

DSC_0802

DSC_0805

Szkolenie klikerem i podróże autobusem

Nigdy nie ukrywałam, że mam problem z zachowaniem Berka w autobusie lub tramwaju. Jest i tak o dużo lepiej niż było jeszcze rok temu, bo jestem w stanie jechać z nim autobusem, a było to dla mnie niemożliwe. Jednakże nadal jest to czynność bardzo uciążliwa, męcząca i mnie i psa.

Po długim czasie doszłam do wniosku, że to nie strach męczy mojego psa w autobusie, więc moje próby umilenia mu podróży nie mają sensu. Berek chce po prostu wysiąść, bo nie wie co ze sobą w tym autobusie robić… Nie nauczyłam go opanowywać się, kontrolować, uspakajać. Moje zaniedbanie w połączeniu z jego charakterem i temperamentem dały mieszankę wybuchową, która reaktywuje się za każdym razem, gdy jesteśmy w autobusie. Zauważyłam również, że Berek ma kłopoty z „wyłączeniem mózgu” za każdym razem, gdy musi po prostu „być”. Berek w domu jest cichy jak myszka, właściwie cały czas śpi. Natomiast w momencie wyjścia na dwór zaczyna pracować. Niestety ja, jako właściciel, powinnam mu pokazać jak wygląda „stand by mode”, bo pies, taki jak Berek, sam nie ma zakodowane, by przestać pracować. Nie po to został wyhodowany.

Berek ma niezwykły temperament i kocham w nim to, że jest tak żywiołowy. Zawsze daje z siebie wszystko. Nigdy nie znałam psa, który zachowywałby się podobnie i, przyznaję, że podziwiam go często z nieukrywaną dumą. Niestety fakt iż zawczasu zaniedbałam naukę samokontroli u Berka daje mi teraz w kość. Jednak nic straconego!

Błąd
Berek w autobusie wykonywał komendę „siad!” i waruj i dostawał za to smaczki. Potrafił skoncentrować się na mnie i ćwiczyć. Jednak jest cwany i błyskawicznie wyłapał, że żeby usiąść i dostać znów smaczek musi wstać… Zaczęło się więc ciągłe „padnij, powstań padnij, powstań” w wykonaniu Berka, żeby tylko wymusić ode mnie smaczek. Nie o to mi chodziło w szkoleniu. Musiałam się zastanowić co robię źle i jak mogę dotrzeć do Berka w inny sposób.

Co robię?
Postanowiłam pominąć komendę, a skupić się bardziej na czynności. Wtedy przyszedł mi do głowy kliker. Zaczęliśmy ćwiczyć na klatce schodowej u mnie w domu, bo tam Berek jest już „w pracy” i tylko czeka, aż wyjdziemy na zewnątrz i zacznie latać. Wychodząc na spacer i z niego wracając siadałam na schodach i czekałam aż Berek wreszcie podda się i połozy. Wtedy klikałam i nagradzałam Berka smaczkiem. Robiliśmy tak przez kilka dni i Berek momentalnie załapał co ma robić. I jeszcze na dodatek patrzył na mnie z zainteresowaniem, a nie z pretensją ;).

W autobusie podobnie: klikałam jak się kładł. Natomiast, gdy wstawał, lub popiskiwał za smaczkiem, ostentacyjnie odwracałam się od niego. I naprawdę robiłam to ostentacyjnie… Wiem, że robiliśmy z Berkiem widowisko, ale trudno – wolę klikać, cmokać i rzucać smaczkami, niż szarpać się z poirytowanym psem… Teraz jesteśmy na etapie wydłużania przerw pomiędzy kliknięciami.

Dużo cierpliwości
Przed nami jeszcze miesiące ćwiczeń. Berek nadal walczy, jest daleki od bycia zrelaksowanym w autobusie. Jednak dzięki klikerowi mój pies wie co ma ze sobą zrobić i nie jest aż tak zagubiony, gdy nagle okazuje się, że ma przestać pracować i po prostu być bierny. Mam nadzieje, że pojmie, że nic-nie-robienie też może być pracą za którą zostanie nagrodzony. Trzymajcie za nas kciuki, bo jeśli to nie pomoże to już nie wiem co …

DSC_0695

DSC_0694

DSC_0700

Dlaczego warto zabrać psa nad morze

Polskie morze. Bałtyk. Wyjazd nad Bałtyk marzył mi się odkąd pojawił się u nas Berek. Uwielbiam obserwować, jak mój pies doświadcza nowych rzeczy, poznaje je powoli, w swoim tempie i na swój psi sposób.

Nie lubię bałtyckich plaż w sezonie. Nie przepadam za siedzeniem na plaży i opalaniem się, więc ciepła pogoda nie jest dla mnie konieczna, żeby miło wypoczywać nad morzem. Oczywiście lodowaty wiatr i deszcz potrafią mi zepsuć humor, ale nigdy też nie zakładam, że nad polskim morzem będzie ciepło i słonecznie.

A Berek na plaży nad morzem? Oczywiście szaleje! Berek cały czas „pracuje”, musi coś robić, biegać, szukać zapachów. Im mniej ludzi na plaży tym lepiej, bo pies może fruwać jak mu się tylko podoba, a ja nie muszę przejmować się, że komuś to przeszkadza. warto zabrać psa nad morze, bo nadmorska plaże to zupełnie inny świat dla takiego zwierzaka. Morza Bałtyckiego i nadmorskiego klimatu nie da się podrobić, a dla psa bieganie po pustej plaży i ganianie wiatru to wspaniała przygoda.
Bilans naszego pobytu nad Bałtykiem jest taki:
– jak nad Bałtyk to tylko poza sezonem – cisza, spokój, tylko morze, mewy i… mój pies, który uparcie               twierdzi, że dogoni i złapie (!) klucz kormoranów.
– fale są przerażające i uniemożliwiają Berkowi dostanie się wpław do Szwecji.
– według Berka, spokojne morze jest po prostu dużym jeziorem, do którego można swobodnie wejść (ale bez szaleństw).        Tylko dlaczego woda jest taka niedobra…?
– wiatr przywiewa bardzo dużo nieznanych zapachów. Berek uważa chyba, że im szybciej będzie biegać, tym więcej  zapachów złapie.
– według mojego psa śnięte ryby są fascynujące.
– Berek twierdzi, że wyjmowanie z morza śmieci jest zabawne.
– w morzu patyki tonął …
– Z psim sikaniem nie jest łatwo, bo Psi Ryj musiał znaleźć jakiś wystający na plaży pień drzewa, albo górkę z piasku.  Potrzebne było strategiczne planowanie sikania.
– gdy siadałam na piasku na minutę, Berek cały czas czuwał i „bronił” mnie przez spacerowiczami i pliszkami… Nie sądzę,  aby Psi Ryj potrafił choć na chwilę przestać pracować.

Bałtyk jest wyjątkowy, a dzięki entuzjazmowi Berka, odkryłam, że nad morzem jest jeszcze fajniej. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się tam wrócić.

seter

DSC_0672

seter gordon

seter

DSC_0644

DSC_0639

seter

DSC_0621

setter gordon

seter gordon

seter gordon

DSC_0630

DSC_0628

DSC_0581
A to śmieć z charakterem 😉

 

Szarża

Berek nie byłby Berkiem, gdyby na plaży nie próbował polować. Wystawia mewy, węszy, biega za kluczami kormoranów… Pełne szaleństwo! Udało mi się, jako tako, uwiecznić polowanie na plażujące gołębie. Skradanie, szarża i …. i nic 😉

DSC_0582

DSC_0586

 

DSC_0590

DSC_0593

DSC_0595

Pływanie i skakanie

Berek raczej nie jest wielkim pływakiem. Do wody wchodzi chętnie, ale raczej nie pływa. Zdecydowanie preferuje brodzenie po płyciźnie i zamaczanie tyłka w błocie przy brzegu. aportuje patyki, ale nie zawsze. Szybko stwierdza, że już pływać mu się nie chce i rezygnuje z dalszej zabawy. Berek nie należy też do odważnych i pływania chyba trochę się obawia. Psią wersją Michael’a Phelps’a nie zostanie, ale jestem pewna, że dziś bawił się świetnie pływając 🙂

Podczas ostatniego spaceru z dwoma pięknymi Golden Retrieverami, oczywiście świetnymi pływakami, Berek pokonał swój strach i popłynął za piłeczką daleko od brzegu. Zmotywował go zapewne fakt, że Teodora i Duffel robili to bez zająknięcia, a on zostawał na brzegu. Przecież nie może go ominąć taka świetna impreza 🙂
Natomiast pływające nieopodal kaczki zmotywowały mojego psa do skoczenia z pomostu. Byłam z niego bardzo dumna, bo wiem, że dla niego to wielki wyczyn. Na dole wpisu zdjęcia ze skoku 😉

DSC_0589

DSC_0710
Śliczna Teodora i … no Berek 😉

DSC_0598

DSC_0613
słodka chwila w gnoju…
DSC_0623
Piękny Duffel

DSC_0638

DSC_0650
Teodora w kąpieli
DSC_0664
Berek płynie po piłeczkę

DSC_0653

DSC_0674

DSC_0694
Teodora i Berek

DSC_0693

DSC_0671

DSC_0702
Duffel i Berek

DSC_0689

DSC_0682

Czas na SKOK z pomostu: kaczki namierzone…

DSC_0676

chlup….

DSC_0677

DSC_0678

… i płyniemy do brzegu.

DSC_0680
krokodyl …

 

Berek w SPA i chwiejni panowie ;)

Jak Wasze psy znoszą gorącą temperaturę? Dla Berka 20C to już dużo i widzę, że ciepła pogoda ma wpływ na jego zachowanie.  Tylko w upał Berek tak naprawdę zwalnia. Niezależnie od temperatury zawsze ma ochotę iść na spacer, ale w lato szybko osiąga stan wrzenia i zaczyna biegać trochę wolniej niż zwykle. W upał, oprócz zajmowania się jak zwykle węszeniem za zwierzyną, Berek szuka sposobów na ochłodzenie się. Z moich doświadczeń wynika, że Polska to kraj wybitnie błotnisty … Zawsze, ale to zawsze, Berek wraca ze spaceru brudny, bo udaje mu się znaleźć jakieś bagno, kałużę, albo piach, żeby się wytarzać. Powrót do domu z psem z którego ocieka błoto napawa mnie swoistą dumą 😉

Zdjęcia poniżej zrobiłam podczas jednego, porannego spaceru. Upału nie było, ale Berkowi było oczywiście za ciepło. W drodze powrotnej zagadało mnie czterech chwiejnych, miejscowych gentlemen’ów na rowerach- podryw na mojego własnego psa jest wręcz gwarantowany, gdy Berek odwiedzi psie SPA i ocieka syfem. 🙂

seter gordon

seter szkocki

seter szkocki

seter gordon

seter szkocki gordon

seter szkocki

DSC_0544

DSC_0547

Mój pies terapeutyczny

Zdarzają się takie momenty, że dzieje się za dużo rzeczy i za szybko. Czuję się tym przytłoczona. Za szybkie tempo i natłok myśli obezwładniają mnie. Czasem tak po prostu bywa. W trudnych chwilach bardzo często łapię się na tym, że moje zagonione i zmęczone myśli uciekają do Berka. Nagle w ciągu dnia marzy mi się by go przytulic i móc spędzić z nim parę chwil. Albo zobaczyć jego roześmiany ryj ;). Potrzebuję mojego psa, bo jego obecność mi pomaga.

Już dawno stwierdziłam, że poranny spacer z psem to jedna z najmilszych chwil w ciągu dnia. Pies myśli schematycznie, ale też potrafi zaskoczyć swoją bystrością. Doskonale dostrzega schematy w zachowaniu człowieka i szybko się ich uczy. Najprawdopodobniej nikt nie zna równie dobrze Berka jak ja, ale mam też świadomość jak dużo Berek wie o mnie. Razem tworzymy spacerowy duet – jedno potrzebuje drugiego. Berek mnie napędza i mobilizuje. Natomiast ja widzę jak Berek zerka na mnie co chwila, przybiega się „zameldować” co jakiś czas , lub chowa koło mnie, gdy czuje się zagrożony. Uzależniłam się od świadomości, że jestem dla niego ważna na jego psi sposób.

seter gordon

gordon

seter gordon

DSC_0532

setter gordon

DSC_0523